Wybory samorządowe 2024 już za nami. Państwowa Komisja Wyborcza zakończyła liczenie głosów i podała ostateczne wyniki. Media – w zależności od sympatii politycznych – licytują się, która z partii wygrała.
W Częstochowie nie zwyciężył nikt, są jedynie mniej lub bardziej przegrani, mimo że ostateczny wynik wyborów znany będzie dopiero po 21 kwietnia, po II turze glosowania na prezydenta Częstochowy.
Największą porażkę tegorocznego święta demokracji zaliczyli sami mieszkańcy. Frekwencja w Częstochowie wyniosła zaledwie 50% (ponad 81 tysięcy osób). Połowa spośród uprawionych wyborców, a jest ich ponad 162 tysiące – nie poszła głosować. Po prostu nie chcą, by żyło im się lepiej.
Jednym z powodów bardzo słabych, pod każdym względem, wyborów samorządowych w roku 2024 jest… tradycja. Tak się w Częstochowie utarło, że wybory wygrywa się plakatami, ulotkami i bilbordami, a nie programami i merytoryczną dyskusją o stanie miasta. Wygląda to tak, jakby mieszkańcom nie zależało na nowych drogach, żłobkach, niższych podatkach, zmniejszeniu zadłużenia miasta i w ogóle na rozwoju Częstochowy. Wyborcy niesieni na fali tyle co zakończonych wyborów parlamentarnych, głosowali na partie polityczne zamiast na… ludzi, którzy za chwilę będą decydować o jakości życia elektoratu.
Kampania wyborcza w Częstochowie była miałka i pozbawiona treści. Komitety wyborcze badały się wzrokiem niczym bokserzy na ringu, wiedząc że do starcia nigdy nie dojdzie, bo po co naruszać pakt o nieagresji z kimś, kto – mimo innego światopoglądu – może zostać koalicjantem. Zabrakło stanowczości i jasno wyznaczonego celu, czyli tego co zrobił Donald Tusk w kampanii parlamentarnej.
Żaden komitet nie przedstawił czytelnej, pełnej propozycji, po co idzie po władzę w Częstochowie – a nie przedstawił, bo nie musiał. Wyborcom najwyraźniej wystarczają twarze z plakatów na ulicznych słupach, choć niektórzy w powszechnej opinii uchodzą za politycznych karierowiczów. Dziś pozostaje nam wierzyć, że ludzie się zmieniają pod wpływem zaszczytnej funkcji radnego miasta Częstochowy na pracowitych, inteligentnych, biegłych w sprawach miastach, empatycznych… reprezentantów woli mieszkańców.
Część komitetów wyborczych postawiła na kampanię w internecie, który jest domeną młodych, tylko, że oni nie poszli na wybory. Tak naprawdę – prócz Lewicy – widać, że spora grupa nazwisk na listach wyborczych to zupełnie przypadkowi ludzie, uwikłani jedynie w partyjno-towarzyskie zależności.
Czy lokalny PiS ma prawo krzyczeć o zwycięstwie?
W poprzednich wyborach w 2018 roku częstochowski PiS wprowadził do rady miasta Częstochowy 10 radnych – teraz 9, zmniejszył więc swój stan posiadania o 1 radnego.
Szanse na zdobycie mandatu mieli przede wszystkim ci kandydaci, którzy zajmowali pierwsze miejsca na listach w 4 okręgach wyborczych. Na ile oddane głosy na kandydatów PiS-u do rady miasta Częstochowy były świadomą decyzją wyborców, można by długo mówić, faktem natomiast jest, że na 9 radnych tylko 5-ciu skutecznie zawalczyło o reelekcję. A przecież na listach byli też dotychczasowi radni: Konrad Jarzyński, Piotr Kaliszewski i Dorota Majer, która przeszła do Wspólnie dla Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk. Im się jednak nie udało.
Do Moniki Pohoreckiej, Katarzyny Jastrzębskiej, Beaty Struzik, Piotra Wrony i Pawła Rukszy dołączyli nowi radni: Karolina Kowalska, Artur Warzocha, Robert Leciński i Alan Pawłowski.
Ku zaskoczeniu konkurentów PiS-u, elektorat partii Jarosława Kaczyńskiego nie zawiódł. Mobilizacji sprzyjała też słoneczna aura.
***
Jedyną osobą, która może powiedzieć, że w wyborach samorządowych 2024 roku osiągnęła sukces jest Monika Pohorecka, kandydatka na prezydenta Częstochowy. Różnica procentowa między Pohorecką a obecnym prezydentem Krzysztof Matyjaszczykiem (Lewica), walczącym o reelekcję jest tak niewielka, że wbrew temu, co mówiło się wcześniej kandydatka PiS-u ma realną szansę pokonać przedwcześnie okrzykniętego faworytem Matyjaszczyka. Tę dwójkę kandydatów, którzy staną w szranki w II turze 21 kwietnia dzielą raptem 4,64 punkty procentowe. W 2014 roku, gdy również w II turze spotkali się kandydaci na prezydenta z PiS-u (Artur Warzocha) i z Lewicy (Krzysztof Matyjaszczyk) różnica była znacznie większa, bo aż 14,26 proc. Wtedy wygrał Matyjaszczyk, ale dziś mamy zupełnie inną sytuację. Jeśli tylko Monika Pohorecka zmieniła zdanie „i teraz chce” – a przypomnijmy: mimo presji prawicy nie chciała być kandydatką na prezydenta miasta – to wszystko może się zdarzyć.
Pohorecka zdobyła 27,29 proc. głosów mieszkańców.
Czy lokalna Koalicja Obywatelska ma prawo mówić o zwycięstwie?
W poprzednich wyborach samorządowych częstochowska PO wprowadziła do rady miasta 5 radnych – teraz 7, ma więc o 2 mandaty więcej. Nie można jednak nazwać tego sukcesem. Rządząca w Polsce siła polityczna nie umie przejąć władzy w Częstochowie nie dlatego, że ciąży jej polityka krajowa – wręcz przeciwnie.
To nie aktywność lokalnych działaczy KO zwiększyła stan posiadania Platformy o 2 mandaty w radzie miasta, ale właśnie poparcie i popularność Donalda Tuska. Podobnie jak w przypadku wyborów parlamentarnych, wyborcy zagłosowali na pierwsze nazwiska na listach. Nieważne, kto by tam był, każdy z numerem 1 lub 2 zostałby radnym. Przeglądając listy kandydatów, mamy większościowy spis zupełnie nieznanych nazwisk. Dziwnie się zrobiło, gdy lidera częstochowskiej KO Łukasza Banasia przedstawiał kandydatów, jako samorządów i społeczników.
Tylko dzięki zawartej w 2014 roku koalicji SLD-PO większość członków i sympatyków lokalnych struktur partii Tuska przeżyła chude 8 lat rządów PiS-u. Sojusz Lewicy Demokratycznej skrępowany przymierzem, chcąc nie chcąc podzielił się z działaczami PO stanowiskami, w podległych Matyjaszczykowi podmiotach, których w Częstochowie dostatek: oczyszczalnia ścieków, wodociągi, komunikacja miejska, wysypisko śmieci, mieszkania komunalne, pomoc społeczna, placówki sportu, kultury i oświaty etc. Jeśli Donald Tusk w swoich płomiennych i nawet przekonujących przemówieniach mówi o kompetencjach, uczciwości, walce z nepotyzmem i kolesiostwem… to najwyraźniej niewiele wie o swoich „dołach”.
***
Od samego początku było wiadomo, że kandydat KO na prezydenta Częstochowy Łukasz Banaś nie będzie mocną stroną tych wyborów samorządowych. Wynik, który uzyskał 21,59 proc. – podobnie jak w przypadku radnych – jest poparciem mieszkańców miasta dla krajowej KO.
To, że akurat Banaś został kandydatem KO na prezydenta miasta, musiało skończyć się porażką. Rzecz jednak w tym, że częstochowska Platforma nie ma w swoich – podobno licznych – szeregach ani jednej powszechnie rozpoznawalnej osoby, pomijając posłankę Izabelę Leszczynę, która jest teraz w ministerstwie w Warszawie. Również w Warszawie jest poseł Andrzej Szewiński. A przecież, nie kto inny, jak liderka PO w Częstochowie Izabela leszczyna wprowadziła model zarządzenia lokalnymi strukturami rodem z lokalnego PiS posła Szymona Giżyńskiego i podobnie jak PiS częstochowska PO ma dziś problem kadrowy.
Wystawienie przystojnego mężczyzny miało przykryć to, że przez lata Banaś był – delikatnie mówiąc – przeciętnym radnym, a jeszcze słabszym przedsiębiorcą (co wynika z jego oświadczeń majątkowych). Gwoździem do trumny w kampanii prezydenckiej Banasia był przekaz do wyborców, który trącił amnezją lub hipokryzją, nie wiadomo co gorsze.
Pomysł na kampanię wyborczą – o czym pisaliśmy na łamach 7 dni pod koniec lutego – „to zdecydowanie samobójczy koncept”. Banaś obrzucał błotem Lewicę i wytykał błędy prezydentowi Matyjaszczykowi, tak jakby zapomniał, że przez ostatnie 10 lat to on wraz z innymi działaczami KO stanowili elitę rządzącą Częstochową. Za sprawą zawiązanej w 2014 roku koalicji SLD-PO, Platforma współrządziła i współdecydowała o losach miasta. Nagły przypływ odwagi Banasia w atakach na Matyjaszczyka nie wziął się znikąd. Radny przez lata był na łasce Lewicy i dzięki niej miał co do garnka włożyć, pracując w ZGM za 150 tysięcy złotych rocznie. Tuż przed wyborami zmienił jednak pracę. Dostał posadę w przejętym przez KO po PiS-ie Funduszu Górnośląskim S.A.
Banaś zdobył 21,59 proc. głosów mieszkańców.
Pa, pa…
Powiedzieć, że częstochowska Lewica jest największym przegranym wyborów samorządowych 2024 roku – to tak jakby nic nie powiedzieć. Nie trzeba mieć dobrego wzroku, by widzieć, że lokalnymi strukturami partii Włodzimierza Czarzastego targają poważne konflikty.
Spin doktorzy częstochowskiej Lewicy od początku przyjęli fatalne założenie. Przypuszczali, że elektorat jest stabilny, bo tysiącom dali pracę i ułatwiają życie „swoim” w różnych tematach. Myśleli podobnie jak PiS w wyborach parlamentarnych. A wyborcy są zmęczeni rządami SLD, bo widzą, że władza jest zmęczona rządzeniem – nie wiadomo kto bardziej. Lewica już wiele lat temu odpuściła aktywność na rzecz miasta, po prostu miernie administruje.
A wyniki mówią same za siebie.
W 2018 roku SLD uzyskała 12 mandatów radnych – teraz tylko 6. Do rady miasta nie dostała się awangarda SLD: Jarosław Marszałek, Ryszard Szczuka, Łukasz Kot oraz Tomasz Blukacz, Ewa Lewandowska, Michał Lewandowski, Emilia Skrzypczyńska, Tomasz Tyl i Iwona Zbrojkiewicz.
Do „starych” radnych, Krzysztofa Matyjaszczyka (jeśli zostanie prezydentem w radzie zastąpi go kolejny z listy) Małgorzaty Iżyńskiej, Zbigniewa Niesmacznego, Zdzisława Wolskiego, Dariusza Kapinosa, Sebastiana Trzeszkowskiego nie dołączył nikt nowy.
Rezultat, jaki osiągnęła lewa strona sceny politycznej pokazuje, że jej dni są raczej policzone.
Oliwy do ognia w ocenie Lewicy dolał wynik Wspólnie dla Częstochowy (WdC), zbrojnego ramienia prezydenta Matyjaszczyka. Co prawda w 2018 roku WdC – podobnie jak teraz – uzyskało tylko 1 mandat, ponownie dla radnej Krystyny Stefańskiej, ale w trakcie kadencji przyciągnęło do siebie kolejnych 4 radnych z PO i PiS: Artura Gawrońskiego, Jacka Krawczyka, Andrzeja Sowę i Jolantę Urbańską. Żadna z tych osób, mimo że ubiegała się o reelekcję nie została ponownie powołana do rady miasta Częstochowy.
Propagandziści Matyjaszczyka myśleli, że dopisanie nazwiska prezydenta do nazwy komitetu wyborczego „Wspólnie dla Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk” przyniesie korzyści. Stało się dokładnie odwrotnie – jego nazwisko pociągnęło WdC w dół (o czym pisaliśmy na łamach 7 dni w styczniu 2024).
Mimo sromotnej porażki Lewicy w wyborach samorządowych, lokalnym strukturom Czarzastego sprzyja szczęście. Dzięki 7 radnym KO, 1 radnej WdC i własnym 6 mandatom, Lewica w najbliższej kadencji ponownie ma większość w radzie miasta. Na 25 radnych, SLD dysponuje 14 głosami. Jeśli wybory prezydenckie w II turze wygra Krzysztof Matyjaszczyk (SLD), znowu Lewica będzie samodzielnie i autorytarnie decydować o losach Częstochowy. Jeżeli natomiast wygra Monika Pohorecka (PiS) będziemy mieć pat, podobnie jak między rządem Donalda Tuska (KO) a prezydentem Polski Andrzejem Dudą (PiS).
***
Jeszcze kilka miesięcy temu prawie pewnym było, że ubiegający się o reelekcję prezydent Krzysztof Matyjaszczyk (SLD) ma zapewniony fotel prezydencki. Dziś sytuacja całkowicie uległa zmianie. Mieszkańcy Częstochowy dostrzegli, że Matyjaszczyk nie chce już rządzić miastem, a jedynie siła przyzwyczajenia, pieniądza i presja własnego środowiska politycznego zmuszają go do „ciężkiej harówki”. Prezydent ewidentnie nie panuje nad swoimi służbami, jakby go w Częstochowie w ogóle nie było. Przez lata nie potrafił wymusić na podległych magistratowi instytucjach solidnego posprzątania miasta łącznie z systematycznym koszeniem wciąż odrastających – o zgrozo – traw. To sprawa z kategorii błahych, a uzbierało się kilkadziesiąt grubszego kalibru: zakorkowane miasto z powodu przeciągającego się remontu DK1, brak zjazdów i wjazdów na trasę, masowe bezmyślne wycinki drzew, marnotrawstwo środków przy zakupie autobusów hybrydowych i permanentny brak pieniędzy na cokolwiek, o inwestycjach nie wspomniawszy. I tu ciekawy przykład. Prezydentowi 250-tysięcznej Gdyni, Wojciechowi Szczurkowi, mieszkańcy podziękowali za usługę zarządzania miastem po tym, gdy okazało się, że Gdynia jest zadłużona na około 900 milionów złotych przy ponad 2 miliardowym budżecie rocznym. W 190-tysięcznej Częstochowie z rocznym budżetem na poziomie 1 miliarda 800 milionów złotych mamy już zadłużenie zbliżające się do miliarda i… najwyraźniej mieszkańcom to nie przeszkadza.
Na ocenę prezydenta Matyjaszczyka przez wyborców, z całą pewnością miał jego związek (w trakcie trwania małżeństwa) z własną sekretarką, którą później awansował do rangi dyrektora, tworząc Biuro Ładu Korporacyjnego.
Matyjaszczyk zdobył 31,93 proc. głosów mieszkańców.
Trzecia Droga
Trzecia Droga (PSL-PL2050 Szymona Hołowni) jeszcze kilka miesięcy temu zapowiadała się bardzo obiecująco. Niestety – co było do przewidzenia – nie sprawdziła się „kampania miłości”, z której niegdyś słynął Marcin Maranda, także kandydat na prezydenta Częstochowy w roku 2014. Zresztą ten mariaż Trzeciej Drogi z “Marandowcami”, którym wyborcy brutalnie podziękowali w wyborach samorządowych w 2018 roku, przez wielu mieszkańców Częstochowy nie jest dobrze postrzegany.
Trzeciej Drodze udało się uzyskać w wyborach samorządowych w 2024 roku 2 mandaty. Radnymi zostali Krzysztof Świerczyński i Marcin Maranda. Pozostali kandydaci na listach Trzeciej Drogi nie mieli najmniejszych szans i nie dlatego, że w Częstochowie nie ma zwolenników partii Hołowni i Kosiniaka-Kamysza. Trudno jednak wyborcom zagłosować na kogoś, kto dotychczas nie wykazał się absolutnie żadną aktywnością publiczną. Na usprawiedliwienie słabego wyniku Trzeciej Drogi w Częstochowie niech będzie fakt, że struktury te będą się dopiero w naszym mieście budować.
Trzecia Droga w obecnym układzie mandatów w radzie miasta jest w mega trudnej sytuacji. Jeśli radni wspierać będą Lewicę, KO i WdC – przepadną, a jeżeli PiS to… jeszcze gorzej.
***
Kandydat Trzeciej Drogi na prezydenta Częstochowy Krzysztof Świerczyński osiągnął 4 miejsce wśród 6 kandydatów. Młody Świerczyński dobrze rokuje na przyszłość i jeśli tylko wybierze właściwą drogę, jeszcze o nim usłyszymy.
Świerczyński zdobył 9,16 proc. głosów mieszkańców.
Alternatywa dla Częstochowy
Alternatywa dla Częstochowy w wyborach samorządowych w 2024 roku była najbardziej wyrazistym komitetem wyborczym. Lider grupy Tomasz Grzegorz Stala, który nie kryje swoich konserwatywnych poglądów (w wyborach parlamentarnych startował z listy Konfederacji) podobnie jak PiS, KO i Trzecia Droga nie miał kim obsadzić list do 4 częstochowskich okręgów wyborczych. Oczywiście chętni zawsze się znajdą, tylko na ile są to wartościowe politycznie jednostki, to zupełnie inna kwestia. Prawdą jest, że podczas kampanii Stala jako jedyny realnie kąsał rządzącą miastem Lewicę i tu bardzo pomocna okazała się wiedza o budżecie miasta kandydata na radnego Marka Domagały.
Alternatywa dla Częstochowy nie wprowadziła do rady miasta żadnego radnego, nie udało się też Tomaszowi Stali zostać prezydentem miasta.
Zdobył 6,81 proc. głosów mieszkańców.
Wybieram Częstochowę
Wybieram Częstochowę to kolejny komitet wyborczy, który zaliczył porażkę w wyborach samorządowych w 2024 roku. Mimo wsparcia Grupy Elanex Piotra Pałgana, Wybieram Częstochowę nie będzie mieć reprezentantów w radzie miasta, ani też kandydatce na prezydenta Małgorzacie Terrero-Rozmus nie udało się powalczyć o główne stanowisko w magistracie.
Zajęła ostatnie miejsce wśród kandydatów, zdobywając 3,21 proc. głosów.
Demokratyczna RP
Jolanta Urbańska, która tuż przed wyborami zdecydowała się na utworzenie własnego komitetu wyborczego Demokratyczna RP już za sam fakt, że gromadziła wokół siebie grupę osób chcących wystartować w wyborach, zasługuje na uznanie. Nie udało jej się co prawda otrzymać mandatu radnej, ani nikomu z jej komitetu, ale należy się spodziewać, że Urbańska nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Renata R. Kluczna
2 komentarzy
Nie wiedziałem, że Stala sympatyzuje z Konfederacją. gdybym wiedział to miałby mój głos
Przyzwoite podsumowanie z “wprowdzeniem”, które diagnozuje częstochowska scenkę – nie dając nadziei na rychłą zmianę tej patologicznej sytuacji coraz bardziej prowincjonalnej i gnuśniejacej inteligencji miasta, mającej wieloletni problem jakości władzy miejskiej w odbycie:
“Jednym z powodów bardzo słabych, pod każdym względem, wyborów samorządowych w roku 2024 jest… tradycja. Tak się w Częstochowie utarło, że wybory wygrywa się plakatami, ulotkami i bilbordami, a nie programami i merytoryczną dyskusją o stanie miasta. Wygląda to tak, jakby mieszkańcom nie zależało na nowych drogach, żłobkach, niższych podatkach, zmniejszeniu zadłużenia miasta i w ogóle na rozwoju Częstochowy. Wyborcy niesieni na fali tyle co zakończonych wyborów parlamentarnych, głosowali na partie polityczne zamiast na… ludzi, którzy za chwilę będą decydować o jakości życia elektoratu.
Kampania wyborcza w Częstochowie była miałka i pozbawiona treści.(…)
Żaden komitet nie przedstawił czytelnej, pełnej propozycji, po co idzie po władzę w Częstochowie – a nie przedstawił, bo nie musiał. Wyborcom najwyraźniej wystarczają twarze z plakatów na ulicznych słupach, choć niektórzy w powszechnej opinii uchodzą za politycznych karierowiczów. Dziś pozostaje nam wierzyć (…).” /RRK
I tu nie zgodzę się z ostatnim zdaniem, bo jeśli jakość władzy miejskiej pozostawić trzeba “wierze” … to katastrofy miasta ciąg dalszy murowany. Zaraza karierowiczostwa i kolesiostwa w samorządach to choroba śmiertelna, choć nie umiera się od razu. Miasto więdnie dusi się i z czasem kompletny prowincjonalizm króluje, młodzi utalentowani uciekają, życie kulturane zamiera…
Przykłady Banasia, Matyjaszczyka czy Pohoreckiej wyraźnie pokazują, że można łoić kapuchę przez długie lata z zerowymi lub nikłymi kompetencjami … przyjmować kolejne wysopłatne fuchy bez odpowiedzialności… wystarczy bezczelność, bezwstyd i pomoc kumpelstwa.
Z pustego i Salomon nie naleje … gdy elity miejskie tak słabowite…