Matyjaszczyk i Szewiński oddali starcie walkowerem. Nieobecność Warzochy usprawiedliwiona. Notowania Marandy i Kokota idą w górę.
– Półtora miesiąca przed wyborami większość kandydatów nie przedstawiła jeszcze wyborcom swojego programu, to jest straszne – uzasadnia konieczność zorganizowania poniedziałkowej debaty Karol Małachowski z Ośrodka Studiów o Mieście. By się spotkać z kandydatami Politechnikę odwiedzili maturzyści częstochowskich szkół. Czekali na pięciu kandydatów, którzy w świetle badań mają największe poparcie. Artur Warzocha (kandydat PiS-u) musiał uczestniczyć w sejmiku wojewódzkim i uprzedził o swojej nieobecności. Obecny prezydent Krzysztof Matyjaszczyk (kandydat SLD) i senator Andrzej Szewiński (kandydat PO) niestety nie zdołali dotrzeć na spotkanie. Po akademickim kwadransie debata rozpoczęła się więc bez nich.
Rozgrzewką był quiz z wiedzy o mieście. Marcin Maranda (kandydat „Mieszkańców Częstochowy”) i Sławomir Kokot (kandydat Kongresu Nowej Prawicy) byli znakomicie przygotowani. Znali szczegóły dotyczące takich zagadnień, jak bezrobocie w mieście, miejskie podatki, wielkość uczelni, ilości linii autobusowych, ilości zarejestrowanych firm, czy budżetu na bieżący rok. Obaj kandydaci odpowiedzieli na wszystkie pytania podając dane mieszczące się w założonym marginesie błędu. Tak przeegzaminowani przystąpili do prezydenckiej debaty.
Na pytanie dotyczące relacji miasta z hutą i szans Częstochowy na bycie ośrodkiem metalurgicznym pierwszy odpowiadał Sławomir Kokot. Źródła problemu upatruje on w niefortunnej procedurze sprzedaży zakładu. Uważa, że należało sprzedawać hutę w drodze jawnej licytacji, a nie pod wpływem układów. Nowy, ukraiński właściciel niestety zrezygnował z certyfikowania jakości produktów i to spowodowało brak zainteresowania produktami huty.
– Obawiam się, że potencjał huty zostanie zniszczony, czeka nas prawdopodobnie totalna wyprzedaż, czyli tragedia martwi się Kokot i dodaje, że działalnością gospodarczą powinni się zajmować obywatele, firmy, a proponowanie ulg przez miasto tylko wybranym nie ma sensu.
Marcin Maranda zgadza się, że problem zaczął się, gdy zapadła decyzja o sprzedaży.
– Nie mamy pewności, czy ta decyzja nie była celowa i podjęta właśnie po to, by huta zniknęła z rynku – dzieli się swymi obawami Maranda, który uważa, że wykwalifikowani fachowcy dadzą sobie radę na rynku, ale martwi się, że pozostałe półtora tysiąca zwolnionych pracowników nie rejestrowało się nawet w urzędzie pracy, bo opuścili miasto, by szukać pracy za granicą.
Drugie pytanie było o to, czy miasto może jakoś skorzystać z obecności Jasnej Góry. Tym razem pierwszy odpowiadał Marcin Maranda, który stwierdza, że tylko garstka przedsiębiorców produkujących dewocjonalia i nieliczni restauratorzy korzystają z bliskości Jasnej Góry.
– Trzeba skończyć z oglądaniem się na Jasną Górę – uważa Maranda. – Szanuję Kościół, ale szukałbym dla miasta rozwiązań niezależnych od Jasnej Góry. Muszą to być rozwiązania gospodarczo-edukacyjne. Marcin Maranda jest zdania, że Częstochowa może się stać miastem przemysłowo akademickim, ale pod warunkiem, że znajdziemy nisze w rynku. Jeśli u nas będą proponowane te same kierunki, które są gdzie indziej, to część studentów wybierze bardziej renomowane uczelnie lub większe miasta.
Sławomir Kokot sądzi natomiast, że Jasna Góra istnieje w pewnym sensie niezależnie od Częstochowy.
– To dzięki niej Częstochowa jest znana, ale przyjezdni często wstępują na Jasną Górę przy okazji pobytu w Krakowie, czy Warszawie, a Częstochowa nie jest ich celem – zauważa Kokot. Jasna Góra nie sprawi jego zdaniem, że firmy tu zostaną i młodzież będzie chciała tu pracować. By tak było prezydent miasta nie może być podległy poleceniom Warszawy, a powinien decydować samodzielnie dla dobra miasta. Sławomir Kokot podaje przykład wysokich podatków lokalnych od środków transportu, które spowodowały, że wiele firm po prostu wyrejestrowało samochody z Częstochowy i zarejestrowało gdzie indziej.
– Trzeba obniżyć lokalne podatki. Bez tego maturzyści nawet się nie rejestrują w urzędzie pracy, bo wiedzą, że nic ich w Częstochowie nie czeka, więc od razu po szkole uciekają za granicę – utyskuje kandydat KNP.
Trzecie pytanie dotyczyło problemów demograficznych i starzenia się częstochowskiego społeczeństwa.
Sławomir Kokot zauważa, że to problem wszystkich krajów niedawno przyjętych do Unii Europejskiej. Zatrzymanie tego trendu wymaga działań na skalę państwową, ale miasto musi przyciągnąć firmy, bo teraz miasto umiera, firmy się zamykają, nie ma popytu.
– Pomysły prezydenta Matyjaszczyka nie rozwiązują problemu, podnoszenie podatków to nie rozwiązanie – komentuje Kokot. – Na podatki ustawowe miasto nie ma wpływu, ale uchwałami można obniżać to, co jest zależne od miasta. Za zaoszczędzone pieniądze przedsiębiorcy utrzymają miejsca pracy. Chętniej zapłacą niższy podatek, a wysoki powoduje tylko zamykanie firm i brak wpływu do kasy miasta.
Zdaniem natomiast Marcina Marandy recepta jest tylko jedna: gospodarka miasta powinna być napędzana przez współpracę przedsiębiorców, uczelni i samorządu. Trzeba przygotowywać „pracownika na miarę”, dla przedsiębiorców, którzy wiedzą, jakie są potrzeby i wspomagać kształcenie zawodowe
– Jeśli miasto wesprze przedsiębiorców rozsądną polityką podatkową, i pomoże szkołom rozszerzyć ofertę potrzebnych kierunków, to ludzie przestaną wyjeżdżać – uważa Maranda i powołuje się na badania prof. Marka Szczepańskiego, które wykazały, że praca, bezpieczeństwo, czystość i oferta kulturalno-rozrywkowa są głównymi czynnikami powstrzymującymi mieszkańców miast przed emigracją.
Pytanie o podejście miasta do sportu pokazało spore różnice między podejściem obu kandydatów do tego zagadnienia.
Kandydat „Mieszkańców Częstochowy” żałuje, że został odwołany przez polityczne decyzje aparatu partyjnego z funkcji przewodniczącego miejskiej komisji sportu.
– Stało się tak, bo upominałem się o pieniądze na rozwój nie tylko trzech najpopularniejszych w Częstochowie dyscyplin – tłumaczy Maranda. – Oprócz piłki nożnej, siatkówki i żużla trzeba wspierać inne sporty, a mamy przecież w mieście wiele innych drużyn oprócz Włókniarza, AZS-u i Rakowa.
Marcin Maranda jest zdania, że wspomaganie sportu powinno się opłacać. Jeśli miasto inwestuje w sport, to inwestycja musi się zwracać. Jeśli drużyna sportowa jest znaną lokalną marką i rozsławia miasto, wtedy dotacje się zwrócą. Dotacje po prawie 900 tys. zł rocznie dla trzech największych klubów są przyznawane decyzjami politycznymi, a działacze nie pomnażają tych pieniędzy.
– Gdyby hala sportowa została oddana prywatnemu zarządcy, ten starałby się żeby obiekt zarabiał. W obecnej sytuacji są tam tylko miejsca pracy dla kolegów po linii politycznej, a płacenie zewnętrznej firmie 500 tys. zł za obsługę księgową jest niedorzeczne – Maranda krytykuje politykę Matyjaszczyka i dodaje, że kilkadziesiąt tysięcy kibiców, to spory odsetek mieszkańców miasta, o który politycy tez powinni zadbać. Dodatkowo Maranda argumentuje, że obecna inwestycja w sport to podniesienie stanu zdrowia przyszłych pokoleń i przyszłe oszczędności na służbie zdrowia.
Sławomir Kokot natomiast uważa, że działacze są po to, żeby działać. To oni powinni pozyskiwać sponsorów. Oczywiście póki nie będzie w Częstochowie silnych firm, to trudno będzie o sponsorów lokalnych.
– Miasto powinno wspomagać tylko szkoły i kluby młodzieżowe, żeby wychować dobrych zawodników, żebyśmy nie musieli szukać ich poza Częstochową, a wspomaganie biznesu przez miasto pozwoli na pojawienie się sponsorów. Działacze zaś, którzy zarabiają na biletach, niech się wykażą pracą i samodzielnością, a nie przychodzą po pieniądze do urzędu miasta – kwituje Kokot.
Pytanie piąte dotyczyło marzeń związanych z przyszłością Częstochowy za kilkadziesiąt lat.
Sławomir Kokot marzy o wolności i mieście wolnych ludzi.
– Mam na myśli nie tylko wolność w sensie politycznym, wolność od układów i nacisków partyjnych. Marzy mi się, żebyśmy mogli pracować tam gdzie chcemy, płacić ubezpieczenia tam gdzie chcemy, płacić za wywóz śmieci komu chcemy, żebyśmy mieli wolność wyboru… – mówi Kokot, który wolałby w 2060 roku widzieć w Częstochowie więcej terenów zielonych niż betonowego „manhattanu”. Ważne jego zdaniem jest też infrastruktura drogowa, bo to ona przyciąga inwestorów. Brak korków, wygodna komunikacja i łatwość dojazdu do firm stwarzają dobry klimat dla biznesu.
– Obecne pomysły niewiele zmienią. Prezydent przetnie wstęgę, orkiestra zagra, pewnie jeszcze poświęcą, a korek spod McDonalda przesunie się kilkaset metrów dalej pod galerię Jurajską… To nie jest rozwiązanie, potrzebna jest normalna obwodnica.
Sławomir Kokot marzy też o rozwoju lotniska w Rudnikach. Mówi, że zwolnienie go z podatków mogłoby pozwolić mu na bycie konkurencyjnym. Faworyzowanie wybranych lotnisk przez władze wojewódzkie blokuje bowiem rozwój lokalnego transportu powietrznego.
– Wolność ma polegać na świadomych i odpowiedzialnych wyborach. To ludzie wiedzą, co jest dla nich dobre, a nie urzędnicy samorządowi. Marzę o tym, by obywatele i firmy mieli te same warunki, a nie byli przymuszani do przyjęcia narzuconych rozwiązań – tłumaczy Kokot.
Marcin Maranda marzy natomiast o samorządności. Uważa, że Częstochowianie są ambitnymi ludźmi, tylko politycy tego nie wytrzymują. Maranda marzy o samorządnym mieście na wzór podobnych wielkością miast Niemiec, czy Francji, o mieście gdzie jest oferta kulturalna i rozrywkowa, gdzie można miło spędzać wolny czas.
– Najlepszymi miastami zarządzają samorządowcy, a nie partie polityczne – mówi Maranda. – Marzę o mieście zarządzanym przez ludzi uczciwych i merytorycznie przygotowanych. Wtedy infrastruktura będzie przyjazna, tak samo system podatkowy. Wywierajcie presję na polityków, by tak było! – Maranda apeluje na koniec do zgromadzonych gości.
Gdy przyszła kolej na pytania od publiczności, kandydatom zrzedły nieco miny, bo pierwsze pytanie było prośbą o przedstawienie siebie i swojego programu w języku obcym. Marcin Maranda obiecał, że gdy zostanie prezydentem, to w trzy miesiące przeszlifuje swój angielski i francuski do stopnia pozwalającego na swobodne mówienie o polityce. Sławomir Kokot również włada europejskimi językami na poziomie, jak to określił, pozwalającym na swobodną turystykę, ale na mówienie o polityce nie dał się namówić.
Wypytani o problemy dzielnic peryferyjnych kandydaci znów pokazali dobrą znajomość problemów miasta, a nieco dłużej skupili się na odpowiedzi na pytania dotyczące Alei.
– Akcja „Aleje – tu się dzieje” niewiele pomaga Alejom – Uważa Marcin Maranda. – Pieniądze podatników są marnowane na festyny, a firmy w Alejach padają Jeśli w centrum miasta jest darmowa oferta rozrywkowa to nikt nie zapłaci za wejście na koncert do klubu.
Zdaniem Marandy należy zaprosić przedsiębiorców do konsultacji, a kulturą nie powinni się zajmować partyjni aparatczycy, tylko ludzie, którzy ją tworzą. Warunkiem uzdrowienia sytuacji są też wolne konkursy na stanowiska w Urzędzie Miasta.
Zgadza się z nim Sławomir Kokot, który dodaje, że oprócz konkursów, także przetargi powinny być transparentne, niedopuszczalne jest by fikcyjne firmy pozwalały wygrywać tej jednej z góry „ustawionej” i trzeba także skończyć z aneksami do umów. Tak jak Maranda uważa, że festyny w centrum zabijają kulturę i sztukę, Kokot uważa, że galeria blisko centrum zabija handel i usługi. Zbytnia bliskość galerii odciąga inwestorów z Alei. Miejsce na nie jest dalej od centrum, tak samo jak na festyny.
Na nasze pytanie o możliwości rozwoju turystyki w regionie Częstochowy obaj panowie zgodnie odpowiadają, że miliony odwiedzających miasto pielgrzymów powinny stąd wyjeżdżać z pełną wiedzą na temat oferty turystycznej regionu. Argumentują, że każdy pielgrzym może być potencjalnym turystą i wrócić do nas z rodziną, by skorzystać ze sportów plenerowych, skoczyć na spadochronie w Rudnikach, pożeglować w Poraju, po wspinać się w Olsztynie, spróbować jazdy konnej, psich zaprzęgów, quadów, zwiedzić jaskinie… Zamiast wydawać pieniądze na festyny należałoby ustawić wzdłuż tras przemarszu pątników stanowiska z folderami, ulotkami i dobrze doinformować wiernych o pozareligijnej ofercie regionu. Wtedy miasto będzie miało szansę na turystyce zarobić.
Debata rozpoczęła się i zakończyła głosowaniem. Na początku Matyjaszczyk dostał 22 głosy, Warzocha 4, Szewiński 8, Maranda 9, a Kokot 19. Wyniki na koniec debaty sporo się różniły. Matyjaszczykowi pozostało już tylko 7 zwolenników, a Warzosze i Szewińskiemu po jednym. Sławomir Kokot dostał 25 głosów, a Marcin Maranda – 39. (Na początku głosowało 73 gości, a na koniec – 81. Liczba głosów nieważnych zmniejszyła się z 11 do 8.)
– Jako Ośrodek Studiów O Mieście jesteśmy zmartwieni faktem, że na półtora miesiąca przed wyborami samorządowymi część kandydatów z najwyższymi wynikami w sondażach przedwyborczych nie przedstawiła swoich programów, a niekiedy nawet nie ogłosiła oficjalnie swojej kandydatury. Taka postawa uniemożliwia mieszkańcom dobre poznanie osób kandydujących na stanowisko prezydenta naszego miasta. Mamy nadzieję, że to nie ilość pieniędzy wydanych na kiełbasę wyborczą zadecyduje o tym, kto wygra wybory, lecz kompetencje oraz dobry program. W najbliższym czasie nie wykluczamy możliwości powtórzenia debaty w szerszym gronie kandydatów – komentuje Jędrzej Pyzik z OSOM.
2 komentarzy
Dobry pomysł publicznej debaty przedwyborczej koncertowo olany przez przedstawicieli nie naszych partyjnych koterii dominującego nurtu “drapieżców samorządowych” SLD/PO/PIS. Niektóre problemy poruszane w trakcie debaty – huta, rola JG… – to irrelewantne – nieistotne bicie piany. Są konkretne zadania samorządu gminy i powiatu, a wśród nich wiele “kulejących” – zaniedbanych i pozostawionych sobie – problemów miasta i jego mieszkańców i na nich powinna koncentrować się debata. Nad niektórymi wypowiedziami kandydatów na prezydenta (“wspomaganie biznesu przez miasto pozwoli na pojawienie się sponsorów”,” Sławomir Kokot marzy też o rozwoju lotniska w Rudnikach. Mówi, że zwolnienie go z podatków mogłoby pozwolić mu na bycie konkurencyjnym”…) litościwie zamilczę.
Dobry pomysł publicznej debaty przedwyborczej koncertowo olany przez przedstawicieli nie naszych partyjnych koterii dominującego nurtu “drapieżców samorządowych” SLD/PO/PIS. Niektóre problemy poruszane w trakcie debaty – huta, rola JG… – to irrelewantne – nieistotne bicie piany. Są konkretne zadania samorządu gminy i powiatu, a wśród nich wiele “kulejących” – zaniedbanych i pozostawionych sobie – problemów miasta i jego mieszkańców i na nich powinna koncentrować się debata. Nad niektórymi wypowiedziami kandydatów na prezydenta (“wspomaganie biznesu przez miasto pozwoli na pojawienie się sponsorów”,” Sławomir Kokot marzy też o rozwoju lotniska w Rudnikach. Mówi, że zwolnienie go z podatków mogłoby pozwolić mu na bycie konkurencyjnym”…) litościwie zamilczę.
Brawo Marcin Maranda. Oby wynik z debaty odzwierciedlał wynik podczas wyborów !!!
Brawo Marcin Maranda. Oby wynik z debaty odzwierciedlał wynik podczas wyborów !!!