Niebanalny, żartobliwy, absorbujący – najnowszy spektakl Teatru im. A. Mickiewicza rokuje wielkie nadzieje na to, że nie tylko podbije serca teatrofilów, ale przede wszystkim przekona do teatru tych, którzy za nim do tej pory nie przepadali. Czy „Być jak Kazimierz Deyna” w reżyserii Gabriela Gietzky’ego rzeczywiście stanie się repertuarowym przebojem?
Bylebohater
Bohater? Jaki bohater! Przeciętniak, humanista w dodatku, bez sukcesów i wygórowanych ambicji, niby wykształcony, ale mało praktyczny. Na pewno nieco sfrustrowany. Za bardzo nie wie, jak żyć, idzie zatem po omacku, aby dojść do „jako takiej-byle jakiej” stabilizacji. Pachnie Adasiem Miauczyńskim i słodko-gorzkimi filmami Petra Zelenki…
Jego życie nie jest wzniosłe, a on sam nie musi podejmować ważkich decyzji. Autorytetów wokół siebie też nie ma, za to w galerii groteskowych postaci przebierać może do utraty tchu, a nawet i nadziei. Pod dostatkiem ma również absurdów dnia codziennego, więc wybiera i opowiada…
Zszyte ze wspomnień
Opowiada prosto, a barwnie o swoim trzydziestoparoletnim życiu – od chwili swojego narodzenia do momentu, w którym sam staje się ojcem. Jego los streszcza się w krótkich, dynamicznych i satyrycznych etiudach. W ich tle toczą się zmiany polityczno-społeczne od czasów PRL-u lat 70. do dzisiaj, a na scenie obalany jest mit Polski katolickiej, walczącej, niepokornej, patriotycznej i rodzinnej. Z poszatkowanych wspomnień wyziera obraz politycznego konformizmu, słabych więzi rodzinnych, bezsensownej edukacji, uwłaczającej emigracji zarobkowej, a także miłości: przygodnej i daleko odbiegającej od ideału – wprawdzie nie brzmi to wesoło, ale w trakcie oglądania spektaklu widz ma niekłamany uśmiech na twarzy. Przygnębienie trafia do widza z opóźnieniem…
Gra drużynowa
Czasem na trybunach nas wygwiżdżą, rzadziej będą wiwatować, raz strzelimy gola, a innym razem samobója – w życiu jak na meczu. W spektaklu Gietzky’ego liczy się gra drużynowa – niekwestionowany atut przedstawienia. Aktorzy płynnie przechodzą z jednej roli w drugą, z planu pierwszego w tło – wprawdzie towarzyszą temu liczne, choć błyskawiczne przebieranki, ale precyzja i dynamika gry aktorskiej budzi respekt. Na scenie jest tłoczno (gra 11 zawodników), jednak praca zespołowa jest przemyślana, wypracowana i efektowna – aktorzy w pełni rekompensują brak muzyki czy rozbuchanej scenografii, a w dodatku robią to tak, że widz nie ma szans odczuć znużenia podczas tej 90-minutowej rozgrywki. Jakby tego wszystkiego było mało, aktorom udaje się stworzyć wyraziste postaci, których powiedzonka niechybnie zapadają w pamięć.
Worek bez dna
Otwarcie sezonu w częstochowskim teatrze niewątpliwie uznać można za udane. Premierowy spektakl w reżyserii Gietzky’ego bawi, zaskakuje, a przede wszystkim angażuje widza. Tematyka przedstawienia jest na tyle różnorodna i bogata, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie: od narodzin, przez wstydliwe dojrzewanie, znienawidzone rodzeństwo, miłosne igraszki, szukanie pracy, do spowiedzi i pogrzebu. Wnikliwie obserwacje zostały okraszone ironią, a zaserwowane – ze zdrowym dystansem. Bez patosu, dydaktyzmu czy wymuszonych wzruszeń. „Być jak Kazimierz Deyna” to trafna, ironiczna, ale gorzkawa analiza polskości ostatnich trzydziestu lat.
Zdjęcia: materiału Teatru im. Am Mickiewicza