Z wiekiem bardziej cenię sobie chłodek świętego spokoju niż gorączkę ideowego zaangażowania. Dlatego reaguję ospale, albo wcale, gdy próbują wymusić na mnie potępienia dla czynów ideowo niecnych. Ktoś tam przebrał się w mundurek, hajlował, a do tego pod poduszką trzymał „Mein Kampf” – mam się oburzyć. I… tam… nie chcę mi się. Inny łazi w berecie z Leninem pod pachą i wzywa do tępienia burżujów – zakazać i skuć mu mordę. A tam… też mi się nie chce.
Młodość cechuje nonkonformizm i urzeczenie radykalizmem. Im mocniejsze słowo, tym milsze dla młodego ucha, im radykalniejszy pomysł na zmianę świata, tym słodszy dla młodego ducha. Socjalizm i faszyzm – idee mające porywać młode rzesze, nie różniły się wielce od siebie ani formą, ani treścią. Takie samo było urzeczenie młodzieży, tej śpiewającej „Bella ciao” i tej od „Giovinezza”, z taką samą mocą lali po łbach pałami politycznych przeciwników. O konsekwencjach urzeczenia totalitarnymi ideologiami nie ma tu co wspominać, przynajmniej moje i starsze pokolenia mają je dobrze wkodowane w pamięć.
Niedojrzały nonkonformizm ma swoje prawa natury. Jeśli wbija się do głowy obowiązującą „poprawność”, to ta wychodzi z drugiej strony. Zwulgaryzowany faszyzm przyciąga modą na „silną osobowość”, prymityw komunizmu usprawiedliwia bunt przeciw wszelkim normom. Jedno warte drugiego, bo zwulgaryzowane idee usprawiedliwiają rebelię i prawo silniejszych do narzucania innym swoich zasad. Przyzwoity liberał, taki od „żyj i pozwól żyć innym”, najchętniej widziałby takowe ideologie, jeśli nie w piekle, to przynajmniej w wychodku.
Są ludzie, którzy oklaskami powitali wyrok sądu skazujący na więzienie młodzieńca, propagującego faszyzm przez intonowanie durnej przyśpiewki. Ci sami ludzie z oburzeniem przyjmują aresztowanie innego młodzieńca, który w równie prymitywny sposób propagował komunizm. Taka tradycja: bić obcych, bronić swoich, jesteśmy tolerancyjni wobec poglądów, z którymi się zgadzamy i pryncypialnie surowi wobec „wrogów tolerancji”. Widać świat opinii publicznej, choć zarojony profesorami i artystami, niewiele się różni od światka kibolskiego.
A ja to walę, mnie dobrze się żyje, gdy każdy może mówić, to co myśli, a myśleć to co chce. Nie dam się nabrać na przesądy inkwizycyjne, w których nie wytępiona w porę idea i nie spalony heretyk jest zagrożeniem, niosącym w nasz dom ognie piekielne. Ludzie w większości są normalni, a więc przywiązani do pewnych norm społecznych, szanujących i chroniących odrębność jednostek, zatem dziś nam żaden totalitaryzm nie grozi. Istnieje za to inne poważne zagrożenie: żerowanie przez przedsiębiorców politycznych na ludzkiej głupocie i ludzkich emocjach. Faszyzm i komunizm to dziś przydatne rekonstrukcje, tworzone w celu zarządzania strachem i nienawiścią. Spragniona kariery polityczna hiena sprawnie tresuje obywateli dzięki podstawowej komendzie: „bierz go”. Bierz go, ugryź lewaka, prawaka, faszystę, komunistę, Murzyna, Białasa, homo lub hetero, feministkę, katola…
Nie polecam dać się tak tresować, bo od gryzienia zęby się psują, a jeszcze bardziej charakter. Higiena wymaga, by się zachowywać jak człowiek, a nie jak Burek. Nawet jeśli ten Burek, to sympatyczna psinka.