Wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych utwierdzają przekonanie, że „społeczeństwo jeszcze nie dorosło do kobiety-prezydenta”. Dziwnie to brzmi w naszym kraju, gdzie mieliśmy kobiety w funkcji Premiera (H. Suchocka, E. Kopacz i B. Szydło), Marszałka Sejmu i Senatu, ministrów, prezydentów miast, prezesa NBP i dużych podmiotów gospodarczych. Zazwyczaj ta teza powtarzana jest przez facetów polityków obawiających się konkurencji.
Wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych potwierdzić mogą dość pesymistyczną tezę, że ludzie uważani za rozsądnych wybierają sobie za wodzów, postacie dla nas prawie odrażające. I to nie tylko w Stanach, bo podobnie pisać można o byłym Prezydencie Czech, obecnym Słowacji, o nieformalnym, ponownie obranym, władcy Gruzji, o b. Premierze Włoch itd. Dziwić może nie tyle wybór Amerykanów, co bezkrytyczny odruch lizusowski naszych polityków wobec takowego wyboru. Po Trumpie nie możemy się spodziewać niczego dla nas dobrego, zatem ostentacyjne owacje albo usilne wmawianie posiadanych „dobrych kontaktów”, budzić mogą niestrawność wobec odruchów z mentalności kolonialnej.
Co zaś do kobiet… Nieszczęściem naszych czasów jest przywłaszczenie przez grupkę politycznych radykałów prawa decydowania kto zasługuje na tytuł kobiety – polityka. Ani pani Szydło, ani pani Suchocka, ani pani Gronkiewicz-Waltz, na takowy tytuł nie zasłużyły, bo nie miały „w swojej agendzie” obrony praw kobiet. Co gorsze, cała ta trójka pozostawała wierna tradycjonalnemu liberalizmowi uznającemu, że istnieją jedynie prawa człowieka przysługujące w równym stopniu każdemu, bez względu na płeć, wyznanie, rasę, narodowość itp. Pani Kamala Harris też tak uważała, zgodnie z tym przekonaniem godnie wykonywała obowiązki prokuratora stanowego. Szantażem, krzykiem i innymi formami nacisku wymuszono na niej, by jednym z najważniejszych tematów kampanii zrobić „prawa kobiet”. Efekt – nie uzyskała większościowego poparcia nawet u pań.
Ta lekcja jednak nie dociera do głów nadambitnych kreatorek doktryny feministycznej. Powtarzają, w ślad za facetami, że społeczeństwo jeszcze nie dorosło. Ale do czego miało dorosnąć? Do tego, by ktoś nam miał wybierać drogę do szczęścia i – z pomocą policji – pilnował, by z tej drogi nie schodzić? Wybór własnej drogi to podstawa wolności i godności człowieka. Dorosłość to umiejętność przyjęcia na siebie odpowiedzialności za błędy popełnione przy życiowych wyborach. Zatem takowe narzekanie rozumieć trzeba jako smutek, że społeczeństwo jeszcze nie zdziecinniało. Nie powierzyło bezkrytycznie swojej wolności w ręce „politycznych rodziców”, nie oddało im poczucia odpowiedzialności.
Polityka zna wiele postaci kreujących siebie na wyłącznych reprezentantów i wyrazicieli interesów jakiejś grupy, narodu czy klasy. Lenin reprezentował proletariat, Hitler Niemców itp. W większości przypadków to przywłaszczenie kończyło się źle dla reprezentowanych. Czy nie inaczej może być z przywłaszczeniem sobie praw do reprezentowania kobiet? Jedno z głównych haseł to „prawa reprodukcyjne” (moje ciało, mój wybór). Czyż nie jest to idealne „prawo” dla nieodpowiedzialnych facetów, na wieść o „problemie” twierdzących: twoje ciało, twój kłopot…?
Ale jeśli ktoś jest przekonanym o własnej mądrości i przywileju wybierania innym dróg do szczęścia, dyskusja z takową mędrczynią nie jest możliwa.
Jarosław Kapsa
1 Komentarz
No cóż wiele racyj bezdyskusyjnych, ale cóż… pozostaje otwartym pytanie kluczowe: kto, kiedy i dlaczego tak łatwo spartaczył przebieg procesu ewolucji ustrojowej i rozkwitu idei samorządności lokalno-regionalnej…?
I czy to w ogóle było praktycznie możliwe przy tych zasobach kapitału ludzkiego i finansowego?
Dlaczego kurwy, oszuści, kombinatorzy i złodzieje różnych profesji przejęli władzę i bez umiaru doją frajerów?
I urządzili się w tej coraz bardziej prowincjonalnej czarnej dziurze z zatęchłym i niezdrowym powietrzem?
Trudno uwierzyć by los naszego coraz mniej miasta się odmienił?
Bo niby kto miałby to zrobić a wcześniej wykoncypować i skutecznie wdrożyć plan / programy odwrócenia niszczących to miasto trendów gnilnych procesów?
Czasu zmarnowanego nie wróci nikt…
Debilizm, infantylizm, niekompetencja, brak wyobraźni i nieodpowiedzialność kolejnych ekip rządzących zgubiły to miasto …