Kiedy zrozumiemy, że polityka historyczna budzi, miast uczuć humanitarnych i patriotycznych, wymioty zażenowania? Mieszanka prawdy i kłamstwa, edukowanie poprzez wiązanie mózgu użytecznymi mitami, nie ochrona pamięci zbiorowej, lecz cyniczne na niej żerowanie, swoista nekrofilia uwłaszczająca rzeczywistym ofiarom. Można tak pisać o polskiej polityce historycznej. Ale identyczne słowa krytyki należą się także zasłużonemu instytutowi Yad Vashem, organizatorowi konferencji z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu.
Piszę to przed konferencją, nie odnosząc się do treści wypowiadanych tam słów. Istota bowiem w konstrukcji, nie w wypełnieniu. Dzień Pamięci ustaliło Zgromadzenie ONZ w 2005 r. przyjmując za podstawę rocznicę – 27 stycznia – wyzwolenia obozu zagłady w Oświęcimiu (Auschwitz – Birkenau). I to już rodzi problem. Dla mnie, jako mieszkańca Częstochowy, Holocaust to tragiczne dni września i października 1942 r., dla mnie symbolem są transporty do Treblinki. To był dramat mojej „małej Ojczyzny”, to była nie tylko śmierć 40 tysięcy ludzi, lecz śmierć tej starej, tradycyjnej Częstochowy, to była jej Zagłada i o tej Zagładzie (Holocauście) trzeba pamiętać do końca świata i dłużej. 27 stycznia 1945 r., było już prawie po wojnie, było już po Zagładzie, zajęcie przez Armię Czerwoną Oświęcimia było epizodycznym wydarzeniem. Większość więźniów obozu Auschwitz wcześniej pognano w ramach „marszu śmierci”, ofensywa sowiecka ich nie uratowała.
Do Izraela na konferencję zaproszono z prawem głosu czterech prezydentów byłych wielkich mocarstw: Rosji, Francji, Wlk. Brytanii i USA. Polska była też zaproszona, ale bez prawa głosu dla prezydenta. Może to oburzać, ale organizatorzy dokonali swoistej „rekonstrukcji”, w 1945 r. tylko owe mocarstwa miały „prawo głosu”; tym samym, to one ponoszą odpowiedzialność, dlaczego Oświęcim wyzwolono dopiero 27 stycznia 1945 r. Czas ma swoje wymierne znaczenie. W sierpniu 1944 r. Armia Sowiecka nie tylko bezczynnie obserwowała dramat Powstania Warszawskiego, była także nad Wisłą koło Tarnobrzegu, do Oświęcimia stamtąd jest ok 100 km. Styczniowy rajd czołgów Chochriakowa znad Wisły do Częstochowy trwał cztery dni: od 12 do 16 stycznia. Do Oświęcimia było trochę bliżej, nie było po drodze umocnień, w sierpniu 1944 r., w dodatku, prawie cały obszar Ponidzia opanowany był przez polską partyzantkę (Republika Pińczowska). Między sierpniem 1944 r. a styczniem 1945 r. w Auschwitz zginęło ponad 500 tys. ludzi, w większości już nie polskich obywateli (ich wymordowano wcześniej), ale węgierskich, greckich, francuskich, holenderskich… Czas miał swoje wymierne znaczenie, dla każdej z tych ofiar.
Czy dziś spadkobiercy przywódców mocarstw: Rosji, USA, Francji i Wlk. Brytanii staną przed potomkami ofiar i wytłumaczą się z tej „morderczej zwłoki”? Czy z pokorą przyznają: „zrobiliśmy za mało, by uratować tysiące istnień ludzkich… to jest nasza odpowiedzialność, którą trzeba nieść w naszych sumieniach…” Nie padną takie słowa. Polityka historyczna służy wyparciu się odpowiedzialności, działa jak chemiczny wybielacz sumienia.
Nikt nie czuje odpowiedzialności za zaniechania doprowadzające nie tylko do zwielokrotnienia zbrodni Holocaustu, milczano także wobec ludobójstwa komunistycznego, milczy się dziś wobec zbrodni w Syrii. Ofiary nie mają prawa głosu, politycy sumienie mają czyste, nigdy nieużywane.
2 komentarzy
Uwagi jak najbardziej stosowne, prawdziwe, tragiczne i smutne. Sumienie, etyka, moralność to rzadkość w tych lepszych czasach. Jeżeli się czasem zdarzy to jesteśmy zdumieni. Tak bardzo żal, że większość ludzi tego nie zauważa. Dominuje egoizm i obojętność. Tragiczna historia naszego narodu polskiego nie wzbudza emocji w nowym pokoleniu Polaków. Dlaczego ? Rodzin bez tradycji coraz więcej, wykrusza się stare pokolenie. Edukacja historyczna na kiepskim poziomie. Żal, że gdy nas zabraknie. Gratuluję świetnego felietonu. Odnoszę czasem wrażenie, że również dzisiaj większość polityków zatraciła cechy ludzkie, aż wierzyć się nie chce, że tylu nieodpowiedzialnych i nie przygotowanych do rządzenia krajem zasiada w obu polskich parlamentach.
Uwagi jak najbardziej stosowne, prawdziwe, tragiczne i smutne. Sumienie, etyka, moralność to rzadkość w tych lepszych czasach. Jeżeli się czasem zdarzy to jesteśmy zdumieni. Tak bardzo żal, że większość ludzi tego nie zauważa. Dominuje egoizm i obojętność. Tragiczna historia naszego narodu polskiego nie wzbudza emocji w nowym pokoleniu Polaków. Dlaczego ? Rodzin bez tradycji coraz więcej, wykrusza się stare pokolenie. Edukacja historyczna na kiepskim poziomie. Żal, że gdy nas zabraknie. Gratuluję świetnego felietonu. Odnoszę czasem wrażenie, że również dzisiaj większość polityków zatraciła cechy ludzkie, aż wierzyć się nie chce, że tylu nieodpowiedzialnych i nie przygotowanych do rządzenia krajem zasiada w obu polskich parlamentach.
Parlament mamy jeden. Na szczęście.
Parlament mamy jeden. Na szczęście.