Zdecydowanie uznaję wyższość dni świątecznych nad powszechnymi. Jest coś prawdziwego w tym micie, że świątki na rzecz poniedziałków i piątków ograniczono w wyniku grzechu pana Adama i jego małżonki Ewy. Przecież kto bez grzechu, ten pracować nie musi, nie ma takich potrzeb.Uznaję więc poważne racje przemawiające za tym by dzień święty świecić. Jako człowiek światowy i tolerancyjny, świętuje z przyjemnością zarówno szabat jak i niedzielę; nie wahałby się poświętować nawet w muzułmański piątek czy szewski poniedziałek. Skoro praca karą jest za grzechy, to nie dziwcie się,że nie lubię kar.
Święta, to nie jest czas uwielbianego ( przynajmniej przeze mnie) lenistwa. Nie dadzą mi przyjąć pozy horyzontalnej na kanapie z książką w ręku…Najpierw jest ciężka praca z przygotowaniem, potem równie niewdzięczna z konsumpcją przygotowanego nadmiaru. Do tego dochodzi obrzędowość, która nie przeszkadza mi w prywatnym gronie, lecz drażni w szerszej przestrzeni publicznej. Szanując katolików, jakoś się czuję niezręcznie, gdy idąc na ich spotkania opłatkowe muszę z zupełnie nieznanymi mi ludźmi dzielić się życzeniami. Nie znam gościa, albo jeszcze gorzej znam i nie lubię, a muszę z uśmiechem pruderii bąkać o szczęściu i zdrowiu dla niego. Zdrowie, tak i owszem, to życzę każdemu…Ale szczęścia…w czym…W tym, że po ceremonii wsadzi mi nóż w plecy albo widelec w oko i szczęśliwie uniknie sankcji prokuratorskiej. Mam tę słabość, że bliższe mi jest moje oko, niż jego szczęście.
Mogę też na takiej uroczystości trafić na polityka. Przykręci się zawodowy patriota, zarabiający na kolejnego porsza, deklamacją bym mocniej kochał Ojczyznę…Albo wrażliwy lewicowiec, co zarobił na wrażliwości na wille z ogródkiem, zabierając biednym i dając bogatym…Amator wolności ( własnej) żyjący z krępowania mnie prawnymi przepisami…Każdy ma prawo żyć i być, ale dlaczego miałbym im życzyć szczęścia. Politycy, a poznałem w życiu kilku, nie są z natury źli, oni maja tylko pracę paskudną. Mogę więc się przełamać: tym, których znam, życzyć jak najlepiej w ich prywatnym bycie…Ale szczęścia i sukcesów w pracy zawodowej…o nie, tu bym sobie darował.
Czy mam dobrze życzyć ogółowi Częstochowian. Nie wiem co to jest ten ogół, więc tym bardzie co mu dobrze robi. Z debat o kulturze miejskiej wynika, że w Częstochowie najwyżej cenione jest mordobicie. Czy mam więc życzyć ogółowi miłej takowej rozrywki ?
Są jeszcze prawdziwi Polacy, pilnie baczący bym przed ich flagą stał sztywno na baczność. A mnie kręgosłup siada i nóżki uginają, żaden sztandar już mnie nie wypręży…Żadne mnie hasło do wojny nie porwie, bo łatwej jest mi być bitym niż bijącym…Szacun, Polaki, ale i wam nie będę życzył dobrego bicia.
Trwaj choinko, ocieplaj swym aromatem klimat naszych dni…Pusty talerz przypomina o tych, których już braknie u stołu,blask świecy niech będzie nadzieją dla chorych….
Zapomnę, że ściek, którym płynie brudna woda nazywa się Wartą, że na taką „małą Ojczyznę” mnie skazano…Lepszego życia mieć już nie będę, gorsze zawsze może przyjść. Gdy się człowiek z tym pogodzi, karp smakuje lepiej.