Między bilbordami reklamującymi proszki do prania zawiśnie wielka tablica z napisem „Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę”. Słusznie i prawidłowo. Bardziej jeszcze ucieszyłbym się z napisu na murze znanego obiektu na Wartą: „Zabijam, kradnę, siedzę”. Cały pomysł „napisowy” wynika ze sprawdzonej metody prowokacji medialnej. Na sam napis nikt by uwagi nie zwrócił, na szczęście w sukurs przychodzą spragnione tematu media. Dzięki nim nagłośnione są racje wieszaczy bilbordów. W odpowiedzi pojawi się riposta papistów podkreślających swoje przywiązanie do wiary przodków. Gdybyśmy mieli jeszcze prężne mniejszości, być może czekałaby nas fascynująca ścienna debata teologiczna. Cóż, żyjemy w kraju tolerancyjnym. W Stanach Zjednoczonych…