„Zachodni kapitał hipermarkeciany hasał sobie przez 20 lat po polskim rynku, jak dzik po polu kapusty. Wyrywał frukty i rył bezkarnie glebę, tak długo, aż opanował 75 % pola uprawnego. Pomyślicie może, że już się najadł i mu wystarczy? Oj, niestety nie, te dziki tak mają, że jak mądrego gospodarza nie ma, to łupią do końca i nawet głąba nie zostawią. Zobaczył to biedny rolnik, siadł zatroskany na rowie i pomyślał. Czy tu w tym lesie, nie ma gajowego albo leśniczego, co by się tym rozbestwionym stadem zajął? I po co wpuścili obcą zarazę na nasze pola i wdrożyli okres ochronny na czas nieokreślony.
Za rządów Platformy był jeden gajowy z wąsami i drugi leśniczy w krótkich gatkach, mieli kolegów rządowych, mieli szybkie wozy, drogie strzelby i dużo amunicji, ale chęci mieli mało. Przez osiem lat chodzili tylko po lesie i zbierali złote runo, gdzie drogi zagajnik albo ciemny śmietnik służył im za miejsce spotkań. Tylko czasami dla draki, odstrzelili jakiegoś partyjnego jelenia. O dziwo, dzików nigdy nie widzieli, a może nie chcieli widzieć, bo wiadomo, bigos i kapusta w euro, po polowaniu nie zaszkodzi.
Nastały czasy PiS-u i pojawił się w lesie nowy leśniczy, pan srogi i sprawiedliwy, pochylił się nad rolnikiem, po plecach poklepał i postanowił bezpańskie dziki opodatkować, aby trochę im tego pola odebrać i polskim kupcom dopomóc. Ale jak to zrobić? – intensywnie pomyślał…
Pierwsza ustawa poszła w piach, mieli ustrzelić dzika, a ustrzelili polską krowę, druga ustawa została zablokowana przez Unię Europejską, bo nierówno traktuje podmioty gospodarcze i tu nowy rząd mocno się przekonał, jakie szable mają zachodnie dziki i jak mocno będą chronić tak łatwo zagarniętego pola. Rząd się jednak odwołał i czeka z decyzjami do 2018 roku, a przy takiej tendencji rozszerzania się dzikiej nawałnicy, to rok 2017 będzie ostatnim rokiem działalności małych i średnich polskich sklepów. A jak będzie potem wyglądał rynek, jak szarża odyńców poczuje, że mają wolną drogę i brak konkurencji – łatwo przewidzieć.
Tymczasem dzika gromadka szczelnie osaczyła uprawne pole i za kulisami kwiczy na całą Europę, jak to w polskich lasach i na polskich polach, demokracji brakuje i jaka im się krzywda dzieje. Słysząc te jęki, nowy przestraszony leśniczy zaszył się gdzieś w lisiej norze i czeka, aż wrzawa ucichnie. Sęk w tym, że dziki mają pełne nory zapasów, dotowane legowiska, służby leśne w kieszeni i tego planowanego podatku nie za bardzo się boją. Ponieważ mają za sobą cały ten europejski chlew, gdzie świnia za dzika i dzik za świnię życie by oddał, a my dumni Polacy mamy tylko przy tych tucznikach pracować. Problemu nie rozwiąże się tym, że leśniczy dostanie dwie lub trzy główki kapusty na miesiąc, problem rozwiązać można tylko w jeden prosty, kategoryczny i skuteczny sposób, a mianowicie, odtrąbić na całą Polskę hejnał, że okres ochronny polowań na dzika, bezpowrotnie minął. Należy zatem, część dzików ekonomicznie odstrzelić, resztę pogonić z powrotem do lasu: niemieckiego, portugalskiego, francuskiego i angielskiego. Bo w ich państwach polskie dziki nie mają szans się panoszyć, bo tam jest świadomy i logiczny leśniczy, który broni swego pola jak twierdzy.
Jeżeli tego gorącego tematu Nadleśnictwo PiS-u nie zrozumie, to polskie kupiectwo będzie tylko smutnym wspomnieniem, tragicznym w skutkach. Bo z tego gospodarskiego stołu zniknęły już trzy nogi: bankowość, przemysł i handel, a na jednej nodze usług, ustać nie sposób.
A w naszym lesie jak na razie, wszystko po staremu, dziki grasują, świnie się pasą, głąby protestują, kapusta się kisi na zachodnich kontach, a w oddali słychać, krotochwilny rechot zielonych żab…”
1 Komentarz
Panie Stefański z grubsza zgoda, ale obiektywnie rzecz biorąc pogłowie świń w Polsce spadło, tylko króliki mogą nas uratować i totalne kurewstwo…
Panie Stefański z grubsza zgoda, ale obiektywnie rzecz biorąc pogłowie świń w Polsce spadło, tylko króliki mogą nas uratować i totalne kurewstwo…