„Jeszcze kilka dni temu wszyscy go klepali po plecach, stawiali wódkę i mówili kochany mój. A radny Danek (SLD) tańczył jak rasowy piesek przy nodze swojego pana, a teraz nikt go nie zna, nikt go nie kojarzy, nikt go nie widział” – ten wpis kibica na jednym z forum, po wypowiedziach władz miasta w związku z aresztowaniem Artura S., w zasadzie wystarczy za komentarz.
Gdy Artur S. kilka tygodni temu trafił do aresztu na trzy miesiące, po tym jak ABW, CBA i prokuratura w Lublinie oznajmili, iż prowadzone jest śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej, która zajmowała się praniem brudnych pieniędzy i oszustwami podatkowymi (chodziło o handel paliwami) – kibice Włókniarza zadrżeli z niepokoju. Nie czas i nie miejsce, by rozstrzygać, czy S. jest winien czy też nie, zastanawia natomiast postawa „kolegów”, ba… „przyjaciół”, którzy jeszcze nie tak dawno pławili się w chwale Artura S., a dziś odżegnują się od znajomości z nim.
W ubiegłym roku o tej porze lokalne media (popierające prezydenta Matyjaszczyka – SLD) rozpisywały się o tym, jak to „dzięki zaangażowaniu finansowemu Artura Sukiennika i jego firmy K.J.G. Company oraz niestrudzonemu Ireneuszowi Winiarskiemu, który z ogromną determinacją poszukiwał sponsorów, klub z ul. Olsztyńskiej stanął na nogi”. Zaledwie dwa miesiące temu „prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk wręczył w Ratuszu Miejskim statuetki Mecenasa Sportu 2013 za wkład w rozwój i wspieranie częstochowskiego sportu” – wyróżnienie otrzymała firma K.J.G Company. Dziś te same media twierdzą, że Artur S. to tak naprawdę właścicielem Włókniarza nigdy nie był, a w ogóle, kto to jest Artur S.?
Teksty w prosldowskich środkach przekazu wpisują się w kierunek, który obrał Matyjaszczyk i jego podwładni. Władze Częstochowy wypierają się znajomości i kontaktów z Arturem S. twierdząc dziś, że „relacje miasta z klubem Włókniarz opierają się na dwóch umowach: promocji miasta poprzez sport oraz użyczenia stadionu żużlowego. Z tych zobowiązań klub wywiązuje się bez zarzutu”. Gdy Sukiennik wspierał częstochowski żużel, Matyjaszczyk, Marszałek (zastępca prezydenta) i inni, ochoczo stawali u boku „dobroczyńcy Włókniarza”, mając nadzieję, że odrobina blasku sławy i zaszczytów skapnie i im. Nikt wówczas nie zdawał niewygodnych pytań, nikt nie śmiał nawet powątpiewać w rolę Sukiennika we Włókniarzu. O relacjach między Sukiennikiem a radnym Januszem Dankiem (SLD) krążą dziś legendy. Inny radny przyznał: „razem imprezowali na stadionie żużlowym i poza nim – pili, bawili się, ubijali jakieś interesy. Nie chciałem w tym uczestniczyć, zresztą i tak mnie nie zapraszali”.
Starając się zachować dalece idący obiektywizm, nasuwa się pytanie: jaki przekaz powinien trafić do mieszkańców i kibiców ze strony miasta po zatrzymaniu Artura S.? „Tak – znamy Artura S., tak – wspierał działania klubu Włókniarz, tak – firma K.J.G. Company ma siedzibę w Częstochowskim Parku Przemysłowym, będącym własnością miasta (Agencja Rozwoju Regionalnego), jednak nie posiadamy wiedzy o nielegalnych działaniach pana Artura S.”. Rzecz jasna taki komunikat nie zatrzymałby lawiny pytań, ale przynajmniej ocierałby się o prawdę. Postawa Matyjaszczyka i pozostałych towarzyszy nie rozstrzyga kwestii, dlaczego – mimo faktów z przeszłości i pogłosek od wielu miesięcy o zainteresowaniu organów ścigania osobą Artura S. – władze miasta nie zachowały dalece idącej ostrożności przy wyborze głównego sponsora częstochowskiego żużla, jak to możliwe, że nikogo nie interesowało skąd pochodzą środki na finansowanie Włókniarza i huczne balangi, w których uczestniczyli lokalni włodarze etc.? Wówczas nasi prominenci chętnie korzystali z pieniędzy Artura S., dziś twierdzą, że to „pan nikt”. Udawanie Greka przez Matyjaszczyka i innych, zwalnia Artura S. z lojalności, ale co gorsze uwłacza wszystkim kibicom żużla.
Zresztą niech wypowiedzą się sami częstochowianie (wpisy na jednym z forum):
* „Jedno mnie tylko zastanawia, te miliony, które KJG pompowało w CKM, jeśli nie pochodziły z nielegalnych źródeł, to skąd? Przecież nie z tych trzech podrzędnych stacji, ukrytych tak, że pies z kulawą nogą tam nie tankował? Tu naprawdę śmierdzi coś na kilometr, i nie zdziwiłbym się, gdyby SLD było w to umoczone”.
* „Bo oni rządzą i wiedzieli co to za firma, jak z nią: świętowali wejście w CKM, świętowali uratowanie klubu (za czyje pieniądze) i niech nikt nie mówi, że on tam nie rządził, bo to już hipokryzja”.
* „Więc nasuwa się pytanie, tak z dobrego serca, to robili – ja myślę, że firemka wpompowała trochę kasy w kampanię prezydencką i miejską, bo inaczej takich chodów by nie miła. A polityka najłatwiej trzymać na smyczy, jak się mu „pomoże”.
2 komentarzy
Komercja zabiła sportową rywalizacje. Psełdo sponsorzy wpuszczają w kanał uczciwych fanów a krecący się wokół sportu “sympatycy” swą chciwością plamią to co jeszcz z honoru sportowca pozostało. Hej !
Komercja zabiła sportową rywalizacje. Psełdo sponsorzy wpuszczają w kanał uczciwych fanów a krecący się wokół sportu “sympatycy” swą chciwością plamią to co jeszcz z honoru sportowca pozostało. Hej !
tryper
tryper