260 lat temu, dokładnie 7 czerwca 1753 roku, powstało British Museum, najstarsze muzeum na świecie. Podstawą jego funkcjonowania, cele działalności i przyszłość określił Parlament Brytyjski wydając specjalnie temu wydarzeniu poświęcony akt, zatwierdzający prawo każdego obywatela do informacji.
Korzystanie z prawa do informacji poprzez oglądanie muzealnych eksponatów wydawać się może dziś odrobinę naiwne, choć niewątpliwie szlachetne, podszyte troską o nasze dobre samopoczucie i potrzebę zdobywania wiedzy i informacji o otaczającym nas świecie. Nie ulega wątpliwości, że ustawodawcy z Brytyjskiego Parlamentu z połowy XVIII stulecia nie mogli nawet przypuszczać, jak w przyszłości zmienią się relacje między informacją a odbiorcą. Nie mogli także przypuszczać, że 260 lat później świat informacji będzie zupełnie inaczej wyglądał, a najistotniejszą zmianą będzie ta, że obywatel z podmiotu stanie się przedmiotem. Innymi słowy, dawniej obywatel oglądał, obecnie to obywatela się ogląda.
To, co stało się w ostatnich dniach w Ameryce, czyli ujawnienie przez młodego człowieka kompleksowego podglądania obywateli przez wszystkie możliwe służby amerykańskie jest oczywiście szokujące, ale nie aż tak bardzo. Kto pamięta film „Die Hard 4”, ten zdaje sobie sprawę z tego, że podglądanie czy podsłuchiwanie nie stało się nagle i nie wzięło się z niczego. Powie ktoś, że powoływanie się na film jest naiwne i niepoważne. Nic bardziej błędnego. Scenariusze filmowe nie biorą się z powietrza, oparte są na faktach, terminach i działalnościach wszelkiego typu jak najbardziej rzeczywistych. Nie – prawdopodobnych, ale właśnie rzeczywistych. Oczywiście realia filmowe zawsze rozmywają nieco prawdziwy obraz, ale to cena, jaka płacą producenci za to, by jakikolwiek film mógł w ogóle powstać. Przytoczmy inny przykład, też filmowy: trzecia część z serii o Jasonie Bournie. W zasadzie nie ma zupełnie znaczenia, o co w tych filmach chodziło, rzecz szła bowiem o dużo większą sprawę, o absolutną kontrolę nad nami kamer, wszystkich kamer na całym świecie. Co się okazuje teraz? Ano okazuje się, że jest dokładnie tak, jak pokazano w tych filmach, a dodam, że przykładów można jeszcze podać znacznie więcej. I nie chodzi, rzecz jasna, wyłącznie o Amerykę, chodzi o cały świat. Cokolwiek robimy przy naszym komputerze, kamera w nim (sic!) też nas obserwuje. I nie łudźmy się, że może nie, bo nie jest włączona. Jest włączona cały czas, tylko my o tym nie wiemy!
W 1962 roku ukazała się książka „The Gutenberg Galaxy” („Galaktyka Gutenberga”), napisana przez Herberta Marshalla McLuhana, w której pojawił się termin „Globalna wioska”. Termin ten wszedł niemal natychmiast do potocznego słownictwa, opisując trend, w którym masowe media elektroniczne obalają bariery czasowe i przestrzenne, umożliwiając ludziom komunikację na masową skalę. Glob ziemski staje się wioską – twierdził autor. Przypomnijmy, to był rok 1962, o internecie czy telefonach komórkowychnikt jeszcze nie słyszał. Wizja McLuhana jest w tym kontekście wręcz porażająca.
Obchody 260-lecia British Museum też nabierają dziś innego znaczenia w tym kontekście. Jeśli tam pójdziemy, czy do jakiegokolwiek innego muzeum na świecie, to niekoniecznie już tylko jako widz. Także jako eksponat. Miłego podglądania, pardon, oglądania!