Stara gwardia zdradza tajemnice lewicy…
Wygrana Matyjaszczyka w wyborach prezydenckich radykalnie zmieniła układ sił w częstochowskim SLD – młodzi bez skrupułów rozprawili się z dawnymi baronami. Starsze pokolenie wylądowało na śmietniku historii. Kto dziś pamięta Ewę Janik, Marka Lewandowskiego, Jacka Kasprzyka czy Wiesława Wiatraka? Swego czasu pełnili najwyższe funkcje w strukturach partii i to nie tylko na szczeblu lokalnym. Co sprawiło, że bez walki ustąpili miejsca swoim wychowankom? Gdzie dziś są i co robią? Specjalnie dla Tygodnika „7dni” przerywają milczenie.
– Gdzie jest dziś, a gdzie był kiedyś Wiesław Wiatrak?
– Ja dziś jestem wolny człowiek. Wolny ekonomicznie, wolny politycznie, ze swoimi problemami życiowymi, domowymi i innymi, tak jak każdy je ma. Wolność się przejawia właśnie w tym, że nie jestem od nikogo zależny.
Ja w życiu przeżyłem trochę. W harcerstwie spędziłem 12 lat, od drużynowego po komendanta chorągwi. Potem trafiłem do partii. Gasiłem światło w tej partii. Ja wiem, jakie brudy trzeba było posprzątać po tych, którzy szybko stamtąd wyszli i ja to zrobiłem. I cóż… Póżniej mi zarzucano, że byłem w komitecie wojewódzkim partii, kierownikiem organizacyjnym. Chciałem, to byłem – na moją odpowiedzialność. Potem 12 lat spędziłem w Radzie Miasta. Proszę mi powiedzieć, co spieprzyłem? Jakoś się okazuje, że nikt nie jest w stanie mi tego powiedzieć. Jako przewodniczący Rady Miasta byłem ciągle w opozycji z prezydentem Wroną. Ciągle się spieraliśmy. Prezydent Wrona miał swoisty stosunek do mnie. Ha!ha! On taki był. To jego wada charakteru – zamiast ze mną rozmawiać, to on mnie unikał. Ale ja go cenię za to, co zrobił dla Częstochowy.
– SLD nigdy nie było partią Wiesława Wiatraka…
– Nie zapisywałem się nigdy do partii koniunkturalnie. Każda moja decyzja przystąpienia do partii była podyktowana logiką lub celem. A był taki boom, kiedy się wszyscy zapisywali do SLD, kilku kolegów – nawet ze stanowisk bardzo wysokich, chociaż w innych barwach startowali, np. wiceprezydent. To miano mi zawsze za złe, dlaczego się nie zapisałem do SLD. Ja byłem i jestem w Polskiej Partii Socjalistycznej – te wartości mnie interesują. Że ta partia jest może mała, że jej nie widać, ale ja jestem przekonany do tych zasad, które tam są. Natomiast nie dla błysku, nie dla robienia polityki o bezideowych lotach.
– To może teraz czas na SLD?
– Teraz rządzi ekipa, która powstała na Politechnice Częstochowskiej. Nie pamiętam, jak to się nazywa, zaczynali w ZSP [Zrzeszenie Studentów Polskich – red.]. Tam się zresztą kilka razy farbowali. Na uczelni powstała grupa ludzi, którzy zajęli się przejęciem władzy w ZSP. Tam się sprawdzili, tam poćwiczyli, a potem przeszli do SLD. Potem się sprawdzili w „pożegnaniu” Marka Lewandowskiego, potem się sprawdzili w „pożegnaniu” Ewy Janik, bo teraz postanowili sobie przejąć władzę. No nauczyli się czegoś. I tu trzeba im przyznać, że są skuteczni. To, co sobie zaplanowali, to osiągnęli. Nie orientuję się jednostkowo, kto dzisiaj tam rządzi. Jak się sprawuje władzę, to się ponosi odpowiedzialność za decyzje. W ogóle ponosi się odpowiedzialność przed dniem dzisiejszym, przed mieszkańcami, także i historycznie. A z tego wielu nie zdaje sobie sprawy. Uważają, po pierwsze, że tak: są nieomylni; po drugie, że są wieczni, a po trzecie, że są właścicielami tego. Jak zostaje się radnym, prezydentem czy wice, to uważa się, że ja tu rządzę, bo to moje. I tu kończy się polska demokracja, a potem się wchodzi w układy. Przecież tylko niewidomy politycznie nie dostrzega, jakie są układy w Częstochowie: kto się z kim ułożył i na czym polega sprawowanie władzy . I dobrze, bo władza powinna być różnorodna. Tylko niedobrze, jeśli ci, którzy nawet nie przyznają się do tego, że współuczestniczą w tej władzy, mają trochę odmienne poglądy, robią tę spółkę tylko dla interesów, żeby być, żeby ich ludzie, znajomi byli zatrudnieni.
– Krzysztof Matyjaszczyk – pierwsze skojarzenie…
– Powiem to, co czuję. Krzysztof Matyjaszczyk to jest jeden z młodych ludzi, który przeszedł niesamowitą drogę edukacji politycznej i własnej. To jest człowiek, który się chciał i chce uczyć. Ja go obserwowałem od momentu, kiedy po raz pierwszy się pojawił. Najlepiej to Janikowa wie, zresztą opowiadała o tym. Potem w Radzie niejeden raz wypuszczono Matyjaszczyka w niektórych sprawach, które nie były oczywiste, a wręcz z góry przegrane. I on wtedy nadstawiał twarz do bicia, a z tyłu goście się śmiali: „Ale się dałeś!”. Tacy są ludzie. Tadeusz Wrona nie musiał z nim polemizować, bo to Krzysiu był wtedy, a nie prezydent Krzysztof. Ale wielki wysiłek włożył w to, aby się uczyć, dowiedzieć, rozpytać, rozpoznać. Nie jest leniem politycznym. Jest kulturalny w obyciu, w spotkaniach wśród ludzi. To też jest wielka cecha. Nie jest arogancki, tak jak jeden z jego zastępców. Jeden z jego zastępców nie nadaje się, psuje mu autorytet władzy w mieście. Jest bezczelny i wszystkowiedzący. Zastanawiałem się kiedyś, dlaczego nie wzięto do współpracy częstochowian, tylko spadochroniarzy. Czy to wynika z tego, że nie ma w Częstochowie ludzi mądrych, którzy by chcieli zrobić coś dla miasta? Czy uważano, że starsze pokolenie tylko czyha na stołki i dlatego nie chciano tej spółki młodych ze starymi? Czy po prostu było wygodniej mieć ludzi z zewnątrz, bo przychodzą bez układów, bez obciążeń, bez znajomości, a Częstochowa mimo wszystko jest miastem dużym, choć małym. Wszystko wszyscy wiedzą, każdy kogoś gdzieś zna lub ma. Ja co do merytorycznej strony nie mogę się wyrażać, bo nie znam, ale może to i łatwiej kierować takim zespołem.
Oddzieliłbym prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka, do którego mam – jak młodzież mówi – szacun za to, że inżynier budowlaniec wchodzi w tę politykę rozsądnie, miękko, z wielkim taktem.
Ja, jak Krzychu został prezydentem, lojalnie poszedłem, powiedziałem: „Krzysztof, gratuluję Ci stary, będziesz kiedyś potrzebował mojej rady czy mojej pomocy, możesz w każdej chwili zadzwonić”.
– Zadzwonił?
– Nie, widocznie nie miał czasu. Ale to nie o to chodzi, że musi skorzystać. Zaproponowałem
nienachalnie, zresztą jak wielu moich kolegów, z tej grupy dawnej lewicy. Bo nie potrzebuję stanowiska. Bo nie potrzebuję pracy dla żony lub innych członków rodziny. Nie potrzebuję czegoś za coś. Chciałem tylko bezinteresownie służyć jakąś radą. Ale stara ekipa niech sobie da luz, bo jeżeli była, to miała już szansę.
– A Balt. Marek Balt…?
– To jest polityk wyrachowany. W polityce trzeba mieć daleko strategiczny cel i myślę, że wiele, co się tutaj dzieje, w kategoriach organizacji, w kategorii przejęcia pewnych wpływów, to jet zasługa Balta. Bo Balt swoje pomysły realizuje precyzyjnie. No przecież chociażby to, że przejął SLD na Śląsku, chociażby to, że stanął w szranki z Millerem i startował na szefa SLD w kraju. To wszystko jest logika. Startował w kraju, zaistniało nazwisko, rzecz jasna zweryfikują go najbliższe wybory.
– Czy istnieje szansa, że Wiesław Wiatrak wróci do polityki?
– Z wykształcenia jestem politologiem. Mam doświadczenie z różnych miejsc. Byłem nauczycielem, a i byłem bezrobotnym. Jestem zawsze gotów z każdym spotkać się, służyć radą, uczciwie wyrazić swoją opinię, bo jestem wolny.
– Jakie są różnice między lewicą kiedyś a dziś…
– Najczystsza, najbardziej ideowa i zwrócona ku ludziom lewica była po okresie likwidacji Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i przez kolejnych dziesięć lat. Na lewicy pozostali ludzie, którzy byli przekonani do swojej misji i potrzeby obrony najsłabszych w nowej formacji – w kapitalizmie. Ci ludzie nie liczyli na żadne profity, na żadne stanowiska, byli w pozycji przegranych. A jednak się przyznawali do swoich poglądów, do swojej przynależności. PZPR-owska lewica ostatniego okresu była podzielona na beton i reformatorów. Reformatorzy tworzyli nową lewicę, a beton się pochował po prostu. A potem zaczęło wchodzić w życie młode pokolenie, patrzące na otaczający ich świat – jak ten, co Lewandowski wspomina, torcik do podziału – korzystające z szyldu, z nastrojów, z sympatii. Ich spojrzenie skupiło się właściwie na przejęciu jakiś tam wpływów, na dzieleniu tego tortu, a nie na budowaniu zmian, budowaniu lewicy.
– Nie jest to Wasza wina – brak edukacji?
– Nie było czasu na edukację, można tak powiedzieć. Trzeba było żyć z dnia na dzień. Trzeba było pamiętać, że „polska rewolucja” jedno z haseł miała: „Zamiast liści będą wisieć komuniści”. I wrzucano wszystkich do jednego worka. Ja prosiłem: rozliczcie mnie indywidualnie. Był to trudny czas, by kogokolwiek edukować. Oni, młodzi, przyglądali się, co się dzieje. I potem na zbudowanych fundamentach zaczęli budować swoje gniazdo.
– Kto wygra najbliższe wybory samorządowe?
– W mojej opinii wielu radnych lewicowych nie będzie w następnej kadencji w Radzie, dlatego że skupili się na sobie i na działaniach, które nie dają efektów. Choć lewica nie osiągnie wymarzonego wyniku, to Matyjaszczyk zostanie prezydentem. Na tym stanowisku potrzebny jest ktoś spokojny, ktoś, kto nie jest gwiazdą. Dlaczego Tadeusz Wrona przegrał? To bardzo pracowity człowiek, na wskroś uczciwy, ale pozbawił urzędników i otaczających go ludzi samodzielności w działaniu. Sam chciał decydować o wszystkim, a ktoś, kto miał odrębne zdanie, był z gruntu wrogiem. Tadeusz Wrona przegrał, bo patronował wszystkiemu w tej Częstochowie, cokolwiek się wydarzyło – gdzieś kwiatek posadzono, to już wiadomo było, że pod patronatem prezydenta. Ludzie patrzyli na niego jak na gwiazdę, jedynie słuszną. Co nie ujmuje mu tego, co zrobił dla Częstochowy.
– A inne partie nie mają szans w wyborach?
– No… Powiedzmy sobie szczerze. Platforma Obywatelska ma duże i będzie miała jeszcze większe problemy. W PO nastąpiły podziały – rywalizacje spowodowały przejęcie ważnego stanowiska w Ministerstwie Finansów, czyli zaspokojenie ambicji osoby, która i tak nic mądrego nie wniosła. W PO też stoją pod ścianą młode wilczki i czekają na przejęcie władzy. Tam też są niektórzy zmęczeni działacze, ale nie sądzę, by władzę tym młodym oddali. Jeżeli natomiast PO wystawi kogoś ze znanym nazwiskiem, to wtedy ma szansę. Ale nazwiska nie wymienię.
PiS jest partią kanapową w Częstochowie. O pośle wypowiadał się nie będę. Wiadomo natomiast, że posłanka już patrzy, jak jechać do Brukseli. Chodzi w pierwszym rzędzie za prezesem, w coraz to innej kolorowej sukience, by ją było widać. Należy to czytać, że ma ambicję do wędrowania. Wiadomo, ze szkoły w małej miejscowości jak się wędruje do Warszawy, to potem chce się do Brukseli. Świat staje otworem. Więc PiS też nie ma kandydata. Jest tam wprawdzie młody człowiek, którego nazwiska też nie wymienię, ale on został wyciszony, zduszony, gdzieś w NIK-u go posadzili i tam sobie egzystuje. Lokalnie znikł. Więc proszę mi pokazać jakiekolwiek inne nazwisko, które mogłoby rywalizować z Matyjaszczykiem?
– A gdyby powstała jakaś lokalna siła społeczna?
– W mojej ocenie jest już za późno. Ruch oddolny w Częstochowie jest trudny do zbudowania i potrzeba na niego więcej czasu niż gdzie indziej. Częstochowa jest miastem prywatnych interesów. To jest taka cecha, która została jeszcze po czasach PRL-u, bo jesteśmy miastem rzemiosła. Ja myślę, że gdyby ktoś tutaj miał program, pomysł, np.: „Za mojej kadencji będziecie jeździli po równych drogach, nie będziecie skręcać kostek na krawężnikach, a wasze samochody nie będą się niszczyły, bo ja jako cel stawiam porządne drogi w Częstochowie”, to jestem pewien, że pozyskałby wielu wyborców. Mieszkańcy by wtedy powiedzieli: „Nareszcie przyszedł ktoś, kto chce zrobić coś konkretnego”. Bo, tak powiem prywatnie, wstydzę się, gdy przyjeżdżają do mnie różni ludzie i mam im pokazać miasto. Dawno temu, kiedy jeszcze dojeżdżałem do pracy koło Wręczycy, w okolicach Rocha była taka dziura, że zawsze, ilekroć tamtędy przejeżdżałem, niestety ją zaliczałem i mówiłem „Prezydent Częstochowy cię pozdrawia”. A teraz prezydent pozdrawia mnie co dwa metry.
Także myślę, że jeśli pojawi się jakaś lokalna grupa z konkretnym programem, to może być zagrożeniem dla obecnej władzy. Chyba że ekipa rządząca ma w kapeluszu jakiś rewelacyjny pomysł.
Rozmawiała Renata R. Kluczna
***
Wiesław Wiatrak – magister nauk politycznych. Członek Rady Miasta Częstochowa trzech kadencji (1994-1998, 1998-2002, 2002 -2006), a w latach 1998 – 2002 jej przewodniczący. Przez wiele lat na stanowiskach kierowniczych i doradczych: był dyrektorem Biura Poselskiego Marka Borala (SLD), dyrektorem Gabinetu Wojewody Częstochowskiego, dyrektor Urzędu Statystycznego w Częstochowie (a potem w Katowicach) oraz kanclerzem Politechniki Częstochowskiej.
6 komentarzy
Mądrala z niego typowy częstochowski -szkoda że jak teraz mało kto go słucha to madrości prawi
Mądrala z niego typowy częstochowski -szkoda że jak teraz mało kto go słucha to madrości prawi
Francja elegancja… na tle wypowiedzi publicznych innych częstochowskich samorządowców − radnych VI kadencji, prezydenta czy jego zastępców, prezesów spółek komunalnych… − głos pana Wiesława Wiatraka brzmi jasno, logicznie i zawiera wiele trafnych krytycznych uwag dotyczących życia publicznego naszego miasta. Warto się wsłuchać w jego oceny, bo w gruncie rzeczy demaskują obecny układ władzy w mieście całkowicie podporządkowany wyrachowanej, koniunkturalnej grze o koryto, wpływy i profity osobiste – władzy, która tylko na rybkę podrzuca na medialny rynek, z listy miejskich spraw wymagających rozwiązania, czwartorzędne tematy zastępcze adresowane dla bezradnej i słabo kumatej gawiedzi…
I cóż mówi pan Wiatrak, m.in.: że „ceni prezydenta Tadeusza Wronę za to, co zrobił dla Częstochowy” – ważny głos człowieka z innego/przeciwnego ugrupowania politycznego, pełniącego funkcję przewodniczącego Rady Miasta, zorientowanego i dobrze poinformowanego, jeśli idzie o materię samorządowej rzeczywistości tamtych lat.
O nowych „władcach” z SLD mówi bez ogródek „uważają, że są nieomylni, wieczni, że są właścicielami tego [miasta]… jak zostaje się radnym, prezydentem czy wice, to uważa się, że ja tu rządzę, bo to moje. I tu kończy się polska demokracja, a potem się wchodzi w układy. Przecież tylko niewidomy politycznie nie dostrzega, jakie są układy w Częstochowie: kto się z kim ułożył i na czym polega sprawowanie władzy… tylko niedobrze, jeśli ci, którzy nawet nie przyznają się do tego, że współuczestniczą w tej władzy, mają trochę odmienne poglądy, robią tę spółkę tylko dla interesów, żeby być, żeby ich ludzie, znajomi byli zatrudnieni”.
I wiele wiele innych interesujących ocen i poglądów – warto czytać Wiatraka.
Jedno mnie dziwi w ocenach pana Wiatraka dotyczących Matyjaszczyka – jak można wyrażać „szacun” dla kogoś, kto niczym istotnym dla miasta i jego mieszkańców się nie zasłużył?
Dla kogoś, kto nie przedstawił nawet żadnego programu działań w sferze realnej gospodarki komunalnej, żadnych wieloletnich planów inwestycyjnych, żadnej polityki edukacyjnej, transportowej…?
Dla kogoś, kto tkwi w „układzie” i firmuje bezczelny nepotyzm i kolesiostwo w samorządowym folwarku – chyba że Matyjaszczyk to marionetka, sterowana przez Marszałka, Niesmacznego, „wyrachowanego” Balta czy innych „patronów”?
Panie Wiatrak, pan wie przecież, że Matyjaszczyk to mały prezydencik z nikłymi kompetencjami do zarządzania czy tylko administrowania miastem − zwłaszcza w „układzie” z Marszałkiem, Soborakiem, Koperskim − wszyscy z partyjnej nomenklatury. Częstochowa dalej się wyludnia, corocznie jest nas mniej, Matyjaszczyk dalej zadłuża miasto – dług i jego obsługa rośnie, przeciętne wynagrodzenie pracowników przedsiębiorstw jedno z niższych wśród miast województwa śląskiego, a stopa bezrobocia – jedna z najwyższych, brak inwestorów dających miejsca pracy… Zmianą tego zasmucającego stanu rzeczy zdobywa się „szacun”, konkretnymi dokonaniami a nie pitoleniem trzy po trzy… No, ale mamy przecież odnowioną za grube miliony filharmonię z przeciekającym dachem i grzybem oraz nawierzchnie dróg zagrażające życiu i zdrowiu ich użytkowników… nie ma jak rządy partyjnych fachowców… farbowanych, cwanych, cynicznych graczy.
Francja elegancja… na tle wypowiedzi publicznych innych częstochowskich samorządowców − radnych VI kadencji, prezydenta czy jego zastępców, prezesów spółek komunalnych… − głos pana Wiesława Wiatraka brzmi jasno, logicznie i zawiera wiele trafnych krytycznych uwag dotyczących życia publicznego naszego miasta. Warto się wsłuchać w jego oceny, bo w gruncie rzeczy demaskują obecny układ władzy w mieście całkowicie podporządkowany wyrachowanej, koniunkturalnej grze o koryto, wpływy i profity osobiste – władzy, która tylko na rybkę podrzuca na medialny rynek, z listy miejskich spraw wymagających rozwiązania, czwartorzędne tematy zastępcze adresowane dla bezradnej i słabo kumatej gawiedzi…
I cóż mówi pan Wiatrak, m.in.: że „ceni prezydenta Tadeusza Wronę za to, co zrobił dla Częstochowy” – ważny głos człowieka z innego/przeciwnego ugrupowania politycznego, pełniącego funkcję przewodniczącego Rady Miasta, zorientowanego i dobrze poinformowanego, jeśli idzie o materię samorządowej rzeczywistości tamtych lat.
O nowych „władcach” z SLD mówi bez ogródek „uważają, że są nieomylni, wieczni, że są właścicielami tego [miasta]… jak zostaje się radnym, prezydentem czy wice, to uważa się, że ja tu rządzę, bo to moje. I tu kończy się polska demokracja, a potem się wchodzi w układy. Przecież tylko niewidomy politycznie nie dostrzega, jakie są układy w Częstochowie: kto się z kim ułożył i na czym polega sprawowanie władzy… tylko niedobrze, jeśli ci, którzy nawet nie przyznają się do tego, że współuczestniczą w tej władzy, mają trochę odmienne poglądy, robią tę spółkę tylko dla interesów, żeby być, żeby ich ludzie, znajomi byli zatrudnieni”.
I wiele wiele innych interesujących ocen i poglądów – warto czytać Wiatraka.
Jedno mnie dziwi w ocenach pana Wiatraka dotyczących Matyjaszczyka – jak można wyrażać „szacun” dla kogoś, kto niczym istotnym dla miasta i jego mieszkańców się nie zasłużył?
Dla kogoś, kto nie przedstawił nawet żadnego programu działań w sferze realnej gospodarki komunalnej, żadnych wieloletnich planów inwestycyjnych, żadnej polityki edukacyjnej, transportowej…?
Dla kogoś, kto tkwi w „układzie” i firmuje bezczelny nepotyzm i kolesiostwo w samorządowym folwarku – chyba że Matyjaszczyk to marionetka, sterowana przez Marszałka, Niesmacznego, „wyrachowanego” Balta czy innych „patronów”?
Panie Wiatrak, pan wie przecież, że Matyjaszczyk to mały prezydencik z nikłymi kompetencjami do zarządzania czy tylko administrowania miastem − zwłaszcza w „układzie” z Marszałkiem, Soborakiem, Koperskim − wszyscy z partyjnej nomenklatury. Częstochowa dalej się wyludnia, corocznie jest nas mniej, Matyjaszczyk dalej zadłuża miasto – dług i jego obsługa rośnie, przeciętne wynagrodzenie pracowników przedsiębiorstw jedno z niższych wśród miast województwa śląskiego, a stopa bezrobocia – jedna z najwyższych, brak inwestorów dających miejsca pracy… Zmianą tego zasmucającego stanu rzeczy zdobywa się „szacun”, konkretnymi dokonaniami a nie pitoleniem trzy po trzy… No, ale mamy przecież odnowioną za grube miliony filharmonię z przeciekającym dachem i grzybem oraz nawierzchnie dróg zagrażające życiu i zdrowiu ich użytkowników… nie ma jak rządy partyjnych fachowców… farbowanych, cwanych, cynicznych graczy.
Jest to najlepsza plityczna wypowiedź Pana W. Wiatraka dotycząca obecnej sytuacji panującej w Częstochowie. Zgadzam się z nim w 100 %. Bardzo trafne spostrzeżenia dotyczące Pana Marszałka – człowieka aroganckiego i bardzo zarozumiałego a do tego niekompetentnego.
Jest to najlepsza plityczna wypowiedź Pana W. Wiatraka dotycząca obecnej sytuacji panującej w Częstochowie. Zgadzam się z nim w 100 %. Bardzo trafne spostrzeżenia dotyczące Pana Marszałka – człowieka aroganckiego i bardzo zarozumiałego a do tego niekompetentnego.
Ha,ha,ale mi się podoba chociaż to nic nowego bo powiedział to co od dawna “na mieście” szepczą. Czekałam na szerszą reakcję ale widocznie zatkało niektórych i nie chcą wdawać sie w polemikę – szkoda bo mogło by być ciekawie.
Ha,ha,ale mi się podoba chociaż to nic nowego bo powiedział to co od dawna “na mieście” szepczą. Czekałam na szerszą reakcję ale widocznie zatkało niektórych i nie chcą wdawać sie w polemikę – szkoda bo mogło by być ciekawie.
Jestemm gotowy do wymiany pogladów na temat moich pogladów.
WiesłaW
Jestemm gotowy do wymiany pogladów na temat moich pogladów.
WiesłaW
Brawo Wiesiek.
Szkoda ,ze teraz natrafiłem na Twoje wypowiedzi.Znam Cie dobrze , wiesz ,od lat kilkunastu. Dobrze sie to czyta. To szczere wypowiedzi.Bardzo mi sie spodobały. Taka rzeczywistość panuje w wiekszości miast w Polsce.Posrawiam.Czarek
Brawo Wiesiek.
Szkoda ,ze teraz natrafiłem na Twoje wypowiedzi.Znam Cie dobrze , wiesz ,od lat kilkunastu. Dobrze sie to czyta. To szczere wypowiedzi.Bardzo mi sie spodobały. Taka rzeczywistość panuje w wiekszości miast w Polsce.Posrawiam.Czarek