Wystartowała druga edycja „Malarzy”. Wystawa prac kierunku Malarstwo Akademii im. Jana Długosza jest już otwarta w „Konduktorowni” przy Piłsudskiego.
– To jest bardzo specyficzny obraz, bo jest celowo niewysuszony i wciąż czuć przy nim woń mokrych farb, a dodatkowo każdy widz, który go zaciekawiony dotknie palcem, nieco rozmazuje farbę, albo pozostawia odcisk swoich linii papilarnych, więc zwiedzający ciągle mają swój udział w jego powstawaniu – opowiada o swym dziele Ave Cezar, autor malowidła zatytułowanego „Buszujący w rzepaku”. – Kolor falujących na wietrze łanów rzepaku miejscami przypomina żółć żółtej części flagi ukraińskiej, a miejscami wpada w pomarańcz pomarańczowej rewolucji i kolory te mają znaczenie dominujące – tłumaczy energicznie gestykulując artysta. – Postać natomiast wyłaniająca się z łanów to mój dziadek – dodaje skromnie.
Ave Cezar jest studentem czwartego roku w pracowni prof. Mariana Jarzemskiego, gdzie powstawał „Buszujący w rzepaku”. Profesora Jarzemskiego intryguje cierpliwość i wytrwałość młodego częstochowskiego artysty.
– Może nie każdy to dostrzeże, ale tu jest piętnaście obrazów jeden na drugim – tłumaczy uśmiechnięty Jarzemski. – Czternaście poprzednich zakrywa wprawdzie kolejna warstwa farby, ale jeśli przyszłe pokolenia archeologów znajdą metodę, by zeskrobać farbę warstwa po warstwie, z pewnością będą podziwiać kolejne etapy powstawania tego dzieła.
Profesorowi z trudem udało się namówić Cezara, który pracował nad „Buszującym” już od bardzo dawna, by oderwał się wreszcie na chwilę od malowania i przeniósł swój obraz do Konduktorowni. W końcu, w ostatniej chwili, autor zdecydował pokazać to dzieło gościom galerii.
– Jest to efekt ciężkiej, kilkumiesięcznej pracy, a wcale nie wiadomo, czy efekt ostateczny – wykładowca zerka na swego studenta z mieszaniną dumy i podziwu. – Być może to co widzimy dzisiaj, za kilka dni znów zostanie przykryte kolejnymi warstwami farby – zastanawia się profesor.
Nieustająca, dynamiczna ekspresja, jaka pochłonęła na dobre Ave Cezara podsunęła Marianowi Jarzemskiemu pomysł, by w nowatorski sposób prezentować odbiorcom tego typu dzieła sztuki.
– Najciekawsze jest właśnie obserwowanie długotrwałego procesu dochodzenia do takiej właśnie formy. Być może w przyszłości uda się zachęcić fotoreporterów, by odwiedzali naszą pracownię co jakiś czas i dokumentowali kolejne etapy procesu nadawania kształtu podobnie rozwijającym się obrazom – mówi profesor rozmarzonym głosem.
Z pewnością takie podejście opowiedziałoby nam niepomiernie więcej o pracy malarza, niż tylko podziwianie ostatecznego, czy też chwilowo wstrzymanego w rozwoju wyglądu dzieła. Mamy nadzieję, że tegoroczna wystawa będzie pod tym względem przełomowa i od teraz reportaże z twórczego procesu wspomogą odbiorców w kontemplowaniu gotowych(?) owoców pracy studentów Akademi Długosza.