Wprowadzam się w atmosferę dnia Wszystkich Świętych kartkując album „Cmentarz Stary w Radomsku”, przygotowany w 2014 roku przez Łukasza Wałasa i Jana Przepiórkowskiego (dostępny u nas u Zbigniewa Biernackiego w Antykwarni „Niezależna”).
Pięknie wydana książka wydobywa urok miejsca zazwyczaj odwiedzanego raz w roku. Zazdroszczę odrobinę Radomsku, my szczycić się możemy świetnymi przewodnikami biograficznymi po cmentarzach, owocu pracy Juliusza Sętowskiego i jego współpracowników, ale zbiór słów nie ma takiej mocy emocjonalnej. Bez uczuć nie ma historii, a to, że nie potrafimy ich wyrażać nie jest świadectwem intelektualnego obiektywizmu, lecz jedynie brakiem empatii. Cmentarz, przynajmniej raz w roku, jest miejscem spotkania tych co przyszli z tymi co odeszli. Odeszli ze sobą zabrali swoje zasługi i swoje grzechy. Ci co przyszli, dźwigać muszą ciężar pamięci.
Taka kolej losu. My odejdziemy z nadzieją, że i o nas ktoś będzie pamiętał. Cmentarz jest pomnikiem tej pamięci. Bez pamięci nie ma miasta, są tylko sterty poukładanych kamieni, rozdzielone dolinami ulic, zasiedlone mniej lub bardziej przypadkowym zbiorem ludzkim. Cmentarz bez pamięci jest marnotrawieniem cennej przestrzeni, zbiorem betonowych płyt, zanieczyszczanych regularnie plastikowymi odpadami. Jaki więc sens ma życie skoro sprowadza się ono z przemieszczania z jednego betonowego pudełka do drugiego, po to by na koniec spocząć w podziemnym pudełku…? Jaki sens ma nasze życie, skoro nikt o nim nie będzie pamiętał…?
„Świętej Pamięci Auguście z Xiążąt Druckich Lubeckich Siemieńskiey zmarłey d.29 Sierpnia 1852 r. w Stobecku…”, „Adam Szalay, dr. medycyny, po mozolnym a krótkim życiu spoczął w Panu….ukochanemu Mężowi i Ojcu…Boże bądź mu miłosierny”, „Jelizawita Jakowlewna Bachmutowa…ukoj Boże duszę dobrej matce i babci”, „Georges Spach decede a Radomsko…priez pour lui”, „Teofil Koch…wolno praktykujący lekarz w Radomsku…”, „Aureljusz Wunsche, obywatel ziemski…”.
Czas pokrywa mogiły patyną, zaciera napisy uszlachetniając ich treść. Czas nie jest wrogiem, tylko nasze zaniedbanie i zaniechanie. Czytając stare epitafia uczymy się pokory. To miejsce, w którym żyjemy nigdy nie jest tylko naszą wyłączną własnością, nie należy do jednego pokolenia, jednej grupy, jednej narodowości, jednej religii. Jest tylko dobrem chwilowo nam powierzonym, a dobry gospodarz musi umieć zadbać i wzbogacić dziedzictwo poprzedników, by zyskać wdzięczność następców.
Wędruję przez strony albumu, poznaję stare Radomsko. Brak mi trochę uzupełniania, równie pięknej opowieści o starym cmentarzu żydowskim i ewangelickim. Dramat historii rozdzielił coś co niepodzielne, zubożył wszystkich każąc rozdzielnie widzieć polską, żydowską i niemiecką historię jednej wspólnoty. To co zburzono trzeba odbudować, taki też jest nasz obowiązek.
Znów się spotkamy, 1. listopada, na Kulach, na św. Rocha, w innych miejscach. Przyjdziemy odwiedzić tych co odeszli, bo pamiętamy…