Dla mnie wiosna w wędkarstwie to najbardziej przyjemna pora roku. Szczególnie dla kogoś, kto nie przepada za wędkowaniem z lodu jest to okres, kiedy można rozpocząć sezon. Wiele dni czeka się na pierwsze powiewy ciepła i nawet, gdy za oknem gdzie nie gdzie leży śnieg prawdziwy wędkarz wyczuje moment, kiedy trzeb wyruszyć pierwszy raz w tym roku nad wodę.
Po kilku miesięcznej przerwie celem wyprawy nad rzekę jest jakby poznanie jej od nowa. Rzeka tą porą jeszcze nie jest zarośnięta ,a jej brzegi są dostępne, nawet gęste krzaki nie stanowią dużego problemu. Możemy, więc spokojnie obejrzeć sobie i przetestować miejsca, czy w pełni sezonu warto będzie się tam przedzierać już przez bardzo gęste zarośla.
Obserwujemy również nurt wody szukając nowych zmyłek, czy podwodnych przeszkód (tam gromadzą się ryby), pomoże nam to później, gdy rzeka już zarośnie roślinnością zanurzoną i nic nie będzie widać. Można też zapoznać się ze swoimi ścieżkami, czy przypadkiem nie powstały nowe zapadliska, czy nory (zwracamy uwagę szczególnie tam gdzie występują bobry), bo gdy latem trawy i trzciny będą sięgały pasa trudno będzie je wypatrzyć. Spokojnie możemy sobie obejrzeć spory odcinek rzeki a to, dlatego że nie będziemy wędkować w jednym miejscu.
Ryby jeszcze są bardzo płochliwe i zazwyczaj, gdy złowimy jedną lub dwie sztuki trzeba iść dalej. To samo robimy, jak nie mamy brania wcale przez 20 minut. Zanęta też niespecjalnie się sprawdza, by przytrzymać rybę w łowisku. Trochę jej musimy mieć (jedną czwartą tego, co w sezonie) po to by na początek w każdym miejscu wrzucić, choć garstkę.
Najlepiej łowić na spławik, a na haczyk założyć pęczek ochotki lub dendrobenę. Naszym najczęstszym łupem padać będą oczywiście płotki. Niektórzy łowią na groch (to jednak wymaga wcześniejszego nęcenia tą przynętą) nastawiając się na jazie. To jest właśnie najlepszy okres połowu okazów tej ryby.
Często bywa tak, że wcale nie będziemy mieli brania, ale przecież te nasze pierwsze wyjazdy odbywają się w pięknych okolicznościach, bo właśnie przyroda budzi się do życia. Trawa jeszcze sucha, ale już widać w niektórych miejscach pierwsze przebłyski zieleni, a nawet żółci w postaci kwiatów podbiału i kaczeńców. Drzewa wypuszczają pierwsze listki, a na niektórych widać kolorowe bazie. Natomiast, gdy wybierzemy brzeg z lasem (najlepiej bukowym) to na pewno zobaczymy: przebiśniegi, przylaszczki i zawilce, czego doskonałym przykładem są brzegi Pilicy w rejonie figurki świętego Piotra. W parku nad Wartą w Skrzydlowie dodatkowo można spotkać krokusy. Piękne białe stokrotki najpierw pojawiają się nad Liswartą w Władysławowie, a potem nad Wartą w Ważnych Młynach. Wszędzie tam usłyszymy skowronka, a jak nam się poszczęści to nawet śpiew żurawi. Zobaczymy pierwsze żaby i ropuch oraz zaskrońca lub jaszczurkę zwinkę, które wygrzewają się w słońcu. Już jadąc nad wodę ujrzymy pierwsze oznaki wiosny w postaci bocianów naprawiających swoje gniazda, które wróciły z zimowych wczasów do domu.
To wszystko właśnie powoduje, że ta pora jest moją ulubioną, jeśli chodzi o wędkowanie i nie ryby są wtedy najważniejsze.