Była Warta potem Liswarta przyszła, więc kolej na Pilicę. Najpierw wybór miejsc do wędkowania: pada w pierwszej kolejności na sam koniec odcinka Pilicy, który jest w jurysdykcji Okręgu Częstochowskiego, czyli rejon miejscowość Sudzinek i Sudzin, a w drodze powrotnej coś w rejonie Maluszyna.
Z powodu kilkudniowych opadów deszczu spodziewam się bardzo wysokiej wody i trudności w znalezieniu dobrego miejsca do łowienia. Krótki postój przy moście w Sudzinie celem rozeznania sytuacji. Woda podniesiona w rzece o dobre kilkadziesiąt centymetrów, mocno rwie, ale na plus świadczyć może to, że nie jest mętna. Kojarzę z wcześniejszych wyjazdów spore zakole znajdujące się nieopodal mostu, to będzie chyba w tych warunkach najlepsze miejsce do wędkowania. Faktycznie na zakolu jest idealnie, nurt pod drugą stroną, a przy moim brzegu cypel z trzcin wstrzymuje mocno prąd rzeki. To miejsce zawsze było doskonałe do wędkowania, a w tej sytuacji głębsze o kilkadziesiąt centymetrów jest jeszcze lepsze.
Warunki zmuszają do użycia cięższego zestawu ze spławikiem 3,5 grama oraz dociążenia zanęty gliną. Kilka dobrze sklejonych kul na granicę nurtu i można łowić.
Pierwsze przepuszczenie zestawu i od razu dorodna (ponad 20 cm) płoć. Następnie ukleja, znowu płoć, potem krąpik i tak przez 2 godziny. Co prawda wśród kilkudziesięciu ryb nie zdarzył się żaden większy okaz (największe były jaź i leszcz około 30 cm), ale ryby brały doskonale i to przeróżne gatunki takie jak: płoć, krąp, jaź, ukleja, jelec, kiełb, jazgarz, okoń, mały klenik i boleń. Trafiła się również piekielnica, której dawno nie złowiłem. To ryba chroniona, przypominająca ukleję z wyraźną linią boczną i zaczerwienionymi początkami płetw.
Przyszła pora zmienić miejsce i tak jak wcześniej planowałem, na jakieś w rejonie Maluszyna. Tam rzeka cały czas meandruje, więc nawet przy takim stanie wody o miejsce nie będzie trudno. Wybieram do łowienia również zakole, ale z wstecznym prądem. Głębokość konkretna, bo ponad trzy metry, ale wcześniejszy zestaw sobie radzi.
Po zanęceniu brania następują natychmiast i są to płocie i dorodne krąpie (25 – 30 cm). Ryby biorą cały czas, pomimo że zakole upodobały sobie drapieżniki, które co chwilę gonią drobnicę. Muszą być spore, bo jeden z krąpi, taki 27 cm, miał ślady po zębach. Wreszcie konkretne branie i mam na wędce coś większego. Niestety po chwili ryba się spina, ale dużo śluzu na żyłce świadczy, że był to spory leszcz. Po kilkunastu minutach powtórka, ale tym razem ryba ląduje w podbieraku. Można powiedzieć, że leszcz 45 cm był uwieńczeniem dzisiejszej, bardzo udanej wyprawy.
Pilica w okolicach, w których łowiłem jest piękną dziko płynącą rzeką. Co prawda 25 lat temu wycięto tam nad jej brzegami ponad 2.000 drzew, ale rany już się zagoiły.
Każdemu, kto lubi obcować z przyrodą i nie najważniejsze są „wielkie” ryby polecam szczególnie rejon Sudzinka. Tam w tym roku widziałem parę wilg najpiękniejszych polskich ptaków, widziałem nurogęsi (tracze) z małymi, co jest wielką rzadkością, by w tych rejonach gniazdowały. Spotkałem również dudka i wiele innych ptaków. Oczywiście na łąkach wcześnie rano widać sarny, zające i bażanty. A i rybostanowi w Pilicy nie można nic zarzucić. W parę godzin kilkadziesiąt ryb różnych gatunków z tego kilkanaście przyzwoitych rozmiarów, spławienia sporych drapieżników w pięknych okolicznościach przyrody to wszystko, czego może sobie życzyć normalny wędkarz.