Niespełna trzy miesiące – tylko tyle zostało do wyborów samorządowych, które planowane są w pierwszej połowie kwietnia. Politycy, także lokalni są jednak „nieobecni” w Częstochowie z powodu szaleństwa w polityce krajowej. Inaugurację kampanii wyborczej rozpoczęła jedynie Polska 2050 Szymona Hołowni. Pozostałe ugrupowania polityczne liczą na to, że ogólnokrajowy trend przyniesie im lokalny sukces i prawie na pewno są w błędzie.
Zacznijmy od dotychczas rządzącej w Polsce partii, od Prawa i Sprawiedliwości.
Do dziś nie ogłoszono – nie wspominając o promowaniu – kandydata na prezydenta Częstochowy. Przez wiele miesięcy przewijało się nazwisko radnej miasta i wiceprezeski spółki Skarbu Państwa JAFP Moniki Pohoreckiej, o której od dawna wiadomo, że zrobiła by wszystko, aby tylko oddalono od niej ten kielich. Ostatnio szeptano pokątnie o radnym Pawle Rukszy, ale to mało prawdopodobne. Innych kandydatów na horyzoncie brak, chociaż od czasu do czasu pojawiają się mniej lub bardziej egzotyczne i „znoszone”, czyli bez szans – nazwiska. A może w tym szaleństwie jest metoda…?
Obecnie w radzie miasta Częstochowy zasiada 8 radnych Prawa i Sprawiedliwości. Zapewne liderowi tej partii posłowi Szymonowi Giżyńskiemu zależałoby na utrzymaniu stanu posiadania, a nawet jego zwiększeniu. Nic z tego, z daleka wyczuwalna woń mizerii, przede wszystkim osobowej, spisuje wszelkie działania lokalnego PiS-u na porażkę – tak w przypadku kandydata na prezydenta, jak i radnych.
W równie fatalnej sytuacji co PiS jest lokalna Platforma Obywatelska. Posłanka i minister zdrowia Izabela Leszczyna ugrzęzła w ministerstwie i najwyraźniej nie zamierza zajmować się sprawami mieszkańców ziemi częstochowskiej – do kolejnych wyborów. Świadczy o tym fakt, że posłanka – mimo obietnicy nowych standardów zapowiedzianych przez Donalda Tuska – nie chce podzielić się z częstochowianami planami bazującymi na analizach potrzeb. Krążą pogłoski, że jakoby kadrowym minister Leszczyny (lokalnej liderki tej partii) został – a jest co obsadzać – zastępca prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka Bartłomiej Sabat. Ten sam, z którego komputera w 2012 roku do internetu trafiły obelżywe wpisy m.in. na temat… Izabeli Leszczyny. Wówczas Sabat został zawieszony w prawach członka PO na półtora roku, a dziś podobno rządzi i dzieli. Fakty są jednak bezlitosne – lokalna PO ma bardzo krótką ławkę. Fatalnie byłoby dla wizerunku partii Tuska, gdyby PO nie zgłosiła silnego kandydata na prezydenta. Ale kto miałby nim być? Poza tym wstrząsnęłoby to lokalnym układem koalicyjnym z częstochowską Lewicą, która przecież ma kandydata w osobie Krzysztofa Matyjaszczyka (SLD). Tylko kogo to dziś obchodzi…
W przypadku rady miasta Częstochowy, lokalna PO absolutnie się nie liczy. Zaledwie 3 radnych nie stanowi żadnej siły politycznej. Jeśli lokalnej PO uda się wprowadzić więcej radnych niż dotychczas posiada, to nie będzie zasługa częstochowskich działaczy, a krajowej PO i Donalda Tuska, podobnie jak w przypadku wyborów parlamentarnych.
Maleńkie światełko w tunelu, lokalnie wyżłobiła Polska 2050 Szymona Hołowni. W pierwszych dniach stycznia działacze tej partii pod wodzą posła Piotra Stracha zapowiedzieli bój o władzę w Częstochowie. Tym samym ludzie Hołowni mogą sporo namieszać w skostniałym od lat lokalnym układzie politycznym. Niestety jedyne o co Polska 2050 może realnie powalczyć to fotele radnych. Rozpoznawalna na arenie krajowej partia Hołowni, dzięki liderowi, nie wypracowała sobie jeszcze silnej osobowości lokalnej. Ptaszki ćwierkają o kandydaturze Krzysztofa Świerczyńskiego na prezydenta Częstochowy, ale jego wieloletnia nieobecność w lokalnej polityce i korzenie polityczne, działają na jego niekorzyść. Poza tym zawarte na początku stycznia porozumienie zakładające współpracę w nadchodzących wyborach samorządowych Polski 2050 ze Stowarzyszeniem Mieszkańcy Częstochowy było dla niektórych niemiłym zaskoczeniem, zwłaszcza dla krajowego koalicjanta Hołowni – Polskiego Stronnictwa Ludowego. Marandowcy (Mieszkańcy Częstochowy) ze względów historycznych budzą raczej nie najlepsze skojarzenia, chociaż zarówno Świerczyński, jak i sam Strach wywodzą się właśnie z tego środowiska.
Z całą pewnością Polska 2050 Szymona Hołowni ma szanse wprowadzić do rady miasta Częstochowy kilku radnych i na tych podwalinach mogłaby tworzyć rzeczywistą alternatywę polityczną dla rządzącej w Częstochowie od 14 lat Lewicy. To jednak melodia przyszłości…
Najsilniejszym z pozoru w Częstochowie Sojuszem Lewicy Demokratycznej od miesięcy targa nie tylko seria niepowodzeń, ale znużenie władzą równie mocne co siła przyzwyczajenia. Prócz zewnętrznych zagrożeń ekipa prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka (SLD) nieustannie czuje na plecach oddech lewicowej młodzieżówki, a ta nie ma skrupułów. Nie pomaga krytyka mieszkańców w sprawie zakorkowanego, pozbawionego inwestycji rozwojowych, wyludniającego się miasta, plus – nie do zaakceptowania pogłoski natury obyczajowej. W porównaniu do poprzednich wyborów samorządowych notowania Matyjaszczyka jako kandydata na prezydenta topnieją w oczach. Lewica jednak wie, że tylko on jest w stanie zagwarantować przedłużenie władzy, chociaż to już ostatnia kadencja Matyjaszczyka. Ani europoseł Marek Balt, który utracił wpływy w Lewicy, ani były poseł Zdzisław Wolski, który miał być asem w rękawie, ale przegrał w wyborach parlamentarnych, ani radni Zbigniew Niesmaczny i Łukasz Banaś, których wyniki w wyborach do Sejmu (602 głosy i 1.169 głosów) były dramatycznie słabe – nie są w stanie zastąpić Matyjaszczyka.
Pewność jutra, jaką daje Lewicy start jej kandydata na prezydenta Częstochowy w osobie Krzysztofa Matyjaszczyka nie ma odbicia w radzie miasta. Mało prawdopodobne, by ponownie w sali sesyjnej zasiadło aż 12 radnych. Powód zazdrości polityków innych opcji przestał istnieć, bo dziś lokalny SLD nie już jak jedna pięść, lecz jak kilka kończyn, z których każda ciągnie w swoją stronę. Właśnie dobiega końca złota era prezydenta Matyjaszczyka, który dzięki głosom swoich radnych rządził miastem niepodzielnie.
Wyborcy Wspólnie dla Częstochowy – zwłaszcza mniej zorientowani – liczyli, że nowa siła polityczna na arenie lokalnej będzie bardziej autonomiczna. Z oczywistych powodów być nie mogła – stworzył ją przecież prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk, a władzę w Stowarzyszeniu powierzył ówczesnej faworycie i pracownica sekretariatu urzędu miasta – Joannie Iskierce. W 2018 roku krążyły pogłoski o tym, że Matyjaszczyk zamierza wystartować w wyborach samorządowych właśnie z listy Wspólnie dla Częstochowy, a nie SLD. Nie mogło się to udać, bo środowisko Lewicy świadome konsekwencji braku Matyjaszczyka w swoich szeregach, skutecznie stłumiło jego zapędy. Podobnie będzie i tym razem.
Wspólnie dla Częstochowy jako jedyni odnotowali wzrost liczby radnych w trakcie kadencji. Ich komitet wyborczy wprowadził tylko jedną radną – Krystynę Stefańską, jednak udane dla Wspólnie dla Częstochowy transfery ostatecznie dały aż 5 radnych. Do osamotnionej Stefańskiej dołączyli radni: Jacek Krawczyk z PO , Andrzej Sowa z PiS, Artur Gawroński z PiS, Jolanta Urbańska z PO. Niestety, na lokalnej scenie politycznej robi się ciasno, więc Wspólnie dla Częstochowy może mieć problem z utrzymaniem obecnej liczby radnych.
Start w wyborach samorządowych zapowiada Tomasz Stala, którego wyborcy mogą pamiętać z październikowych wyborów do parlamentu, gdzie startował z listy Konfederacji – bezskutecznie. Wydawało się, że Stala stanie się nowym liderem tej partii, po abdykacji Włodzimierza Skalika, który wybrał aktywność na rzecz Opola i stamtąd został posłem. Nic z tego. Stala, co prawda na poważnie myśli o wyborach samorządowych, ale nie z Konfederacji, a z własnego komitetu wyborczego również jako lider i kandydat na prezydenta Częstochowy.
O sile armii świadczy albo charyzmatyczny przywódca albo liczebność żołnierzy. Stala zapowiada, że na listach wyborczych pojawi się kilka niespodziewanych nazwisk.
Czy lokalna frakcja Tomasza Stali pokrzyżuje szyki obecnie rządzącej Lewicy i skutecznie zawalczy o miejsca w radzie miasta Częstochowy? Hm…
Prócz ogólnopolskich ugrupowań politycznych, które zamierzają stanąć w wyścigu o władzę w mieście Częstochowa, z pewnością nie zabraknie rodzimych komitetów wyborczych. W boksach stoją już przedstawiciele organizacji pozarządowych, dla których osiągnięcie własnych celów przy pomocy zdobytej władzy przyćmiło zdrowy rozsądek. Wśród karuzeli nazwisk pojawia się osoba Pawła Bilskiego, którego do rzekomych aspiracji politycznych popchnęła nieprzyjemna konfrontacja z Matyjaszczykiem i jego ludźmi. Na razie jedynie chęci szczere objęcia funkcji prezydenta Częstochowy ma podobno Małgorzata Rozmus, związana z Grupą Elanex Piotra Pałgana.
Szanse na wejście do rady miasta Częstochowy rodzimych komitetów wyborczych są praktycznie zerowe tylko dlatego, że kampanie promujące kandydatów, najczęściej mało rozpoznawalnych, należało rozpocząć co najmniej 2 lata temu, a nie na dwa miesiące przed wyborami.
Renata R. Kluczna
3 komentarzy
SLD wystawi na prezydenta Niesmacznego/Koniecznego/ew. zaryzykuję Kota.
Na prezydenta nadaje się tylko Michal Świerczewski. Tylko nie jest zainteresowany polityka. W swoim życiu udowodnił, że jest skutecznym managerem. A taki jest tu potrzebny aby zakończyć ta stagnację.
SLD wystawi na prezydenta Niesmacznego/Koniecznego/ew. zaryzykuję Kota. Przy marszałku/stefaniaku u to musieliby poprosić PO o wystawienie żula spod bramy aby wygrali (PiS to jak zawsze 0% szans na cokolwiek pod rządami gizynskiego).