Latem, gdy księżyc w pełni, zmieniam się w szowinistę. Odrzucam europejską pozłotkę, wsiadam na rower i jeżdżę po kraju, wypatrując miejsc zarażających mnie dumą z polskości.I z tych powodów odkryłem w województwie świętokrzyskim Stradów.
Stradów, leżący nienachalnie między Miechowem a Wiślicą, jest miejscem niesprawiedliwie niezauważalnym. Trzeba tu skręcić, tam pokręcić, ostatni etap przejść pieszo, wdrapując się na łagodny pagórek – i dopiero wtedy zobaczymy wyrastające z łąk potężne wały ziemne. Wtedy poczujemy rodzaj dreszczyku. „Pikuś” to co nam serwują w podręcznikach, nie w Gnieźnie, Poznaniu czy na Ostrowie Lednickim, ale tu, w szczerym polu, znajdowało się największe na obszarze Polski grodzisko wczesnośredniowieczne. Z drona to lepiej widać: zachowany kształt obwałowań ukazuje obszar 25 ha, w tym główny gród (Zamczysko) 1,5 ha, otoczony 500 m wałów, których wysokość mogła sięgać 10 m, a obok trzy podgrodzia, otoczone niższymi wałami. Podobno zdjęcia satelitarne sygnalizują istnienie pozostałości po dalszych podgrodziach. W sumie z nimi Stradów zajmowałby 50 ha. Archeolodzy datują powstanie tego obiektu na VIII w., budowy fortecy Zamczyska na połowę wieku X.
Historię Polski liczy się od 966 r., gdy książę Mieszko I przyjął wiarę chrześcijańską. W 966 r. tereny między Miechowem a Wiślicą nie należały do państwa Polan, a w Krakowie odkryto kościoły chrześcijańskie, zbudowane wcześniej niż się Mieszko ochrzcił. Stradów jest faktem, każdy może go naocznie zobaczyć, ale bytuje jako „goły”, bez potwierdzenia innymi. Możemy jedynie spekulować. Obronność grodu wymagała utrzymania stałej załogi, być może takiej jak podaje Gall Anonim dla grodów wielkopolskich: 1000 pancernych na koniach i 4000 pieszych tarczowników. By utrzymać jednego zawodowego rycerza, potrzebna była praca 10 ludzi. Samo wybudowanie grodu wymagało mobilizacji kilku tysięcy robotników. Gęstość zaludnienia wczesnośredniowiecznej Polski nie przekraczała 2 ludzi na kilometr kwadratowy. Zatem istnienie Stradowa w okresie VIII–X w. musiało wiązać się z funkcjonowaniem dużego organizmu państwowego. Stradów, choć największy, nie był wyjątkiem. W Małopolsce znajdują się pozostałości kilkunastu dużych grodzisk z tego okresu, w tym w Krakowie, Wiślicy, Będzinie, Trzcinicy nad Ropą, Demblinie pod Tarnowem, a także w naszym Gąszczyku.
Istniało więc jakieś państwo, znacznie potężniejsze od tworzącego się dopiero państwa Polan, porównywalne z Czechami, a może nawet z Saksonią. Państwo będące w takim samym stopniu kolebką Polski, jak i wielkopolskie księstwo Polan. Lecz nic, prócz wałów Stradowa, nie potwierdza jego istnienia.
Historia ma to do siebie, że nie jest w stanie odpowiedzieć na pytania o przyszłość. Nie ma linii ciągłej, budowanie wyobrażeń z wykorzystaniem statystycznego modelowania jest tylko spekulacją. Historia, o czym świadczy Stradów, nie daje nam także odpowiedzi na pytania o naszej przeszłości. Narracja o tym, co i jak było, należy do umiejących pisać. Jak brakuje kronikarzy, to wszelkie osiągnięcia idą w niepamięć. Można jedynie na własny użytek tworzyć sobie mity o Wielkiej Lechii lub „potężnym księciu silnym wielce, siedzącym w Wiśle”.
Nie znaczy to, że historia jest nam zbyteczna. Ona może uczyć myśleć, ale tylko tych, co myśleć chcą.