W pewnej instytucji publicznej wprowadzony program, czyli tzw. sztuczna inteligencja, odmówił tolerowania odmiany nazwisk. Program identyfikował zbiór danych osobowych i dla niego jednostka Kapsa była czymś zupełnie różnym od jednostek: Kapsy, Kapsie, Kapso. Poprawienie programu jest kosztem niepotrzebnym, więc zmieniono reguły gramatyki.
Sztuczna inteligencja dyktuje przyszłość, bo gramatyka jest dzieckiem nielogicznego słowolejstwa. Jest rzeczą nieistotną, czy mówimy do kogoś, czy o kimś, istotne, by nazwa pasowała do zbioru danych. Każdy jest w jakichś rejestrach, chodzi więc tylko o łatwość identyfikacji delikwenta. Bez urawniłowki urząd mógłby przeoczyć, że pani Kapsa i pani Kapsowa to jedna i ta sama osoba. Urząd, jak urząd, ludzie, nawet w urzędach zdarzają się, domyślni, ale ważniejsze, że urzędowo-rządząca sztuczna inteligencja nie ma problemów.
Program SI przeciął także trwające ideologiczne spory związane z postulatami feministek. W tradycji językowej, nie tylko polskiej, kobieta była „gadatliwą animą” (w zależności od poziomu wiedzy odczytujemy to jak u Lutra – mówiące zwierze lub jak u Junga – ideał istniejący w męskiej nieświadomości). Byt kobiety był przypisany, istniała jako córka (córka Skargi – Skarżanka) lub żona (żona Skargi – Skargowa). SI z tym ostatecznie skończy: Anna Skarga będzie dokładnie tym samym co Hanka Skarżanka. Konsekwentnie zniszczona zostanie „rodzajowość” zawodów: scalić trzeba lekarza z lekarką, konduktorkę z konduktorem, referenta z referentką, bo w linqua SI rozróżnienie płci nie istnieje. Z drugiej strony: zalety tego braku mogą być odbierane jako wady.
Jak przeciwdziałać dyskryminacji, skoro z posiadanych danych w SI, niemożliwe jest określenie kobiecości, męskości czy innej inszości? Dyskryminacja, można tak podejrzewać, leżąca w ludzkiej naturze, nie zniknie, tylko przeniesie się w strefy przez SI nieidentyfikowalne.
Celem SI jest uporządkowanie życia przez jego uproszczenie. Zwykłe słowolejstwo obrosło barokowo odmianami, rodzajami, metaforami, aluzjami. Mówimy zupełnie alogicznie, np: czy byłaby Pani tak uprzejma, podać mi ostatni numer 7 Dni…? Trzeba po uszy siedzieć w kulturze, by zrozumieć o co chodzi w tej prośbie: o uprzejmość czy o gazetę. SI zredukuje to rokoko do prostej komendy: wstań, siadł, podaj łapę lub podaj gazetę. Życie sterowane prostymi komendami będzie równie łatwe jak składanie kanapy ikeo-podobnej, z pomocą chińskiej instrukcji przetłumaczonej przez Hindusa.
Uważamy siebie, zapewne nie bez słuszności, za stworzenia inteligentniejsze od psów. Pies jednak, urasowiony i skundlony, jest wystarczająco mądry, by sam dla siebie obroży i kagańca nie wymyślał. Czy to samo możemy powiedzieć o nas, uważających się za homo sapiens? Chyba żaden gatunek w przyrodzie nie włożył tyle wysiłku intelektualnego w utrudnianie lub unicestwianie sobie życia. Historia ludzkości to ciąg nieszczęść wymyślanych przez ludzi dla ludzi, desperacka obrona przed dążeniem do zbiorowego samobójstwa popełnianego w formie wojen lub rewolucji.
SI to martwa natura. Ona nie myśli, więc i odpowiedzialności nie ponosi. System jest więc inteligentny w takim stopniu, w jakim go zaprogramuje człowiek. A że człowiek używa swej inteligencji, by sobie życie komplikować, to widać Bóg tak chciał.