Po naszym artykule o hałasujących kierowcach skuterów Czytelnicy zasugerowali nam, że hałas skuterów to tylko pomniejsza uciążliwość, realnym zagrożeniem są natomiast szalejący na ulicach motocykliści dosiadający o wiele szybszych i cięższych maszyn. Przypomnieli śmiertelne wypadki powodowane przez rozpędzonych szaleńców. W niedzielę oficjalnie otwarto sezon motocyklowy i przy tej okazji pytania nadesłane przez Czytelników zadaliśmy częstochowskim motocyklistom.
– Motocyklami interesuję się już od kilku lat i oczywiście nieraz oglądałem z zapartym tchem popisy kolegów uczących się kaskaderskich wyczynów – mówi Tomek ze Śródmieścia. – Sam przez wiele lat wykonywałem cyrkowe triki na deskorolce i wiem ile cierpliwości i samozaparcia kosztuje opanowanie pozornie łatwych sztuczek – Tomek opowiada, że na na deskorolce złamał sobie paskudnie nogę i rehabilitacja była długa i bolesna. – Nie chciałbym się połamać drugi raz, a tym bardziej na motocyklu – dodaje z uśmiechem i tłumaczy, że jego przygoda nauczyła go pokory. Teraz lubi sobie poszaleć na motocyklu crossowym, ale robi to za miastem, w piachu, czy w błocie, gdzie upadki nie są tak ryzykowne jak na drodze między samochodami. – Po ulicy jeżdżę Harleyem. Chopperem jeździ się raczej dostojnie, niezbyt szybko i bez zbędnego ryzyka, a jeśli mam ochotę łamać przepisy, to wyruszam na przejażdżkę polnymi drogami bez kasku – śmieje się Tomek dodając, że oprócz mandatu ryzykuje wtedy najwyżej zawianie.
Tomek patrzy na motocyklowe tricki z punktu widzenia sportowca, który poświęcił wiele długich dni na mozolne uczenie się spektakularnych sztuczek. Jego deskorolkowe doświadczenie nauczyło go, że nie od razu Kraków zbudowano i nie można się rzucać z motyką na Słońce. Za kompletnie szalone i nieodpowiedzialne uważa popisywanie się świeżo nabytymi umiejętnościami. Twierdzi, że sztuczka powinna być przetrenowana setki razy, powinna wejść kierowcy w krew, powinien ją wykonywać odruchowo i instynktownie – wtedy dopiero można powiedzieć, że ją umie. Jego zdaniem uliczni szpanerzy powodujący wypadki po prostu chcą zabłysnąć czymś, co nie do końca opanowali. Krótko mówiąc – szaleją, ale nie umieją.
Bartek zajmuje się profesjonalnym przygotowaniem motocykli do kaskaderskich tricków. Uważa, że najważniejsze w motocyklu są hamulce, ale dodaje, że cała maszyna to wielki układ „naczyń połączonych”. Bartek zmienia więc w motocyklu jedną rzecz, a potem godzinami testuje maszynę po przeróbce trenując triki w bezpiecznym miejscu. Następnie zmienia inny element i znowu długo sprawdza jego działanie w rozmaitych warunkach.
– Przygotowanie motocykla do sztuczek jest czasochłonne i wymaga ogromnej odpowiedzialności. Nie ma tu miejsca na półśrodki, więc nie jest to także zabawa tania – tłumaczy Bartek wyliczając podzespoły, o które trzeba zadbać, by przerobić motocykl pod kątem kaskaderskich wyczynów. – Gdy dowiaduję się z mediów o motocyklowych wypadkach, to jestem przerażony, bo nierzadko ci, którzy je powodują, nie mają pojęcia o tym, co znaczy dbanie o stan techniczny motocykla. Maszyna do popisowych trików musi spełniać określone warunki techniczne. Odkręcić gaz i podnieść przednie koło jest względnie łatwo, ale powrót na właściwy tor jazdy to już zupełnie inna historia, a uliczni szpanerzy zdają się nie mieć o tym pojęcia – martwi się nasz rozmówca. – Testując przerabiane maszyny uczę się mnóstwa sztuczek i wiem jak wiele zależy od parametrów maszyny i jej stanu technicznego. Obawiam się, że wielu ulicznych cyrkowców nie ma o tym pojęcia – stwierdza ponuro Bartek.
Obaj nasi rozmówcy apelują przy okazji do kierowców samochodów, by zerkali jak najczęściej w lusterka, byli nieustannie świadomi tego, co się dzieje za samochodem i pamiętali, że motocykl nie jest w stanie hamować tak gwałtownie jak auto. Zwracają się też z prośbą o sygnalizowanie zamiaru wykonywania manewrów kierunkowskazami. Zmiana pasa bez migacza to powszechne niedbalstwo kierowców, a zadbanie o bycie przewidywalnym dla innych użytkowników dróg pomoże uniknąć wielu wypadków.