W antykwarni Zbigniewa Biernackiego nabyć można elegancko dopracowany album-monografię o Częstochowskich Zakładach Zapałczanych (dziś Muzeum Zapałek). Dzieło to świadczy o niezłomności p. Kałamarza, który z uporem – wbrew naturze i obojętności ludzkiej – walczy o przetrwanie owego „łatwopalnego” dziedzictwa kultury przemysłowej. W książce polecić mogę szczególnie rozdział o historii „zapałczarni” autorstwa prof. Dariusza Złotkowskiego.
Może zanudzam Czytelników, ale mówiąc o pracach prof. Złotkowskiego nadużywam komplementów, powtarzając słowo: „znakomite”. Tak już mam: uważam jego prace za wzór rzetelności badawczej, dociekliwości w poszukiwaniu prawdy i bezstronności w ocenie faktów. W dodatku profesor pisze o tym, co kocham: o różnych aspektach naszej historii lokalnej. Prof. Złotkowskiego chronić trzeba niczym pterozaura, bo – niestety – dobór naturalny w naszym, polskim, świecie nauki działa przeciw niemu. Całość zjawiska, jakim jest badanie historii lokalnej jest zagrożona, przechodzi powoli w domenę staruszków-miłośników, wypychane bywa z oficjalnych kręgów naukowości. Punktoza połączona z prowincjonalnymi kompleksami robi swoje. Dziś naukowiec-humanista ma czytać i tłumaczyć książki angielskojęzyczne, przyswajać angielskojęzyczne tezy i prowadzić badania potwierdzające ich słuszność. W tym świecie praca prof. Złotkowskiego miałaby większą wartość, gdyby – pisząc po angielsku – powiązał brak mydła w zapałczarni ze wzrostem nastrojów rasistowskich w klerykalizującej się Polsce.
Punktoza niewoli świat uczelni, gorszym może być jednak lekarstwo, jakie wymyśla minister od nauki. W 1968 r. zrodziło się określenie docent marcowy (naukowiec z awansu społecznego zastępujący zmuszonych do emigracji profesorów żydowskiej proweniencji). Mówiono o ich dorobku ironicznie: są autorami jednej książki i dwóch donosów. Minister Czarnek, zdobył tytuł KUL-owskiego profesora, jako autor jednej książki, o odkrywczej tematyce: wolność gospodarcza – fundament społecznej gospodarki rynkowej. Dorobku w zakresie donosów nie znam, z tym większym zrozumieniem przyjmuję podniesienie przez niego do rangi pisma naukowego wydawnictwa „Królowa Apostołów”. Sądzić więc mogę, że tak jak w PRL, gdzie o naukowości świadczyło odwołanie się do dzieł marksistów, tak teraz punkty za naukowość zależne będą od cytowań Jana Pawła II i Lecha Kaczyńskiego.
Historycy lokalni, czego przykładem prof. Złotkowski, mają pod górkę. Profesor opisał dzieje Browaru Częstochowskiego (smutna ruina), dominium kłobuckiego W. Ks. Romanowa (ruina Domu Księcia i pałacu w kłobuckim Zagórzu), teraz zapałczarni. Nie jego wina, to nie on przynosi pecha opisywanym zabytkom. Dominujący u nas kompleks prowincjonalizmu odrzuca rzeczywistość naszej przeszłości. Nie chce o niej narracji, nie chce pomników. Chce, by Częstochowa była nowoczesna, rozwijająca się w sposób wiernie naśladujący inne duże miasta. W imię tego kompleksu burzy to, co stare i buduje nowe „Biedronki”, „Żabki” itp. internacjonalizmy.
Pterodaktyle i inne dinozaury mogą chronić się w antykwarni, bo w innych miejscach skazane są na odstrzał.