Mówi się o odłączeniu Częstochowy od Śląska, ale nikt nie zapytał Ślązaków o zdanie w tej sprawie!Ludzie rozsądni, zanim przystąpią do poważnych działań, najpierw myślą. Dlatego nasi „entuzjaści-niepodległościowcy”, czyli zwolennicy powołania województwa, którego stolicą miałaby zostać Częstochowa, nie powinni rzucać słów na wiatr bez rzetelnego rozpoznania sił, czyli rozważenia: kto jest tą sprawą zainteresowany. Jak się już przekonaliśmy z sondażu przeprowadzonego wśród samorządów miast, powiatów i gmin, które według autorów tej koncepcji są brane pod uwagę, mało kto jest zainteresowany wejściem w skład „planowanego” województwa. Właściwie to chce tego tylko miasto Częstochowa i dwa z nim sąsiadujące powiaty: kłobucki i częstochowski.
Wcale nie chce Radomsko – wszak macierzysty gród prezydenta Częstochowy, nie chce Wieluń, Pajęczno, Myszków, ani Włoszczowa.
A więc zdrada!
Już się zdawało, że naszym entuzjastom pozostał tylko płacz i zgrzytanie zębów…
Lecz w tym momencie, jak w dobrym filmie, następuje oto nagły zwrot akcji. Znaleźliśmy sojusznika! Projekt odłączenia nas od Śląska gorąco popierają… prawdziwi Ślązacy!
Pozytywna energia
„Śląskie. Pozytywna energia” – to oficjalne hasło województwa ślaskiego. Trzeba przyznać, że brzmi futurystycznie, kosmicznie i industrialnie. Kojarzy się z postępem technicznym, wysokim poziomem technologii i kultury przemysłowej. Tym hasłem promuje się najbardziej zurbanizowany region kraju. Co do tego nie można mieć wątpliwości. Szczególnie jest to widoczne na obszarze aglomeracji, zwanej konurbacją górnośląską, która rozciąga się od Gliwic i Knurowa na zachodzie do Jaworzna i Sławkowa na wschodzie, od Tych na południu do Tarnowskich Gór i Dąbrowy Górniczej na północy.
Cały ten teren można przejechać, nie opuszczając ani na moment obszaru miejskiego, bo tutaj miasto nachodzi na miasto. Między miastami nie ma wsi, bo tu są tylko miasta, miasto przy mieście, jedno na drugim, splątane infrastrukturą dróg, kabli, rur, kanałów, torów kolejowych i tramwajowych.
Tutaj działają sławne na cały kraj kliniki, instytuty badawczo-rozwojowe, tutaj jednym tramwajem można przejechać przez kilka miast, w ogóle tego nie zauwazając. Tylko tablice informacyjne wskazują, gdzie kończy się jedno miasto, a drugie zaczyna.
Dla przybysza z zewnątrz często niezupełnie jest jasne, czy znalazł się akurat na przykład w Chorzowie, Piekarach Śląskich, Siemianowicach, czy w Czeladzi. Nie widać żadnej różnicy. Wszędzie taka sama architektura, czerwona cegła, fabryczne mury.
Kiedyś w krajobrazie dominowały kopalnie i huty, ale nawet dziś, po przemianach ustrojowych i upadku wielu gałęzi przemysłu, mimo likwidacji całego szeregu zakładów, pejzaż niewiele się zmienił. To nadal przemysłowe serce Polski. Kolebka wyścigu pracy, zainicjowanego w lipcu 1947 roku przez górnika Wincentego Pstrowskiego z kopalni węgla „Jadwiga” w Zabrzu. Jednak nie każdy wie, iż „Wincenty Pstrowski, górnik ubogi” (który „wyciągnął normę, a później nogi”), choć rzucił światu swoje wyzwanie z Zabrza, z Górnego Śląska, to nie był wcale Ślązakiem.
Gorole
Pstrowski tylko w Zabrzu robił w kopalni, ale przyjechał za tą robotą z zewnątrz, spoza Śląska. Był więc gorolem, jak to mówią Ślązacy. Takim samym gorolem, jakimi jesteśmy dla nich my wszyscy, którzy jesteśmy nie z Górnego Śląska, ale na przykład z Częstochowy i okolic. Zresztą akurat my nie jesteśmy tacy najgorsi, bo najgorsi gorole to są ci z Altrajchu.
Otóż, być może nie wszyscy na świecie wiedzą, że nie cała konurbacja górnośląska jest na Górnym Śląsku. Problem jest tego rodzaju, że kawałeczek tej pysznej aglomeracji wystaje poza Górny Śląsk. Bowiem historyczna granica Śląska przebiega na rzekach Brynicy i Czarnej Przemszy. I tego, proszę Państwa, nic nie zmieni, żadne rysowanie pisakami po mapie, żadne wymysły polityków z Warszawy, Brukseli, Berlina czy Moskwy.
Altrajch
Po zachodniej stronie Brynicy są Katowice i Mysłowice, czyli Górny Śląsk. Ale po drugiej stronie rzeki już jest Altrajch, jak rodowici Ślązacy nazywają Zagłębie Dąbrowskie. Na tym obszarze znajdują się miasta: Sosnowiec, Będzin, Czeladź, Dąbrowa Górnicza, Wojkowice. Mimo bliźniaczej górniczo-hutniczej przeszłości jest to teren obcy, wcale nie-śląski. Obszar Zagłębia Dąbrowskiego, w odróżnieniu od Śląska, nigdy nie wchodził w skład Cesarstwa Niemieckiego. Wręcz przeciwnie, była to część carskiej Rosji, która tak samo jak Częstochowa, Kłobuck, Myszków, Radomsko, Koluszki i Łódź wchodziła w skład piotrkowskiej guberni Królestwa Polskiego, „na wiek wieków” złączonego ze „Świętą Rusią” pod berłem władców, używających następującego tytułu:
„Cesarz i Władca Absolutny Wszystkich Rosjan; Car Moskwy, Kijowa, Włodzimierza, Nowogrodu, Kazania, Astrachania, Polski, Syberii, Chersonezu Taurydzkiego i Gruzji; Władca Pskowa; Wielki Książę Smoleńska, Litwy, Wołynia, Podola i Finlandii; Książę Estonii, Liwonii, Kurlandii i Semigalii, Samogitii, Białegostoku, Karelii, Tweru, Jugrii, Permu, Wiatki, Bułgarii oraz ziem pozostałych; Władca i Wielki Książę Niżnego Nowogrodu i Czernihowa; Władca Riazania, Połocka, Rostowa, Jarosławia, Biełozierska, Udorii, Obdorii, Kondii, Witebska, Mścisławia oraz wszystkich ziem północnych; Pan i Władca ziem iwerskich, kartalińskich i kabardyjskich oraz dzielnic ormiańskich; Dziedziczny Władca i Suzeren Książąt Czerkieskich i Książąt Górskich oraz innych; Władca Turkiestanu; Następca Tronu Norwegii; Książę Szlezwika-Holsztynu, Stormarnu, Dithmarschen i Oldenburga”.
Kiedy Rosjanie wycofali się stąd podczas pierwszej wojny światowej, obszar Zagłebia Dąbrowskiego został podzielony między dwie strefy okupacyjne: niemiecką i austro-węgierską. Przy czyym Sosnowiec okupowali Niemcy, a Dąbrowę z kolei Austriacy. Tutaj trzeba napomknąć, że wtedy Austriacy nadali wsi Dąbrowa prawa miejskie, wraz z dodaniem do nazwy przymiotnika „Górnicza”.
Straszą trzej cesarze
Po pierwszej wojnie światowej, od 1918 roku Zagłębie Dąbrowskie znalazło się w województwie kieleckim (tak samo jak Częstochowa, Kłobuck i Myszków). Tymczasem Górny Śląsk, dotychczas stanowiący integralną część Niemiec (jako wschodni fragment rejencji opolskiej w Prowincji Śląsk), został w dniu 20 czerwca 1922 roku podzielony granicą państwową między Niemcami i Polską. Po niemieckiej stronie pozostał Bytom, Gliwice i Zabrze, ale nie ta granica stała się powodem do zmartwień następnych pokoleń. W głowach Ślązaków i Zagłębiaków do dziś tkwi, niczym rana, zniesiona w 1922 roku granica na Brynicy i Czarnej Przemszy.
„My nie jesteśmy Śląskiem, my nie jesteśmy żadnymi Ślązakami!” – oburzają się Zagłębiacy zawsze wtedy, kiedy ktoś nieobyty użyje słowa „Śląsk” w odniesieniu do ich „małej ojczyzny”. A zdarza sie to bardzo często, ponieważ zdecydowana większość ludzi spoza Zagłębia Dąbrowskiego i Górnego Śląska nie dysponuje taką histryczno-geograficzną wiedzą.
Trzeba też dodać jeszcze jeden zabawny element do układanki. Otóż na Czarnej Przemszy była też granica cesarskich Niemiec i cesarsko-królewskich Austro-Węgier. Po stronie austriackiej, w Królestwie Galicji i Lodomerii, znajdowały się miasta: Jaworzno i Sławków, gdzie także kwitło górnictwo (jest to teren określany dawniej jako Zagłębie Krakowskie).
Zatem obecna tak zwana konurbacja górnośląska (czyli aglomeracja katowicka) leży na obszarze, który kiedyś należał do trzech różnych państw. Zresztą do dziś miejsce, gdzie schodziły się granice trzech mocarstw, nazywane jest „Trójkątem Trzech Cesarzy” i jako turystyczna ciekawostka jest promowane za pomocą widokówek i imprez typu „Piknik Historyczny”.
W miejscu, gdzie kiedyś stykały się swymi granicami państwowymi trzy cesarstwa (Rosja, Niemcy, Austro-Węgry), dziś graniczą trzy miasta: Sosnowiec, Mysłowice, Jaworzno. Wszystkie trzy wchodzą w skład województwa śląskiego, wszystkie trzy są częścią konurbacji. Ale straszy ich ciągle tamta dawna granica, której nie ma już od prawie stu lat. Dla zażegnania duchów przeszłości w dniu 2 maja 2004 roku, czyli następnego dnia po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, na terenie „Trójkąta Trzech Cesarzy” spotkali się prezydenci tych trzech miast na uroczystości, podczas której zamontowano tablicę z napisem: „W miejscu, w którym niegdyś stykały się granice trzech zaborów dzisiaj świętujemy wstąpienie Polski do Unii Europejskiej i jesteśmy dumni, że wspólnie budujemy Europę bez granic”.
No, i wydawało się, że już jest git
– granice zostały wymazane, a teraz będzie wolność, jedność, braterstwo. Ale jednak upiory przeszłości nie śpią. Trzej cesarze, co prawda, już dawno nie żyją, ale zapewne nie jedno mieli na sumieniu, bo najwyraźniej nie poszli do nieba. Dlatego ich duchy błąkają się po aglomeracji i potrafią nieźle postraszyć. To pewnie przez te dusze potępione cała pojednawcza symbolika wzięła w łeb. Namieszali Ślązacy. Bo właśnie im się nie podobał ten piękny napis na tablicy. Zwrócili otóż uwagę, że Śląsk nigdy nie był pod pruskim zaborem, lecz był częścią Królestwa Prus, kiedy to państwo zaboru ziem polskich dokonywało – czyli, że byli wtedy Prusakami, więc nie tymi, którym zabrano, lecz tymi, którzy zabrali. Jednym słowem: zaborcy. W tej sytuacji w kwietniu 2013 roku zmieniono tablicę na nową, na której jest napisane, że w tym miejscu stykały się „granice trzech państw”.
Autonomia
W utworzonnym w 1922 roku województwie śląskim znalazła się ta część dawnego pruskiego Śląska, którą przyznano Polsce (m.in.: Katowice, Królewska Huta, Lubliniec, Piekary Wielkie, Pszczyna, Radzionków, Rybnik, Szarlej, Szopienice, Świętochłowice, Tarnowskie Góry), oraz polska część dawnego austriackiego Śląska Cieszyńskiego (m.in. Cieszyn, Bielsko, Szczyrk, Ustroń, Wisła).
Przyjęta przez polski Sejm ustawa wprowadziłą Statut Organiczny Województwa Śląskiego, na mocy którego nowa jednostka administracyjna zyskała bardzo szeroką autonomię i własny Sejm Śląski. Do tamtej autonomii odwołują się dziś „autonomiści śląscy”, których najbardziej znaną organizacją jest utworzony w styczniu 1990 roku Ruch Autonomii Śląska (RAŚ) – stowarzyszenie, które w wyborach do Sejmu w 1991 roku zdobyło 2 mandaty poselskie, a obecnie jest reprezentowane w sejmiku województwa ślaskiego.
Po drugiej wojnie światowej co prawda przywrócono województwo śląskie, ale autonomia została formalnie zniesiona w maju 1945 roku.
Śląsko-dąbrowskie
Powojenne, komunistyczne władze Polski nie tylko zniosły autonomie województwa śłaskiego, ale przede wszystkim włączyły w jego granice pozostałą, do niedawna niemiecką część Górnego Śląska z Gliwicami, Zabrzem, Bytomiem oraz z całą Opolszczyzną. Nastąpiło zatem zjednoczenie. Ale granice województwa przesunęly się również na wschód – otóż 18 sierpnia 1945 roku powiaty będziński i zawierciański przeniesiono z województwa kieleckiego do śląskiego.
Tym sposobem, po raz pierwszy w dziejach, Altrajch znalazł się w województwie śląskim. Od tej pory, choć oficjalnej nazwy województwa nie zmieniono, zaczęto używać nazwy: województwo śląsko-dąbrowskie (niekiedy także: śląsko-zagłębiowskie).
Tak zaczęła się, trwająca do dzisiaj, sytuacja traumatyczna zarówno dla Ślązaków, jak i dla Altrajchu. Zagłębiacy zaczęli być od tej pory utożsamiani ze Śląskiem, choć nigdy się za Ślązaków nie podawali. Z kolei Ślązacy wskazują, że przybysze z Altrajchu objęli wiele ważnych stanowisk i zyskali decydujący wpływ na sprawy Górnego Śląska. Pierwszym powojennym wojewodą śląskim został komunistyczny działacz, generał Aleksander Zawadzki, pochodzący, oczywiście z Altrajchu (Będzin-Ksawera). Kilka lat później w wojewódzkim aparacie rządzącej partii komunistycznej wiodącą rolę zaczął odgrywać Edward Gierek, też z Altrajchu (Sosnowiec-Porąbka). Zarówno im, jak i wielu ich krajanom Ślązacy zarzucają faworyzowanie Zagłębia Dąbrowskiego i Zagłębiaków kosztem interesów Górnego Śląska i Ślązaków. Od wielu dziesięcioleci powtarzana jest na przykład opowieść o tym, że „Pałac Kultury Zagłębia” znajdujący się w centrum Dąbrowy Górniczej został wybudowany z materiałów, które miały trafić ze Śląska do Warszawy. Generał Zawadzki miał ponoć rozkazać, aby co dziesiąty wagon z kierowanych do Warszawy transportów rozładowywano w Zagłębiu i w efekcie warszawski „Pałac Kultury i Nauki” jest niższy o jedno piętro, a z „zaoszczędzonych” marmurów Zagłębiacy zbudowali swój własny Pałac. Być może nie jest to prawda i można by spytać, cóż nas, w Czestochowie to wszystko obchodzi? Owszem, obchodzi, bo o ile Ślązakom, w ich przekonaniu, nie jest z Zagłębiakami po drodze, to nam może być.
Rýchtig Gryfno Godka
W PRL-u, pod rządami komunistów, demonstrowanie przywiązania do śląskości nie było przez władze mile widziane. Ci Ślązacy, którzy liczyli na karierę, starali się nie tylko „zapomnieć” śląskiej mowy, którą posługiwali się w domu rodzinnym, ale i wyrugować charakterystyczny akcent. Do dziś można usłyszeć opowieści, jak w szkołach bito uczniów za mówienie „po ślunsku”. Nawet niektórzy rodzice w ten sposób starali się przekonać własne dzieci, aby posługiwały się prawidłową polszczyzną, a nie „ślunską godką”. Wielu w ten sposób tresowanych Ślązaków dopiero po upadku komunizmu, w latach dziewięćdziesiątych, zaczęło wracać do mowy swych dziadków. Dziś toczą się spory, czy istniej śląski język, czy może jest to tylko zespół śląskich gwar języka polskiego.
Na rzecz odrodzenia i rozwoju śląskiego języka działa kilka organizacji, ustalono jednolite zasady pisowni, przyjmując przy tym alfabet z kilkoma literami, których nie ma w języku polskim. Wraz z dyskusją o języku rozwija się spór o to, czy istnieje narodowość śląska. Sąd w Katowicach odmówił wpisania do rejestru organizacji pod nazwą: Związek Ludności Narodowości Śląskiej (ZLNŚ), uzasadniając decyzje tym, że takiej narodowości nie ma. Z kolei Sąd w Opolu zarejestrował Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej (SONŚ), decyzja ta jednak została zaskarżona. Mimo odwołań, przed polskimi sądami SONŚ procedurę prawną wyczerpał.
– Jedyne co można jeszcze zrobić, to odwołać się do Strasburga – mówi Dariusz Dyrda, autor wystawianych przed pełną widownią sztuk teatralnych w języku śląskim oraz podręcznika języka śląskiego pt. „Rýchtig Gryfno Godka”, znany też z wielu innych inicjatyw na rzecz śląskiej tożsamości.
Ślůnski Cajtůng
Dariusz Dyrda jest także redaktorem naczelnym miesięcznika „Ślůnski Cajtůng”, Czasopismo ukazuje się w formie gazety. W winiecie figuruje deklaracja: „GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH, KTÓRZY DEKLARUJA NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ” oraz informacja „CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE”. Zdecydowana większość tekstów jest pisana po polsku, jednak „ślunska godka” jest często używana. Co prawda poruszane są przed wszystkim tematy, które interesują samych Ślązaków. Jednak w orbicie zainteresowań są i sprawy takich goroli, jak częstochowianie.
W numerze 11 (46) opublikowano dwustronicowy artykuł, w którym red. Dyrda podjął temat województwa częstochowskiego. Autor podszedł do sprawy poważnie i – w odróżnieniu od częstochowskich polityków – dokonał wnikliwej analizy uwarunkowań. Czytamy: „Proste oderwanie Ziemi Częstochowskiej od Śląska nie wchodzi w rachubę. Takie województwo miałoby ledwo 600 000 mieszkańców, a więc byłoby znacznie mniej ludne od najmniejszych w tej chwili opolskiego i lubuskiego, mających ponad
900 000 mieszkańców każde. W samej Częstochowie mówią wprawdzie o 700 000, ale liczą, że do ich województwa trafi powiat lubliniecki, będący Górnym Śląskiem.” Tutaj red. Dyrda słusznie zauważa, że Lubliniec z okolicą nigdy dobrowolnie do częstochowskiego nie wejdzie.
Niemniej śląski publicysta dobrze życzy entuzjastom województwa częstochowskiego i podsuwa rozwiązanie, które może rozwiązać nieprzyjemne zatargi z Altrajchem. „CZĘSTOCHOWA? NIECH SOBIE IDZIE…” – brzmi jeden ze śródtytułów, a kolejny: „…I ZABIERZE ALTRAJCH”. Red. Dyrda wywodzi: „Altrajch ma ponad 700 000 mieszkańców. Razem więc
takie województwo, powiedzmy częstochowsko-sosnowieckie (albo zachodnio-małopolskie) liczyłoby około
1 300 000 mieszkańców. Miałoby spo-
ro nowoczesnego przemysłu, dwa znaczące ośrodki miejskie, kilka uczelni. Byłoby znacznie mocniejsze, niż kilka innych województw. Byłoby to nawiązanie do II RP, którą w Polsce tak chętnie się wspomina. Wówczas bowiem wszystkie te tereny leżały w województwie kieleckim, a nie śląskim. (…) Trudno powiedzieć, dlaczego częstochowscy politycy nie próbują do tego pomysłu przekonać sąsiadów. Ale może warto, aby impuls wyszedł z Górnego Śląska.
W Zagłębiu też coraz mocniej rodzi się własna tożsamość, więc może warto im powiedzieć: jeśli wy nie chcecie być z nami, a my z wami, to mamy pomysł na przyjacielski rozwód. (…) Impuls taki powinien pojawić się w sejmiku wojewódzkim i nam wydaje się oczywiste, że powinien wyjść od radnych Ruchu Autonomii Śląska. Bo kto, jeśli nie śląscy autonomiści, powinni chcieć aby województwo śląskie stało się naprawdę śląskie?”
W telefonicznej rozmowie red. Dariusz Dyrda podtrzymał tę opinię, choć przyznał, że niekoniecznie Sosnowiec może być tym rozwiązaniem zainteresowany. Wszak jest to miasto nie uważające się za gorsze od Częstochowy.
A co na to częstochowianie? Czekamy na wypowiedzi naszych Czytelników! A może i politycy pomyślą?
PRZYKŁADOWY SŁOWNICZEK ŚLĄSKO-POLSKI
Abcybilder – naklejka.
Ancug – garnitur.
Antryj – przedpokój.
Altrajch – Zagłębie Dąbrowskie.
Bajtlik – portfel.
Bana – kolej.
Baniorz – kolejarz.
Batki – majtki.
Binder – krawat.
Borsztajn – krawężnik.
Bůmbůn – cukierek.
Byrna – żarówka.
Cajtszrift – czasopismo.
Cajtůng – gazeta.
Chasiok – śmietnik.
Cipka – kurczak.
Danga – tęcza.
Fana – flaga.
Futer – pokarm.
Fuzekle – skarpetki.
Giskana – konewka.
Gitra – krata.
Godka – mowa, język
(polsko godka – język polski, mjymjecko godka – język niemiecki, ślůnsko godka – język śląski).
Gorol – człowiek spoza Górnego Śląska.
Gruba – kopalnia.
Grubjorz – górnik.
Gyszichta – historia.
Hajer – górnik strzałowy.
Hućorz – hutnik.
Kiszka – zsiadłe mleko.
Klopsztanga – trzepak.
Koło – rower.
Knefel – guzik.
Krauza – słoik.
Krůnlojter– żyrandol.
Kyjza – ser.
Lajbik – biustonosz.
Lauba – altana.
Miesionczek – księżyc.
Mjymcy – Niemcy.
Moplik – motorower.
Ostuda – kłótnia.
Pierucha – przekleństwo.
Piska – kreska.
Prask – tłum.
Rajza – podróż.
Sam – tutaj.
Serwet – obrus.
Srom – wstyd.
Sznupa – nos.
Sztrasbana – tramwaj.
Szrajbůnek – pismo.
Sztrům – prąd elektryczny.
Sztrůmwerk – elektrownia.
Szwanc – ogon.
Ślabikorz – elementarz.
Utropa – zmartwienie.
Wapyn – herb.
Żymła – bułka.
4 komentarzy
Divide et impera – dziel i rządź – stara rzymska zasada rządzenia. Dalej… wzniecać wewnętrzne konflikty, jakby innych poważnych problemów było mało. Dalej … przeciwstawiać jednych drugim.
Ślązaków, “prawdziwym” Polakom. Polaków, “prawdziwym” Ślązakom. A biurokracja niech rośnie – brakuje miejsca dla lokalnych kacyków-darmozjadów i ich folwarków.
Divide et impera – dziel i rządź – stara rzymska zasada rządzenia. Dalej… wzniecać wewnętrzne konflikty, jakby innych poważnych problemów było mało. Dalej … przeciwstawiać jednych drugim.
Ślązaków, “prawdziwym” Polakom. Polaków, “prawdziwym” Ślązakom. A biurokracja niech rośnie – brakuje miejsca dla lokalnych kacyków-darmozjadów i ich folwarków.
Ostatnio dużo czytałem na Państwa stronie o zatrudnieniach w miejskich spółkach i z ciekawości zacząłem przeglądać ich struktury na stronach www. Co mnie zaciekawiło np. w MPK – widnieje prezes, dwóch zastępców. Przy prezesie i jednym zastępcy jest opis dotychczasowego doświadczenia, wykształcenia itd. Przy drugim zastępcy / dyrektorze ds. sprzedaży i sług nie ma nic. A ja na przykład chciałbym wiedzieć jakie trzeba mieć studia, kursy i doświadczenie aby objąć jakby nie patrzeć poważne stanowisko w miejskiej spółce. Na pewno byłoby to bardziej przejrzyste.
Ostatnio dużo czytałem na Państwa stronie o zatrudnieniach w miejskich spółkach i z ciekawości zacząłem przeglądać ich struktury na stronach www. Co mnie zaciekawiło np. w MPK – widnieje prezes, dwóch zastępców. Przy prezesie i jednym zastępcy jest opis dotychczasowego doświadczenia, wykształcenia itd. Przy drugim zastępcy / dyrektorze ds. sprzedaży i sług nie ma nic. A ja na przykład chciałbym wiedzieć jakie trzeba mieć studia, kursy i doświadczenie aby objąć jakby nie patrzeć poważne stanowisko w miejskiej spółce. Na pewno byłoby to bardziej przejrzyste.
Kłobuck nigdy nie będzie chcial częstochowskiej hegemonii ! Na jakiej podstawie pisze sie takie bzdury ze powiat Kłobucki chcę województwa częstochowskiego. To kłamstwo. Kłobucokom lepiej jest w śląskim
Kłobuck nigdy nie będzie chcial częstochowskiej hegemonii ! Na jakiej podstawie pisze sie takie bzdury ze powiat Kłobucki chcę województwa częstochowskiego. To kłamstwo. Kłobucokom lepiej jest w śląskim
Kłobhck to stan umysłu
Kłobhck to stan umysłu