Z kandydatem do rady miasta Częstochowy z okręgu wyborczego numer 4 (dzielnice: Błeszno, Dźbów, Gnaszyn-Kawodrza, Grabówka, Lisiniec, Stradom) Markiem Domagałą numerem 1 na liście KWW Alternatywa dla Częstochowy rozmawia Renata Kluczna.
– W przeszłości był już Pan radnym Częstochowy, teraz ponownie Pan kandyduje. Wolna wola czy konieczność powrotu do polityki?
– Czy chcę, czy wracam? Odpowiedź jest PROSTA. Ja nigdy nie byłem i nie będę w polityce.
Wprawdzie kilkanaście lat temu byłem przez jedną kadencję radnym, ale nie zawodowym, bo ani na jeden dzień nie zawiesiłem i nie przerwałem tego co najważniejsze, czyli prowadzenia własnej firmy, która dawała i daje mnie i całej rodzinie (a przy okazji wielu rodzinom pracowników) bezpieczeństwo i godne utrzymanie. Nigdy nie byłem na garnuszku miasta, na ich etacie w urzędzie, czy z nadania partii w spółkach zależnych. Według amerykańskich reguł, człowiek powinien najpierw zdobyć wiedzę, czyli skończyć dobrą uczelnię, potem zająć się biznesem i pokazać, że umie tę wiedzę przekuć w sukces biznesowy, a potem pójść dalej i podzielić się tą wiedzą z innymi.
Ilu jest teraz radnych, którzy nie czerpią dodatkowych profitów z bycia radnym? Bardzo niewielu.
Za to jednego możecie być Państwo pewni: będę radnym, który odważnie pokaże zły układ, jaki rządzi miastem.
– Czego dokładnie dotyczy Pana oferta dla mieszkańców Częstochowy?
– Ukończyłem studia inżynierskie na AGH w Krakowie. Wiedzę uzupełniam na bieżąco m.in. studiami podyplomowymi MBA (ale nie w Collegium Humanum) oraz ciągłymi szkoleniami branżowymi. Od ponad 30 lat prowadzę firmę – do tego z sukcesem. Mając o zarządzaniu wiedzę teoretyczną i praktyczną składam Obywatelom Miasta ofertę.
To, czy Mieszkańcy skorzystają z niej czy nie, to już ich wybór.
Nie zamierzam iść na wojnę w tzw. „plakatozę”, bo te 2,5 tysiąca banerów i plakatów dwóch komitetów Lewicy pokazuje, że coś bardzo złego dzieje się w naszym mieście, bo w żadnym innym mieście czegoś podobnego nie ma. Nie wspomnę o oklejonych autobusach, gazetkach, wielkich formatach na bilbordach, eventach dziwnie zbiegających się w wyborami itd. Brakuje jeszcze aplikacji z Prezydentem wyskakującym z lodówki. Mamy więc do czynienia z głęboką patologią, gdy miasto budzi energię tylko raz na pięć lat, a resztę czasu spędza w letargu. W obliczu tego braku oferty obecnej władzy dla mieszkańców, ja składam swoją – złożoną z wiedzy i profesjonalizmu. Proszę mi pokazać ilu z obecnych czy byłych parlamentarzystów lub radnych, spełnia oba te warunki jednocześnie ? Może byłoby ich 5%… To tak jakby iść na operację do chirurga, który nigdy wcześniej jej nie robił i w dodatku nie ma wiedzy teoretycznej w tym temacie. I taki jest obraz części władz publicznych, w tym na przykład radnych. Ich głównym doświadczeniem życiowym było noszenie teczki za senatorem czy posłem, a następnie sami jako „fachowcy, zawodowi politycy” dzielą nasze miliardy.
Ja tylko mówię, że można to zmienić, że JEST ALTERNATYWA.
– Główne miejsce w Pana programie zajmuje znajomość problematyki budżetu miasta…
– Rzeczywiście tak jest. Chciałbym Państwu uzmysłowić, skąd się biorą pieniądze w budżecie i co się z nimi później dzieje. Budżet jest słowem kluczem w mojej ofercie. Jeśli powiemy: edukacja, zdrowie, kultura, sport, to wszystko kręci się wokół pieniędzy. Od racjonalności ich wydawania zależy sukces Rodziny, Miasta, Kraju. Z budżetu finansujemy etaty, usługi publiczne i inwestycje. Żeby o tym dyskutować, ale co ważniejsze, umieć podejmować optymalne decyzje, nie wystarczy się tylko znać na budżecie. Trzeba mieć za sobą bagaż podjętych kilkaset fundamentalnych decyzji, gdzie ryzykuje się swój majątek i bierze 100 % odpowiedzialności za ich skutki. Jeśli w biznesie popełnię choćby drobny błąd, to ponoszę natychmiastową odpowiedzialność.
Odwrotnością takiego ciągu przyczynowo-skutkowego jest sposób wydawania pieniędzy publicznych. Tu odpowiedzialność indywidualną zastąpiono odpowiedzialnością zbiorową.
Bardzo często proponując coś jesteśmy pytani (i słusznie): A skąd na to weźmiesz pieniądze? Odpowiedź jest prosta. Wystarczy zrozumieć, że przy dobrym zarządzaniu można założony cel osiągnąć wydając dwa razy mniej pieniędzy. Dlatego kiedy ludzie spytają, skąd wzięlibyśmy pieniądze na stadion Rakowa, odpowiem, że one już są w budżecie! Po prostu z lepszego zarządzania miejskim budżetem.
Przypominam sobie jak kilkanaście lat temu, kiedy byłem radnym i miałem pierwsze wystąpienie na sali sesyjnej, zacząłem od pokazywania slajdu o czterech metodach wydawania pieniędzy: pierwsza – wydajesz swoje pieniądze na własne potrzeby (na pewno się postaram, żeby zrobić to perfekcyjnie), druga – swoje pieniądze na czyjeś potrzeby (gdy robię komuś prezent, to też bardziej się staram), trzecia – wydajemy cudze pieniądze, za to na własne potrzeby i czwarta – wydaję cudze pieniądze na cudze potrzeby. I ta czwarta metoda to jest często miara nieodpowiedzialności władz miasta. Ich jedynym celem jest mieć etat dla siebie, znajomego lub rodziny.
Nawiążę do artykułu z Państwa gazety o Kamilku z Częstochowy i roli MOPS-u w tej sprawie. MOPS to sześćdziesiąt parę milinów w budżecie i na ich oczach mordują dziecko. W normalnym świecie tę usługę na etacie wykonywałyby dwie czy trzy osoby, chodzili, sprawdzali i jeszcze dziecko po głowie głaskali. A tu nie ma żadnej odpowiedzialności – nic, zero. Nie ma żadnego połączenia: pieniądz a celowość wydatków. To jest tylko jeden przykład, ale to samo można by udowodnić na dziesiątkach innych decyzji i sposobu działania tej władzy.
Generalnie, jeśli słyszę, że przy wyborach, ktoś coś obiecuje, to zapala mi się czerwona lampka – lepiej obiecaj, że będziesz rzetelnie wykonywał swoją pracę. Gdy się z tej obietnicy wywiążesz to świat będzie lepszy. Ale jeśli obiecujesz, że wydasz więcej moich pieniędzy, bo inaczej się nie da to lepiej nic nie obiecuj.
Każda władza mówi, że zrobiłaby, ale nie ma pieniędzy i nie będzie miała.
Przygotowując się do startu w wyborach zrobiłem mini zestawienie wydatków miasta Częstochowy w 2010 roku i 2023 roku. I co się zmieniło w kwestii pieniędzy w mieście? Pieniądz wtedy i teraz zdewaluował się niestety o prawie 50 % i ubyło 40 tysięcy mieszkańców. W efekcie licząc dochody w obecnym budżecie są już po uwzględnieniu inflacji o 45% wyższe, a dokładając czynnik depopulacji o ponad 70% wyższe na mieszkańca!
To teoretycznie powinniśmy pływać w nadmiarze pieniędzy. A jak jest, widzimy wokoło. W 2024 roku na inwestycje wydamy lekko ponad 9% budżetu. To jest prawdziwy dramat, gdy rok w rok ponad 100 milionów złotych zamiast wkładać w rozwój miasta, „przejadamy” bieżącą konsumpcją.
Gdzie więc są nasze pieniądze? Odpowiadając krótko: w etatach, w nieoptymalnym zarządzaniu i w braku nadzoru nad publiczną kasą. Ale co się dziwić, że tak jest?
Dzisiaj polityką rządzą partyjne koterie, układy i ludzie, którzy nigdy niczym nie zarządzali.
Na dodatek w naszym imieniu zadłużyli nas na prawie miliard złotych.
Ciekawe, kto to spłaci, bo dzieci rodzi się za mało, bo Częstochowa to miasto starych ludzi, a młodzi z miasta wyjeżdżają.
A czy będzie lepiej? Nie będzie, jeśli nie nastąpią radykalne zmiany, czyli całkowita zmiana zarządzania majątkiem miejskim. Czasem lepiej powiedzieć ludziom, że dobrobyt nie bierze się z tego, że coś im obiecamy, ale że stworzymy obywatelom lepsze warunki do rozwoju. Jakie? Np. nie obciążające mieszkańców najwyższymi możliwymi podatkami lokalnymi, jak to ma miejsce teraz. A wręcz pomyślmy o najniższych w kraju i tym zachęcimy do zamieszkania u nas.
– Z Pana wypowiedzi przebija radykalna zmiana w zarządzaniu miastem. Mówi Pan wprost o przeroście zatrudnienia. To co, zwalniamy urzędników?
– Widzę, że na rynku pracy jest ogromny deficyt pracowników, a przecież w urzędzie pracują fachowcy, więc świetnie dadzą sobie radę na wolnym rynku. A tym, którzy zostaną dołożymy nie obowiązków, a lepszego zarządzania wydajnością pracy i możliwością np. 50% podwyżki płacy. Proszę z taką propozycją wyjść do ludzi, a połowa z nich przyjmie ją z entuzjazmem. Przez ostatnie 10 lat chyba podwoiła się ilość urzędników w magistracie, a przecież wszystko się zinformatyzowało, do tego zmniejszyła się liczba mieszkańców. Tylko kogo zwolnić, jak ci mniej wydajni to sami znajomi królika?
– Dlaczego wyborca ma na Pana zagłosować? Czym się Pan różni od pozostałych kandydatów?
– Znam wielu innych kandydatów i mam nieskromne wrażenie ze wszystkich 258 kandydatów na radnych z bardzo niewieloma można by porozmawiać merytorycznie a nie tak ogólnie, która partia i jej Prezes jest zły i czy popierasz tych czy tamtych. Ja chętnie porozmawiam na temat, skąd się biorą i gdzie podziały się pieniądze w budżecie miasta. Najpierw trzeba się zająć tymi wydatkami, które zajmują największy procent udziałowy w budżecie, żeby nie były nietykalne. Jeśli ktoś nie ma odwagi podejmować trudnych decyzji, to doprowadza do sytuacji, która ma miejsce w tej chwili. Nasze miasto jest w stanie zapaści w każdej dosłownie dyscyplinie. Choćby to, że wciąż nie ma dyrektora teatru, wciąż nie ma stadionu dla naszych mistrzów z Rakowa, brak zjazdów z nowej DK1, choć je mieszkańcom obiecywano. Tu żadne wskaźniki nie są dobre może poza jednym – w dziedzinie propagandy obecne władze są absolutnie perfekcyjne. W dodatku to nie jest propaganda finansowana z działalności prywatnej, tylko pośrednio z pieniędzy naszych mieszkańców.
Niestety Częstochowa staje się skansenem bez ambicji wybicia się, z kompleksem niższości.
A przecież wszystko zaczyna się od marzeń. Masz marzenia, to masz dwie możliwości: spełnić je albo nie spełnić. Jeśli nie ma się marzeń, to nie ma możliwości ich spełnienia. Zatem miejmy marzenia i je realizujmy, a wszystko wesprzyjmy profesjonalizmem, żeby radni już nie byli tacy bezradni. Czego życzę Mieszkańcom Częstochowy na zbliżające się Święta Wielkanocne i na 5 lat rządów nowej Rady Miasta.
– Dziękuję za rozmowę.
Materiał wyborczy.