Statystyki policyjne alarmują w sprawie wypadkowości w Europie. Niestety wynika z nich, że bezpieczeństwo na polskich drogach ciągle jest zbyt wysokie.
Policji udostępniła najnowszy raport na temat bezpieczeństwa naszych dróg w 2018 r. Jego lektura dowodzi m.in., że w minionym roku wzrosła liczba śmiertelnych ofiar wypadków. Na szczęście jednak wynik ten (2.862 ofiary) jest znacznie mniejszy od uzyskanego w 2009 r., w którym to w wypadkach drogowych zginęło aż 4.572 osób. Niestety ten spadkowy trend uległ w ostatnich latach zahamowaniu. Do jeszcze mniej optymistycznych wniosków prowadzi zestawienie liczby ofiar w przeliczeniu na 100 wypadków. Osiągnięty przez Polskę rezultat (8,6 ofiary na 100 wypadków drogowych) jest jednym z najgorszych w całej Unii Europejskiej.
Wyniki dotyczące Polski są osiem razy gorsze od niemieckich
W 2017 r. na drogach w UE zginęło 25.300 osób, tj. o 300 osób mniej niż w roku 2016 (-2 proc.) i 6 200 mniej niż w roku 2010 (-20 proc.). Choć tendencja ta nastraja optymistycznie, osiągnięcie unijnego celu polegającego na zmniejszeniu o połowę liczby śmiertelnych ofiar wypadków drogowych będzie dużym wyzwaniem. Ponadto szacuje się, że w zeszłym roku poważne obrażenia odniosło 135 tys. osób, których znaczny odsetek stanowili użytkownicy niechronieni: piesi, rowerzyści i motocykliści.
Poza samymi poszkodowanymi, wypadki drogowe, w których ludzie giną lub odnoszą obrażenia, mają również negatywny wpływ na ogół społeczeństwa, z szacowanym kosztem społeczno-ekonomicznym w wysokości 120 mld euro rocznie.
Szacowane koszty wypadków w Polsce to aż 50 miliardów złotych rocznie.
Znawcy tematu twierdzą: to nie prędkość jest przyczyną wypadków, a niedostosowanie jej do warunków infrastruktury drogowej.
Nie ma dnia, żeby w Polsce nie przydarzył się poważny wypadek samochodowy. Warto pamiętać, że osoby, które giną na polskich drogach, to jedna sprawa. Druga dotyczy rannych, którzy będą zmagali się ze skutkami tego wypadku.
Dlaczego tego typu zdarzenia mają miejsce praktycznie codziennie? Czy Polacy nie potrafią jeździć samochodami, czy też powodem tragedii jest zły stan dróg i aut? Popełnianiu błędów na drodze, skutkujących zdarzeniami drogowymi, sprzyjają m.in. pośpiech, presja czasu, stres z tym związany, nieadekwatna ocena sytuacji, agresja, a także zbyt duża liczba bodźców oddziałujących na kierowcę. Ponadto nie istnieje system – więc nie istnieją audyty miejsc wypadków. Nie wiadomo, jaki wpływ na wypadek ma infrastruktura i jak ją przeprojektowywać w takich miejscach. Faktem jest natomiast, że mamy w Polsce najnowsze autostrady w Europie, ale statystycznie najniebezpieczniejsze (biorąc pod uwagę liczbę wypadków na liczbę kilometrów przejechanych przez liczbę samochodów). I chociaż mamy coraz lepsze drogi, coraz więcej pojazdów wyposażonych w odpowiednie systemy bezpieczeństwa, jednakże to człowiek, jako użytkownik pojazdu i drogi, jest w dalszym ciągu kluczowym elementem odpowiedzialnym za powodowanie wypadków na drodze. Robienie miejsca przy wyprzedzaniu, zachowanie bezpiecznej odległości, ostrzeganie innych użytkowników o zagrożeniach, kierowanie się rozsądkiem, a nie brawurą, właściwe sygnalizowanie manewrów, to tylko niektóre elementy, które częściej wprowadzane w życie pomogą uniknąć sytuacji trudnych i konfliktowych na drodze. Oczywistym jest, iż uczestnik ruchu nie może być karany śmiercią za błędy na drodze, niezależnie czy swoje, czy innych. Właśnie dlatego należy mówić wprost o tym, co jeszcze jest złe w zachowaniu kierowcy i co trzeba wyeliminować z życia społecznego, aby osoby odpowiedzialne mogły z tych nieszczęśliwych zdarzeń wyciągać wnioski i podejmować działania prewencyjne.