Nie milkną „achy” i „ochy” władz miasta w sprawie nowej linii tramwajowej. Rozczarowanie jednak nadciąga jak chmura burzowa, bowiem błędów konstrukcyjnych przy budowie linii oraz infrastruktury wokół (chodników, ścieżek rowerowych, jezdni) nie brakuje.
Konsorcjum dwóch firm (Drog-Bud i Kromiss-Bis) najwyraźniej doświadczenia nie ma, gdyż prace drogowe rozpoczyna się od określenia poziomu terenu, m.in. na podstawie rzędnych wysokościowych, a tego firmy nie zrobiły. Oczywiście winę łatwo zwalić na błędny projekt, ale zadaniem wykonawcy jest projekt poprawić, by robotę wykonać bezbłędnie.
Spece z Drog-Budu pominęli jakże istotny element krajobrazu. Skrzyżowanie ulic 11 Listopada z Jesienną przypomina lej, który szczelnie „zabetonowany” trzyma wodę jak w basenie. Stąd pasażerowie jadący dalej niż do ulicy Orkana przenosić będą tramwaj przez kałuże. Powszechnie przecież wiadomo, że wagon pod prąd podłączony, wody raczej „nie lubi”
Za dopilnowanie prac budowlanych odpowiada Wydział Inwestycji i Zamówień Publicznych Urzędu Miasta Częstochowy. Redakcja próbowała podzielić się uwagami, co Zbigniew Leszczyński, zastępca naczelnika Wydziału skwitował krótko: „po co mi pani to wszystko opowiada i traci czas…”. I rzeczywiście, zaśmiecanie umysłu głupotami nie leży w naturze urzędników, zwłaszcza że szykują oni najprawdopodobniej alternatywne środki komunikacji. Nie jest to wprawdzie informacja oficjalna, ale innego rozwiązania trudno się doszukiwać: zasłyniemy z nowego środka transportu po mokrym lądzie – po torach pływać będą gondolierzy z Błeszna. – Tramwaj nie jest pojazdem przystosowanym do jazdy po wodzie. A czy gondole lub łódki… Ha, ha. Może, ale to już pani powiedziała – mówi rzecznik prasowy MPK Marcin Maranda.
Na tym nie koniec absurdów budowlanych nowej inwestycji. Całymi latami władze Częstochowy nauczały mieszkańców, że zielono-czerwona szachownica na chodnikach oznacza przestrzeń wspólną dla pieszego i rowerzysty. Wykonawca najwyraźniej źle znosi kwadraty i na chodnikach wokół nowej linii tramwajowej zafundował nam pasy. – Oglądaliśmy, jakie mają być słupy i wiaty. Nie przypominam sobie, by ktoś konsultował z nami kwestię chodników, najprawdopodobniej nie mieliśmy wglądu. Szczerze pani powiem, że temat musiałabym sprawdzić… Dlaczego powstały paski, a nie szachownica nie potrafię wytłumaczyć – mówi Elżbieta Idczak-Łydźba, pełnomocnik prezydenta ds Estetyki Miasta. Nieważne, jakie figury geometryczne będą oznaczały część wspólną dla pieszych i rowerzystów. Rzecz jednak w konsekwencji działań i w estetyce przestrzeni miejskiej. Tylko patrzeć, jak kolejni wykonawcy „wymalują” nam kółka lub trójkąty.
Nie, nie… to nie koniec budowlanej fuszerki. Ostatni element zasługuje na miano absurdu tysiąclecia. Obok nowych chodników pojawiły się również nowe ścieżki rowerowe. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy osobą niewidomą. Gdy chodnik się kończy, dochodzimy do wąskiego pasa z licznymi „guzkami”, który informuje nas, że za kilka centymetrów zejdziemy na jezdnię. Długość pasa (na boki) określa nam przestrzeń chodnika, po której możemy się poruszać. I tu niespodzianka! Pasek z „guzkami” przedłużony jest na ścieżkę rowerową. Nie można oczywiście wykluczyć, że w mieście Częstochowa są niewidomi rowerzyści – tak najwyraźniej założył wykonawca. Dla niepełnosprawnych pieszych stanowi to jednak zagrożenie zderzenia się z pędzącym rowerzystą (pewnie też niewidomym). – Zgłoszę sprawę do Wydziału Inwestycji i Zamówień Publicznych. Przyznaję, że o temacie nie słyszałam – mówi Jolanta Sulema, pełnomocnik ds. osób niepełnosprawnych w Urzędzie Miasta Częstochowy. Sprawa wbrew pozorom zabawna wcale nie jest.
Fuszerka i tandeciarstwo to mocna strona częstochowskich inwestycji. Byle odwalić, oddać i wziąć kasę. I chociaż to śmiech przez łzy, uśmiechnijmy się: mamy nowy basen – brodzik na 11 Listopada, kolorowe pasy, które niczym wstęgi możemy codziennie przecinać i… niewidomych rowerzystów.
