Można przyjąć tezę filozoficzną, że życie to ciąg niepewności, nie mieliśmy wpływu na termin swych narodzin, nie znamy i nie ustalimy sobie daty śmierci. Niepewność zapewne jest treścią naszego bytu, ale – proszę państwa – tak się nie da żyć. Bo gdy zawieram z kimś umowę, taką jak to bywa, przeróżną umowę: od wykonania drobnego remontu po umowę małżeńską, najistotniejsza jest pewność jej dotrzymania.
Pan X, właściciel knajpy „Chudy Bolek” (to taka fikcja literacka) zawarł z Państwem Polskim, reprezentowanym przez kompetentne organy, umowę na sprzedaż piwa. Ponieważ wyszynk jest u nas działalnością reglamentowaną, pan X musiał spełnić odpowiednie warunki, obiecał spełnienie innych warunków, zapłacił odpowiednią kwotę za koncesję. Poniósł dodatkowo koszt przystosowania lokalu do sprzedaży piwa (zgodnie z warunkami podyktowanymi przez sanepid i inne inspekcje państwowe), zatrudnił odpowiedni personel (spełniając wobec niego warunki kontrolowane przez PIP i inne inspekcje handlowe), zakupił piwo (płacąc w jego cenie podatki zwykłe i akcyzę, co sprawdza od razu kontrola skarbowa i inne służby), itd. Na koniec dowiedział się, że owe piwa sprzedawać nie może, bo picie w „Chudym Bolku” grozi zarażaniem się koronawirusem. Taka historia jest, niestety, banałem w naszej rzeczywistości.
Gdybym zawarł z panem Y umowę na remont pieca, zapłacił za to, spełnił wszelkie leżące po mojej stronie warunki, a pan Y zamiast przyjść do roboty, powiedział, że robi mi „lokdałn”, bo wirusy latają, to miałbym ochotę mu skopać d***, żądałbym zwrotu pieniędzy i odszkodowania za stracony czas i nerwy, opublikowałbym w internecie ostrzeżenie przed podobnymi draniami. Nie dotrzymywanie umów jest łotrostwem, a wyłgiwanie się z płacenia odszkodowania – łotrostwem do kwadratu. Można, oczywiście, czasami wytłumaczyć się podając ważną przyczynę (co i tak nie zwalnia od naprawienia szkody). Nie zawsze to działa, o czym wie pan X. Gdyby nie dotrzymał umowy, nie zapłacił w terminie opłaty koncesyjnej, to tłumaczenie, że chorował, że miał śmierć w rodzinie, że go okradli, pomogło by mu tyle, co zmarłemu kadzidło, przywalono by karę i cofnięto koncesję. Państwo ma liczne służby, uzbrojone i nieuzbrojone, dbające byśmy się – jako obywatele – wywiązywali z obowiązków wobec państwa. Gorzej, gdy jest odwrotnie, gdy państwo nie dotrzymuje zawartej z obywatelem umowy. Można siąść, zapłakać, prosić rozżalonym tonem: „Pany, pomiłujcie, nie bijcie tak mocno, bo ja już stary”.
Mimo, że pandemia i koronowirus zawładnęła umysłami, innymi powtarzalnymi słowami w 2020 r. były: praworządność i prawa człowieka. Materia imaginacji ma swoją siłę, wszystko można podnieść do poziomu abstrakcji, odrealniając rzeczywistość. Można w imię obrony praw człowieka skoncentrować wysiłek na odszukaniu w Polsce buddystów gnębiących z przyczyn rasowych Eskimosów. Ala szlachetność abstrakcji nie powinna nas zaślepiać.
Niedotrzymywanie umów przez Państwo Polskie, jednostronne naruszenia ustalonych reguł gry, siłowe wymuszanie akceptacji takiego stanu, to ewidentne i jaskrawe naruszanie podstawowych praw obywatelskich i zasad praworządności. To zamiana Rzeczpospolitej, w tyranię gnębiącą poddanych niewolników. W tym „wymyślonym” „Chudym Bolku” nie chodzi o piwo, ale o wolność, godność, własność. O fundament cywilizacji.