Czyżby pomysłowi częstochowianie wymyślili coś… zamiast Viagry? Sposób jest dość kontrowersyjny i przede wszystkim niebezpieczny dla zdrowia. Chętnych do eksperymentów z własnym ciałem jednak nie brakuje.
Szpitale przyjmują każdego chorego niezależnie od przyczyny występowania dolegliwości, nie prowadzą jednak ewidencji nietypowych przypadków. W jednym tylko szpitalu na Zawodziu w Częstochowie zebrano pokaźną kolekcję przedmiotów usuniętych z organizmu ludzkiego. To, w jaki sposób, gdzie i co, wkładamy sobie we wszystkie możliwe otwory naszego ciała zadziwia nawet lekarzy. – Teraz jest mi strasznie wstyd, że narobiłem tyle kłopotu innym i sobie – opowiada swoje przeżycia Sławek D.
Skala problemu ogólnie wszystkich przypadków samookaleczeń nie jest znana. Czyn nie posiada kwalifikacji prawnych, więc nie jest ścigany, a w efekcie karany przez wymiar sprawiedliwości.
By zadowolić partnera
O tym, że dziecko niechcący połknie podczas zabawy mały klocek, starsza pani przy posiłku zadławi się sztuczną szczęką lub ze zwykłej nieostrożności czy wręcz głupoty zrobimy sobie niechcący krzywdę – wiedzą wszyscy. Takie sytuacje budzą współczucie i traktowane są, jako nieszczęśliwy wypadek. Istnieje jednak zupełnie inna grupa chorobowych przypadków, spowodowana na własne życzenie. Nie chodzi tu bynajmniej o więźniów, którym zdarzają się samouszkodzenia ciała z przyczyn generalnie zrozumiałych. Zaskakująca, nowa forma przyjemności seksualnej polega na wprowadzeniu do organizmu poprzez narządy płciowe najróżniejszych przedmiotów. W tego rodzaju dewiacjach przodują mężczyźni. – Kiedyś na prywatce mocno zakrapianej alkoholem rozmawialiśmy w męskim gronie o tego rodzaju przyjemnościach. Sam nie wiem co mnie podkusiło, aby spróbować – opowiada Sławek D.
Na holu Szpitala Miejskiego im. Rydygiera na Zawodziu, w oszklonej gablocie wisi około 30 przedmiotów wyjętych z ludzkiego ciała. Medycyna potwierdza, że tego typu samookaleczenia na tle seksualnym nigdy nie są dziełem przypadku. – Dla nas lekarzy to poważny problem, którego się unika, traktuje tabu. Pytanie: skąd np. w cewce moczowej młodego mężczyzny znalazł się drut, fifka, czy długopis? Oczywiście nie musimy na nie odpowiadać, ale to nie rozwiązuje problemu – mówi Andrzej Łodziński, urolog. Pacjenci z przedmiotami wewnątrz organizmu zgłaszają się do szpitala dopiero wówczas, gdy zaczynają odczuwać bóle, a odczuwają je stosunkowo szybko, nawet w kilka dni po chwili przyjemności. O stan zapalny czy o inne powikłania w takich przypadkach nie trudno.
– Do naszego szpitala przywieziono 20-letnią dziewczynę z bólem brzucha. Po prześwietleniu stwierdziliśmy ze zdziwieniem, że w jamie brzusznej znajduje się termometr. Przedmiot usunęliśmy operacyjnie. Młoda kobieta do ostatniego dnia przed operacją wypierała się własnej ingerencji. W końcu przyznała, że mierzyła temperaturę w pochwie, nie bez przyjemności i termometr jej po prostu wciągnęło – mówi specjalista urolog. Mimo ewidentnych dowodów – po wykonaniu prześwietleń i endoskopii – większość pacjentów zaprzecza, że włożyli sobie przedmiot sami, a nawet twierdzą, że to niemożliwe. Rekordzista przez ponad 2 lata nosił przy …, a raczej w sobie gumową rurkę, którą wprowadził do penisa dla jego usztywnienia. Pytany przez lekarzy, dlaczego, odpowiedział: mam fajną babkę i muszę ją zadowolić, a bez zwodu nic z tego.
Samookaleczenie (encyklopedycznie) to umyślne uszkodzenie własnego ciała w wyniku autoagresji lub depresji. Samookaleczenie może też być zjawiskiem społecznym (np. w środowiskach, w których pogarda dla bólu nobilituje). Pojawia się też u dzieci, czasem w celu zwrócenia uwagi dorosłych. Przykładem samookaleczenia wynikającego ze względów społecznych mogą być np. praktyki inicjacyjne ludów pierwotnych, a także popularne sznyty, praktykowane w niektórych środowiskach młodzieżowych i więzieniach.
Ciekawość i zabawa
– Sporą sensację wywołał mężczyzna z łożyskiem – metalową nakrętką z hartowanej stali, nałożoną na członka. W żaden sposób nie mogliśmy usunąć przedmiotu z nabrzmiałego organu. Dopiero szpitalny ślusarz pomógł. Zjechaliśmy z pacjentem do piwnic, gdzie mamy warsztat. Łożysko wraz z penisem ślusarz włożył w imadło. Puknął przecinakiem i… w ten sposób uwolnił pacjenta i przyniósł mu ulgę w cierpieniu – z uśmiechem opowiada doktor Łodziński.
Przyczyn takiego działania jest co najmniej tyle, ile przypadków. Nieśmiałość, zawód miłosny, chęć poeksperymentowania, bądź po prostu zabawa. 80 procent samookaleczeń ma jednak podłoże seksualne. – Kierowała mną wyłącznie ciekawość, a potem nie mogłem tego cofnąć. I wcale nie prawda, że odczuwałem jakąś przyjemność, wręcz przeciwnie wstyd i upokorzenie w szpitalu. Rany, co ja przeżyłem! Nigdy więcej… – mówi Sławek D. Brutalna ingerencja we własny organizm nie może zakończyć się dobrze, doskonale wiedzą o tym ci, co już próbowali.
A tak na marginesie. Gdzie podziała się miłość czy chociażby szacunek dla siebie samego?