Politycy milczą, pomimo licznych publikacji, w których dziennikarze prowokacyjnie oskarżają niektórych kandydatów na posłów o grabież budżetu Częstochowy. Starty miasta – naszym zdaniem – sięgają kilkaset tysięcy złotych, ale ile dokładnie nikt nie wie. Chodzi o opłaty z reklam wyborczych, usytuowanych w pasie drogowym – na lampach, slupach, znakach.
Powieszenie reklamy wyborczej uzależnione jest od decyzji Miejskiego Zarządu Dróg i Transportu w Częstochowie. To do nich należy większość lamp oświetleniowych na terenie miasta (ponad 3.600). Pozwolenia na powieszenie reklam w pasie drogowym dostały wszystkie komitety wyborcze. PO zgłosiło do MZDiT wykorzystanie plakató na kwotę ok. 3.000 zł, PiS – ok. 1.200 zł, SLD – ok. 1.200, PSL – ok. 1.000, Ruch Palikota – ok. 1.200 oraz kandydaci na senatorów: Marek Drygas – ok. 3.000 zl, Cezary Marek Graj – ok. 2.500 zl, Konrad Głębocki – ok. 1.000.
Trzy tygodnie temu z dokumentów wynikało, iż SLD wykupiło 50 m kw. powierzchni reklam dla wszystkich kandydatów, a jednocześnie jeden – Marek Balt (radny) zajmował 104 m kw. na tylko dwóch ulicach Częstochowy ( I i II Al. NMP i al. Jana Pawła II). Pozostaje jeszcze wiele innych.
Problem nielegalnie wieszanych plakatów (mimo naszej publikacji) nie zainteresował MZDiT. I w zasadzie „kij im w oko”, gdyby nie fakt, że bierność Zarządu Dróg to straty finansowe dla miasta. O tym, że politycy są mistrzami fałszywej uczciwości wiemy, po organach samorządowych i sprawiedliwości spodziewamy się jednak ścigania przestępstw i karania winnych. Temat zlekceważyła również policji i prokuratura.
Nie widzą w Częstochowie, wiedzą we Wrocławiu
Nasi urzędnicy nie dbają o interesy miasta. Twierdzą – bez cienia skruchy, że nie potrafią ukarać kandydatów do parlamentu, którzy nielegalnie wieszają plakaty.
Podajemy więc skuteczne sposoby rozwiązania problemu, zastosowane w innych miasta w Polsce.
Wrocław wie, co zrobić.
– Nazywamy rzeczy po imieniu. Nielegalne wieszanie plakatów wyborczych jest kradzieżą przestrzeni publicznej, dotyczy to wszystkich ugrupowań bez wyjątku. Nie ma na to przyzwolenia władz miasta Wrocławia – mówi Ewa Mazur, Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta Wrocław.
Nic dodać nic ująć.
Skoro nie mieszkańcy, ani nawet wyborcy nie są w stanie zmusić służb miasta do ściągania należnych pieniędzy, to zrobi to Najwyższa Izba Kontroli. – Analizujemy sytuację, a szczególnie tą w Częstochowie. Płynące do nas sygnały będziemy konsultować z Państwową Komisją Wyborczą i wtedy zapadną decyzje, co można w tej sprawie zrobić- mówi Zbigniew Matwiej, naczelnik Wydziały Biura Prasowego NIK.