Ruch jest na skraju bankructwa z wnioskiem o upadłość – informuje prasa krajowaJak to możliwe, że blisko 100-letnia marka (Ruch powstał w 1918 roku), licząca jeszcze nie dawno dziesiątki tysięcy punktów sprzedaży w całym kraju i rozpoznawalna bardziej niż CePeEn czy iXi – walczy o przetrwanie. Ruch miał też własną logistykę, atrakcyjne nieruchomości, a wcześniej nawet poligrafię… Dziś ma około 600 milionów złotych długu, przede wszystkim wobec wydawców prasy i Alior Banku oraz kłopot w X Wydziale Gospodarczym ds. upadłościowych i restrukturyzacyjnych Sądu Okręgowego w Warszawie, gdzie trafił wniosek o upadłość spółki Ruch. Są tacy, co obecny stan spółki nazywają kąśliwie: majstersztyk!
Aż żal powiedzieć: 7 lat restrukturyzacji czołowego kolportera prasy przyniosło ponad pół miliarda złotych strat, wyprzedaż majątku i pustki w kasie. Ruch co prawda wciąż funkcjonuje, ale tylko dzięki uprzejmości Alior Banku i niepłaceniu rachunków wydawcom.
Zamieszanie wokół Ruchu zaczęło się od tego, gdy w jednym z ogólnopolskich dzienników ukazał się komunikat o problemach z nabyciem gazety z powodu kłopotów wydawcy z Ruchem. Gazeta poinformowała czytelników, że Ruch zalega jej z należnościami, bo już od dawna nie płaci za dostarczoną do kiosków i co gorsza – sprzedaną prasę. Wydawca podał wysokość zadłużenia, które wynosi ponad 13 milionów złotych.
Kilka słów z historii…
Ruch jest prywatnym przedsiębiorstwem. W 2010 roku państwową wówczas spółkę Ruch kupił zarejestrowany w Holandii fundusz Lurena Investments B.V., należący do amerykańskiego funduszu hedgingowego Eton Park. Ruch należy więc do spółki Lurena Investment, a ta obecnie do Igora Chalupca, byłego prezesa Orlenu, byłego wiceministra finansów, byłego maklera giełdowego.
Lurena zainwestowała w firmę Ruch w pewnej mierze za jej własne pieniądze.
W uproszczeniu: Lurena wyemitowała obligacje, które kupił Ruch za ponad 200 milionów złotych. I co ważne, Ruch nigdy nie odzyskał tych jakby „pożyczonych” pieniędzy. Gdyby je w odpowiednim czasie miał, nie popadłby w kłopoty finansowe. Lurena nie wykupiła od Ruchu w terminie własnych obligacji, a dziś nie zrobi tego bym bardziej, bo sama już nie ma pieniędzy. Założenie było takie, że będzie spłacać obligacje, czyli zobowiązania wobec Ruchu, z… dywidendy, którą ten będzie jej płacił jako swojemu akcjonariuszowi. Ponieważ Ruch nie płaci, bo nie ma z czego, wykup obligacji jest przesuwany. Upadek Ruchu oznaczałby, że w opałach znalazłby się także jego właściciel i dłużnik w jednej osobie (Lurena).
Ktoś powie: przecież na czele jednej i drugiej firmy stoi ten sam człowiek… Igor Chalupec szef spółki Lurena Investment, mógłby wykupić obligacje, w których Ruch ma zamrożone 237 mln zł, przy czym wykupiłby je jednocześnie jako szef Lureny, która z kolei jest właścicielem 100 proc. akcji Ruchu. Co prawda obligacje są oprocentowane, ale Ruch nie otrzymuje odsetek w gotówce. Co roku są one dopisywane do wartości wierzytelności. Wprawdzie firmie nie przybywa od tego kasy w kasie, ale przynajmniej rosną jej aktywa. I dzięki temu lepiej wygląda bilans.
A jak było wcześniej? Kilka lat przed Lureną, Ruch zaliczył krótką giełdową przygodę, jako spółka Skarbu Państwa. Gdy w 2009 roku Ruch zanotował 73 mln zł straty wypadł z giełdy, by za chwilę zmienić właściciela. Skarb Państwa zdecydował się sprzedać posiadane akcje na rzecz właśnie amerykańskiego funduszu Eton Park.
Krajobraz bez Ruchu
Zobowiązania handlowe Ruchu rosną z roku na rok i dotyczą przede wszystkim wydawców prasy.
Pozostali dostawcy, np. papierosów, rozliczani są terminowo (inaczej Ruch nie dostałby nowego towaru). Z wydawcami jest inaczej – prasa ma ograniczony termin przydatności, w którym można ją sprzedać. Dla dzienników to ledwie kilka porannych godzin, później nadają się na makulaturę. Więc wydawcy dostarczają Ruchowi prasę, nawet jeśli ten za nią nie płaci. Ruch co prawda wysunął propozycję ugody z wierzycielami m.in. taką, że nie będzie już zwiększał zaległości, ale ze zobowiązania się nie wywiązał. Teraz chce rozłożenia spłaty zobowiązań na kilka lat, na co większość wydawców nie chce się zgodzić.
Trudną sytuację Ruchu nie poprawia systematyczna likwidacja kiosków. Częstochowianie już zapomnieli, że chociażby na placu Biegańskiego – jeszcze nie tak dawno – czynnych były cztery kioski Ruchu. Nie ma ich i raczej nie będzie, a to za sprawą działań Igora Chalupca, który powołał do życia kolejną spółkę – Ruch Detal, wniesione mają być do niej kioski i znak towarowy Ruch.
Plan Chalupca ruszy pod warunkiem, że znajdzie się nabywca, który zdecyduje się za Ruch Detal zapłacić odpowiednią cenę. Problem w tym, że na całą transakcję zgodę wyrazić musi Alior. Bank jest zabezpieczony na majątku spółki, w tym na znaku Ruch. Bankierzy zdają sobie sprawę, że jeśli Ruch pozbędzie się sieci detalicznej, to w firmie nie zostanie już niemal żaden majątek. Dlatego pieniądze z ewentualnej sprzedaży kiosków i loga mają w pierwszej kolejności trafić na spłatę kredytu do Alior Banku. Dopiero nadwyżka będzie mogła być przeznaczona na uregulowanie zobowiązań wobec wydawców i pozostałych wierzycieli.
Sprawa sprzedaży mienia Ruchu wcale nie jest jednak oczywista. Firma już większość swoich nieruchomości sprzedała, co pozwoliło jej spłacić część pożyczki zaciągniętej w Alior Banku. Wciąż jednak do spłaty pozostało niemało, 80 milionów złotych.
A co jeśli kiosków nikt nie kupi? Ruch zamierza rozwijać usługi kurierskie i logistyczne. Już nawet zaczął w ramach usługi Paczka w Ruchu, umożliwiającej odbiór zakupów dokonanych za pośrednictwem internetu w jednym z 2,5 tysięcy punktów. Ruch na tę okoliczność podpisał umowę z Allegro, najpopularniejszym serwisem aukcyjnym, chociaż nie tylko. Jedną z opcji podczas zamawiania towaru na wielu portalach internetowych była właśnie Paczka w Ruchu. Jednak systematyczne zamykanie kiosków, także tych w atrakcyjnych punktach, spowodowało, że klienci sklepów internetowych wolą dopłacić, a w zamian mieć pewność o dostarczeniu przesyłki.
Kilka lat temu szef giełdy papierów wartościowych powiedział o Ruchu: „To spółka niezwykła, duża, powszechnie znana, można powiedzieć „kultowa”. Dziś ta jedna z potęg PRL-owskiej gospodarki, z monopolem na dystrybucję prasy jest w agonii.
***
Nam, Tygodnikowi 7 dni jest szczególnie przykro, bo swego czasu wymyśliliśmy i zalegalizowaliśmy Światowy Dzień Kioskarza, przypadający na dzień 13 czerwca.
1 Komentarz
to kolejna polska firma bez przyszłości
weteran
to kolejna polska firma bez przyszłości
weteran
No i oczywiście likwidacja kiosku gdzie jest tylko jeden na całe miasto