– Nigdy nie ma się pewności, człowiek się żeni np. z osobą, o której sądzi, że wie wszystko, a później się okazuje, że potrafi jeszcze zaskoczyć. Mam nadzieję, że ja taki zaskoczony nie będę – tak powiedział prezydent podczas wywiadu. Miejmy nadzieję, że Krzysztof Matyjaszczyk nie będzie musiał być zaskoczony, a nawet jeżeli będzie musiał, to tylko pozytywnie.
Prezydent Krzysztof Matyjaszczyk prowadził swoją kampanię wyborczą pod hasłem „Obudźmy energię Częstochowy”. Czy udało mu się już obudzić energię mieszkańców Częstochowy? I czy robi wszystko, by ich zbudzić? O tym rozmawiamy z obecnym prezydentem naszego miasta.
– Czy pojawił się już jakiś inwestor, który chciałby zainwestować w Częstochowie?
– Najpierw miasto musi być gotowe do przyjęcia inwestorów, nie możemy ich straszyć sposobem postępowania z nimi, tak jak to miało miejsce jeszcze nie tak dawno, musimy być na nich gotowi. Już czuje się pewien ruch, już mamy zainteresowanie. My dopiero budzimy w inwestorach przekonanie o tym, że jest po nowemu, że już nie blokują nas żadne sytuacje.
– Czy jest już jakiś konkretny inwestor?
– Przede wszystkim miastu powinno zależeć na tym, żeby powstały zakłady pracy. Nie inwestorzy, którzy przyjdą i wybudują kolejny market, bo wtedy generalnie transfer zysków będzie na zewnątrz.
– Co zamierza Pan zrobić, żeby Częstochowianie lepiej oceniali swoją sytuację życiową?
– Jeżeli mieszkańcy nie wiedzą co się w mieście dzieje, jeżeli mieszkańcy nie identyfikują się z decyzjami podejmowanymi przez samorząd, to nie rozumieją tego i nie akceptują. Chciałbym, żeby więcej aktywności wykazywała jednostka w mieście, która zajmuje się komunikacją społeczną. Chcę, żeby mieszkańcy byli pytani czy nie mają uwag do danych propozycji, i żeby te uwagi były później uwzględniane w procesie. Stąd m. in. trzeba jak najszerzej informować mieszkańców o poczynaniach, o swoich posunięciach.
– Skoro mówi Pan o konsultacjach to, czy konsultował Pan z mieszkańcami propozycje zmian swojego doradcy Leszka Kulawika w sprawie placu Biegańskiego oraz Alej?
– W momencie, w którym rozpoczyna się inwestycja pojawiają się pomysły jak można by ulepszyć funkcjonowanie, tak żeby bardziej zadowoleni byli przyszli użytkownicy, to jest normalne, naturalne. Te zmiany, które muszą być, bo wymaga tego realizacja, zostaną przeprowadzone w ten sposób, żeby jak najbardziej były przyjazne dla użytkowników.
– A co z propozycją Pana doradcy o przywrócenie ruchu kołowego na placu Biegańskiego?
– Mam opinie różnych osób w mieście, również moich doradców. Sprawą Alei zajmuje się Rafał Lewandowski – mój doradca. Znane mi jest zdanie Leszka Kulawika. Rozstrzygamy, które z rozwiązań byłoby najkorzystniejsze dla użytkowników, jest to szereg rzeczy drobnych i czasami też bardzo poważnych dotyczących funkcjonowania Alei. Będę chciał się spotkać z marszałkiem województwa śląskiego w tym tygodniu, żeby ustalić, które z pomysłów będą czym skutkowały, jeśli chodzi o umowę. Są rzeczy, które możemy zmieniać w ramach tej inwestycji, które i tak są finansowane z budżetu miasta, w związku z tym nie potrzebujemy dodatkowych środków, bo i tak mamy je zagwarantowane u siebie. Są też takie zmiany, które mogą skutkować w ogóle inną oceną projektu.
– W piśmie z biura prasowego marszałka czytamy, że „Dominujące w projekcie wydatki niekwalifikowane mogą natomiast stać w sprzeczności z celem projektu, którego realizacja powinna być odzwierciedlona w wydatkach kwalifikowanych. Biorąc pod uwagę, że Beneficjent w ostatnim piśmie do UM [Urząd Marszałkowski – przyp. red.] z listopada 2010 nie sprecyzował dokładnie zakresu przedmiotowych zmian, natomiast z posiadanej dokumentacji IZ RPO WSL [Instytucja Zarządzająca Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego – przyp. red.] wynika, że wprowadzenie tego typu zmian stwarzałoby realne zagrożenie wobec harmonogramu rzeczowo-finansowego realizacji inwestycji, IZ RPO WSL nie rekomendowała wprowadzenia powyższych zmian”. Do tej pory nie ustosunkował się Pan do pisma z 9 grudnia 2010 r., jakie zmiany mają być wprowadzone do projektu?
– 9 grudnia pismo dostał jeszcze mój poprzednik, Piotr Kurpios. Natomiast jeżeli o tym mówimy, jeżeli jest informacja, że zmiany są nierekomendowane, to proszę powiedzieć co to znaczy? To nie jest nigdzie wprost napisane.
– A jeżeli okaże, że z powodu zmian zabiorą nam dofinansowanie ze środków UE? Czy miasto jest w stanie całą inwestycję sfinansować z własnego budżetu?
– Większość tych rzeczy, które są w projekcie, i tak nie jest finansowana ze środków UE. Ten projekt jest w głównej mierze finansowany ze środków własnych. Ponad połowa jest realizowana ze środków miasta.
– To „większość” czy „połowa”? Na 59 959 247,69 zł potrzebne na całą inwestycję ponad połowę – 33 959 979,52 zł finansuje UE. Zgadza się?
– Tak, ma pani rację. Inaczej to powiem – wszystkie sprawy dotyczące komunikacji są sprawami miasta.
– A reszta?
– Sprawa wizerunkowa, deptakowa itd., są realizowane z pieniędzy unijnych.
– Ale wszystkie te elementy wchodzą w skład jednego projektu…
– Teraz pojawia się pytanie czy zmiany dotyczące komunikacji są możliwe, i czy ewentualnie nie wpłynie to na finansowanie projektu i na jego ocenę. Jak będziemy mieć decyzję, co do tej kwestii, to wtedy będziemy decydować co dalej, które z ewentualnych zmian powinniśmy podjąć i zrealizować. Mam nadzieję, że już do końca tygodnia będziemy mieć konkretne informacje na ten temat.
– Powiedział Pan, że jednym z najważniejszych zadań w najbliższych latach będzie walka z bezrobociem – jak zamierza Pan walczyć? Jeżeli nie uda się pozyskać szybko jakiegoś inwestora, to jak zamierza Pan przeciwdziałać bezrobociu?
– Ale czego dotyczy pytanie?
– Jak będzie Pan walczył z bezrobociem?
– Walka z bezrobociem przebiega na różnych poziomach. Będziemy chcieli pozyskiwać nowych inwestorów, będziemy chcieli zachęcać tych, którzy już zainwestowali w Częstochowie do rozszerzenia ilości miejsc pracy, do rozszerzania swoich inwestycji. Jest m. in. taka uchwała Rady Miasta, mówiąca o tym, że dla tych, którzy zatrudnią kolejne osoby, zainwestują kolejne pieniądze, są przewidziane ulgi. Jest to oferta dla bardzo wąskiej grupy…
– Dla małej przedsiębiorczości?
– …podmiotów, które są znaczniejsze. Musi to być bardziej uniwersalne. Musimy jak najlepiej wykorzystać fundusze na walkę z bezrobociem, których w tym roku jest znacznie mniej niż w latach poprzednich. Mniej będzie dofinansowania do rozpoczęcia własnej działalności gospodarczej itd. itd. Nie mam zamiaru być specjalistą w tej dziedzinie, ja od tego mam zastępcę prezydenta ds. społecznych, Przemysława Koperskiego, który był dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy, na pewno pod jego wodzą zrobimy to lepiej niż pod czyimkolwiek innym nadzorem.
– Kiedy spodziewa się Pan pierwszych efektów pracy Przemysława Koperskiego?
– Chciałbym zobaczyć je jak najszybciej. Natomiast na razie jest to usprawnienie pracy jednostek, które są w danej branży i tutaj jak zaczną dobrze funkcjonować te jednostki, które mają walczyć z bezrobociem, to wtedy będziemy mogli mówić o tym, jaki jest realny efekt. Ja liczę, że realny efekt będzie w ciągu 2 -3 lat widoczny. To nie jest tak, że w ciągu miesiąca, dwóch czy trzech, coś z tym tematem da się zrobić.
– Skoro już mówimy o bezrobociu, to zaplanowane są redukcje w Urzędzie Miasta, kto na pewno nie będzie miał przedłużonej umowy?
– Nie będą przedłużone umowy na czas określony.
– A co będzie w sytuacji, gdy z pracy odejdzie na emeryturę osoba, która zajmowała ważne stanowisko lub sprawowała ważną funkcję? Czy w związku z tym na miejsce takiej osoby będzie zatrudniona nowa osoba?
– Ogólna zasada jest następująca – mamy zbyt wiele etatów i trzeba doprowadzić do tego, żeby zadania, które realizujemy były realizowane przy mniejszej ilości etatów. Wtedy te osoby, które będą zatrudniane będziemy mogli lepiej wynagradzać, bo będzie mniej urzędników i będziemy mieli z czego to zrobić. Wydatki bieżące, w tym pensję, stanowią zbyt duże obciążenie dla budżetu, nie damy rady utrzymać takich dużych wydatków przy takim budżecie. Stąd m. in. potrzebne są zmiany kadrowe. Najprostszym rozwiązaniem było polecenie nie przedłużenia umów czasowych, nie zatrudniamy nowych ludzi.
– Ale…?
– Od tej zasady oczywiście jest odstępstwo w bardzo nadzwyczajnych sytuacjach. Bo to nie może być tak, że osoby które przychodzą do miasta i potrzebują konkretnego działania nie zostaną obsłużone, bo ta osoba już nie pracuje. Wszystkie zmiany i ulepszenia, które w mieście mają mieć miejsce nie mogą odbywać się kosztem częstochowian, którzy chcą załatwić jakąś sprawę w urzędzie. W indywidualnych nadzwyczajnych sytuacjach od tej zasady ogólnej zatrudniania urzędników będą odstępstwa. Jeżeli będą to osoby, które są specjalistami w jakieś dziedzinie.
– Czy powołanie do rad nadzorczych niektórych osób, nie było przypadkiem spłacaniem politycznych długów?
– To nie jest dla mnie spłacanie żadnych politycznych długów, ja mam dług wobec częstochowian, a nie wobec jakiś konkretnych osób. Mnie za chwilkę będą rozliczać częstochowianie w wyborach, jak wykorzystałem czas jako prezydent, czy dobrałem sobie dobrych współpracowników, czy mogłem sobie wybrać lepszych. I to jest dla mnie klucz przy podejmowaniu wszystkich decyzji kadrowych.
– Wspomniał Pan o współpracownikach. Na ile Pan zna swoich współpracowników, tych, których Pan sam wybierał – doradców, wiceprezydentów?
– Staram się znać, znaczy się jestem bardzo ostrożny w rekomendacji. Jeżeli już kogoś zarekomendowałem jako wiceprezydenta, to musiał się wykazać dobrym przygotowaniem do pełnienia tych funkcji. Każdy z moich wiceprezydentów jest w moim przekonaniu specjalistą w swojej dziedzinie. Natomiast to nigdy nie ma się pewności, człowiek się żeni np. z osobą, o której sądzi, że wie wszystko, a później się okazuje, że potrafi jeszcze zaskoczyć. Mam nadzieję, że ja taki zaskoczony nie będę.
– A Leszek Kulawik?
– No, jest to jeden z doradców, nieetatowy, mam nadzieję, że w tym zakresie, w którym mi doradza sprawdzi się. Jest to człowiek, który ma dużo energii, który ma wiele pomysłów, i który mam nadzieję, że będzie przekazywał tą energię wszystkim osobom pracującym ze mną.
– Czy zna Pan szczegóły prowadzonych przeciwko Kulawikowi śledztw przez prokuratury: w Zabrzu i w Katowicach w sprawie prywatyzacji Huty Zabrze?
– Nie znam szczegółów… Każda z osób, która ze mną współpracuje była zobowiązana do złożenia oświadczenia, że nie ma kłopotów wszelakich no i z tego co wiem, to wszystkie te osoby poskładały te oświadczenia. Nie wykluczam odwołania któregokolwiek z moich współpracowników, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
– Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
Dokończenie wywiadu w przyszłym numerze.