Stało się. Dożyłem, doczekałem. Po świętach Bożego Narodzenia budzik mnie nie wyrwie z błogości lenistwa. Zacznę nowy etap swojego życia. Będę emerytem.
Człowiek musi doświadczać różnych stanów bytu. Dotychczas, jak długo pamięcią wstecz sięgam, była to, wymuszona zewnętrznymi naciskami, przymusowa aktywność. Trzeba było chodzić do szkoły, trzeba było pracować, by na chleb zarobić, trzeba było to, albo tamto… Ktoś wciąż ode mnie czegoś oczekiwał, albo wręcz na mnie coś wymuszał. Nie narzekam, każde doświadczenie bywa dobre i potrzebne… Choć z tą potrzebnością nie przesadzajmy. Zwłaszcza jako emeryt muszę przyjąć z pokorą, że zdecydowana większość posiadanego kapitału wiedzy i doświadczeń, nie jest już nikomu potrzebna. Ci którzy rządzą, uważają się za kompletnie mądrych na mocy demokratycznego wyboru, a ci, którzy nie mają aspiracji rządzenia, nie potrzebują rad, bo i tak nic nie mogą. Tu ujawnia się wyższość praktycznej empiryki. Gdybym potrafił naprawić kran, zelować buty, ugotować barszcz, to moja użyteczność emerycka byłaby przez społeczeństwo doceniana. Ale po co komuś ktoś, kto zna przeszłość, ale nie potrafi odgadywać przyszłości?
Człowiek niepotrzebny jest nieważny. Nie oszukujmy się słowami programów senioralnych i tym podobnym bleblaniem politycznym. Pracując mamy poczucie sprawczości. Orałeś, siałeś, wyrosło, ludzie nacieszyli się efektem mojej pracy. Jako emeryt mogę już tylko cieszyć się owocami cudzego trudu, egzystować jako darmozjad.
Czas powoli przyzwyczajać się do braku zewnętrznego przymusu. Dotychczas ten brak, skutkujący możliwością poleniuchowania, wiązał się z okresem świąt. A teraz te święta nieróbstwa mogą trwać w nieskończoność. A raczej, skończoność ich jest tak nieprzyjemną perspektywą, że lepiej o niej nie myśleć. Gdy siedziałem w więzieniu to pocieszająca była perspektywa wyjścia na wolność. Gdy pracowałem miałem w przewidywalności wolne weekendy i urlopy. Na co teraz mam czekać?
Plany na przyszłość? Jeżeli czegoś nauczyło mnie życie, to niewiary w planowanie. Życie człowieka podobne jest do egzystencji listka na wietrze. Powiało, poleciałem… Plany mogłem sobie przeróżne robić, ale skuteczność ich realizacji była zawsze bardzo, bardzo ograniczona.
W dodatku nasza kultura wymaga racjonalności, to jest uzasadniania tworzonych zamierzeń dobrem ogólnym. Mogę zatem zrobić sobie plan: wybiorę się do Ołomuńca. Ale nie jestem w stanie wymyślić racjonalnego uzasadnienia: co ludzkość zyska dzięki tej mojej podróży.
Jako urzędnik samorządowy jestem już pracownikiem kompletnie wypalonym. Urząd już nie liczy na korzyści z mojej pracy, sam też nie mam satysfakcji z tego co robię, bądź nie robię. Dla takich wypaleńców wymyślono emerytury, więc odchodzę zanim mnie wykopią. Od ponad 40 lat karmię potencjalnych Czytelników swym słowem pisanym. To nadal będę robił, póki będę miał odbiorców… Po co? Nie wiem. Może z tego samego powodu, dla którego zamierzam udać się do Ołomuńca, zamiast wygodnie oglądać to miasto na ekranie telewizora.
Można pogodzić się z byciem niepotrzebnym. Ale, żeby z tego powodu nie robić nic, to byłoby zbyt nudne.
Jarosław Kapsa
1 Komentarz
Panie Jarosławie, witam w gronie emerytów:). Jako już doświadczona emerytka, nie mogę się zgodzić z ww. dywagacjami. Dla mnie emerytura to czas kiedy czuję się wolna, robię co chcę, nic nie planuję bo po co. Ot żyję realizując to co w danym dniu uważam za stosowne:). To “nicniemuszenie” jest boskie i gdzie to jest napisane, że człowiek musi być potrzebny? Człowiek jest wartością samą w sobie, jego bagaż doświadczeń, zdobytej wiedzy. Jak kto jest mądry to z tego skorzysta:)