Święto Szlaku Zabytków Techniki wywabiło z domów o 2 tys. więcej ludzi, niż w ubiegłym roku.
Kłęby oparów, syki, trzaski i snopy iskier przyciągały w sobotę zdumionych widzów na podwórko za „Konduktorownią” przy ul. Piłsudskiego. Dzieciaki podskakiwały przy każdej małej eksplozji i piszczały zachwycone pirotechnicznymi doświadczeniami pokazywanymi w trakcie Industriady. Największe zaintrygowanie budził ciekły azot, w którym można zamoczyć gałązkę, a gdy ta zamarznie, pokruszyć ja, jakby była ze szkła.
Studenci i pracownicy technicznych wydziałów Politechniki przy kilkunastu stoiskach demonstrowali cuda nowoczesnych technologii. Większości rzeczy można było dotknąć, samodzielnie uruchomić, czy rozmontować na czynniki pierwsze. To młodym pasjonatom nauk ścisłych odpowiada najbardziej.
– Posmarowałem rękę przezroczystą, niewidoczną substancją, a po przejechaniu tępym nożem ciecz zrobiła się czerwona – macha „zakrwawioną” ręką Patryk. – Jak dorosnę to będę robił efekty specjalne do horrorów – wykrzykuje z entuzjazmem chłopiec.
Jego młodszy brat Michał komentuje, że z tych wszystkich substancji można by zrobić warsztat czarownicy. – Tylko czarnego kota i sowy tu brakuje – kwituje przedszkolak.
Chemia, fizyka i informatyka okazały się pasjonujące i wciągające. Jeśli można czegoś dotknąć, posłuchać i powąchać, a dodatkowo wygląda to na cuda i czary – z pewnością spodoba się widzom w każdym wieku.
Na piętrze Konduktorowni przyciągała uwagę zwiedzających niesamowita grająca maszyna, zbudowana z połączonych kilkudziesięcioletnich, pierwszych maszyn cyfrowych. Każde z urządzeń przetwarza jakiś dźwięk znany nam z najbliższego otoczenia – bulgot pralki, burczenie lodówki, tykanie licznika elektrycznego i inne znane z domowego gospodarstwa odgłosy, zapętlone przez maszyny, układają się w symfonię o niesamowitym klimacie, a dźwięk ilustrują oscylacje na monitorach i tańczące wskazówki liczników. Komentujący wygląd maszyny zwiedzający mówili, że tak sobie właśnie wyobrażali pierwsze maszyny cyfrowe z powieści Stanisława Lema. Instalację będzie można jeszcze podziwiać, więc warto zajrzeć do Konduktorowni przed demontażem urządzenia.