Skontaktuj się z nami!

Reklama

To jest miejsce na Twoją reklamę

Kontakt

Tygodnik Regionalny 7 dni

Al. Wolności 22 lok. 12
42-217 Częstochowa

Redakcja

tel. 34 374 05 02
redakcja@7dni.com.pl
redakcja7dni@interia.pl

Biuro reklamy

tel. 34 374 05 02
kom. 512 044 894
marketing7dni@gmail.com
redakcja7dni@interia.pl

Edit Template

NASZE MITY I HITY: Kłopoty – nie tylko – z narodowością śląską

Czy istnieje narodowość śląska? Tu osobiście nie mam żadnych wątpliwości: istnieje, skoro są ludzie (nieważne czy tysiące, czy setki) deklarujący tak swoja przynależność. Co więcej: uważam, że nie ma w Polsce instytucji, która mogłaby zakazać (lub odwrotnie: zalegalizować) istnienie narodowości. Określenie własnej tożsamości należy, moim zdaniem, do tych rodzaju wolności, które przynależą każdemu człowiekowi, tylko z tego tytułu, że jest człowiekiem. Rzecz jest jednak warta szerszego rozpatrzenia.

Co to jest naród?

Przy wielości definicji i ogromie odwołań naród wciąż pozostaje wspólnotą niedookreśloną. Rozumieć go można w sposób przynajmniej dwojaki. Czytamy w konstytucji słowa „my Naród Polski” i przyjmujemy je jako określenie wspólnoty wszystkich obywateli Rzeczypospolitej, bez względu na to, jakim mówią językiem, kim byli ich rodzice, jaka jest ich rasa czy wyznanie. Do tej wspólnoty należy na tych samych prawach Krakus z dziada, pradziada, jak i pochodzący z Nigerii piłkarz, któremu Prezydent RP nadał polskie obywatelstwo.

Druga definicja ma swoje oparcie formalne w ustawie o mniejszościach narodowych. A więc przyjmuje się, że naród jest wspólnotą języka, tradycji i zwyczaju; a zatem społecznością porozumiewającą się tym samym językiem i kodem kulturowym, odwołującą się do wspólnego wszystkim dziedzictwa, uznającą wspólne wartości, szanującą tworzące wspólnotowość tradycje. Ustawa o mniejszościach akcentuje język, kulturę i tradycje jako spoiwo i dodaje świadomość własnej historycznej wspólnoty.
Ponieważ członek zdefiniowanej w ustawie o mniejszościach narodowych wspólnoty jest także obywatelem polskim, mamy swoistą „wielość w jednym”: w konstytucyjnym „my Naród Polski” zawiera się każdy naród określony w ustawie o mniejszościach.

Nie wyczerpuje to bynajmniej problemu prawnego. Konstytucyjny „my Naród Polski” bazuje na obywatelstwie; istnieje zatem jakiś rodzaj przymusu i wyłączności. Człowiek rodzi się obywatelem polskim i dopóki się tego obywatelstwa nie wyrzeknie, jest Polakiem i z tego tytułu korzysta z przysługujących mu praw i ponosi na rzecz wspólnoty obowiązki. Obowiązki owe sprowadzają się do trzech sfer: aktywnego udziału w życiu publicznym wspólnoty, ponoszenia ciężarów (podatków) na rzecz realizacji zadań wspólnych oraz gotowości do obrony własnego kraju. Zakres tych obowiązków określa wyłączność: nie można być lojalnym obywatelem dwóch państw. W takim bowiem przypadku staniemy przed nierozwiązywalnym dylematem lojalności: co w sytuacji gdy nasze Ojczyzny wejdą w konflikt zbrojny?

Druga definicja narodu: wspólnota języka, tradycji, kultury (dodajmy też w ślad za Scrutonem: partnerstwo żywych, umarłych i nienarodzonych – by podkreślić ciągłość historyczną) z założenia wymaga świadomości przynależności. Zatem przynależność do takiej wspólnoty narodowej jest dobrowolnym wyborem. Nikt nie może nam narzucić narodowości. Za gwałt i niesprawiedliwość uznawaliśmy „niemczenie” czy „rusyfikacje” Polaków w czasie zaborów; podobnie za gwałt uważano „polszczenie” Ukraińców w czasie II Rzeczpospolitej. Nie można takowego narzucania tłumaczyć pochodzeniem danej osoby. Sami z dumą szczyciliśmy się dobrowolnym wyborem polskości przed osobami o innej narodowości: Czecha Jana Matejki, Niemca Samuela Lindego itd.

Przyjmujmy za rzecz oczywistą i prawo kardynalne: każdy jest tym, za kogo się uważa. Nie można nikogo zmuszać do przyjęcia określonej narodowości, tak jak nie można narzucać określonej religii.
Dobrowolność łączy się tu dodatkowo z innym prawem: prawem do beznarodowości i prawem wielonarodowości. Nie można być lojalnym obywatelem dwóch państw, bo z obywatelstwem wiążą się określone przepisami prawnymi obowiązki. Obowiązki wobec narodu narzuca tradycja, może być sytuacja, że część takowych dobrowolnie przyjmujemy, części nie. Zastanówmy się, jak wielu z nas dba o czystość języka polskiego czy łoży datki na ochronę dziedzictwa kulturowego; jeżeli tego nie robimy i tak nikt nam nie zarzuci, że odrzuciliśmy przez to polską narodowość.

Wielonarodowość jest cechą obszarów pogranicza, a tym samym cechą Europy Środowej. Tak jak nie wolno od dziecka wymagać, by bardziej kochało mamę czy tatusia; tak ze zrozumieniem musimy przyjmować sytuacje „graniczne” (matka Polka, ojciec Niemiec, miejsce zamieszkania Wlk. Brytania). Pisał o tym przed wojną Jan Baudouin de Courtenay („W kwestii narodowościowej” wykład z 1924 r.): „mieszkając bądź to na pograniczu etnograficznym dwóch narodowości, bądź też w dzielnicy etnograficznie i narodowo mieszanej, można nie tylko mówić od samego początku dwoma językami, ale także brać udział w życiu kulturalnym jednej i drugiej narodowości i czuć się kulturalnie solidarnym z jedną i drugą narodowością, a nawet kochać i miłować twórczość kulturalną i jednej, i drugiej narodowości.. Z jakiego powodu ma człowiek we własnej duszy toczyć zaciętą walkę i, należąc nie tylko obiektywnie, ale także subiektywnie do dwóch zbiorowisk narodowych, np. do żydowskiego i do polskiego, albo też do litewskiego i polskiego, jako Żyd lub Litwin nienawidzić w sobie samym Polaka albo też jako Polak nienawidzić w sobie samym Żyda lub Litwina? Tylko takie obmierzłe czasy jak nasze zmuszają ludzi do staczania takich tragicznych walk we własnej duszy”.

Taki pogląd zderzył się przed wojną z innym, wyrażonym najdobitniej przez Romana Dmowskiego „Polityka narodowa musi czuwać nad składem narodu pod względem pochodzenia, nie dopuszczać do tego, ażeby go zalewały w zbyt wielkiej liczbie pierwiastki obce, wnoszące z sobą obce instynkty, przywiązania, pojęcia i wierzenia. Musi dążyć do tego, żeby te obce pierwiastki, które w naród wsiąkają, nie tylko asymilowały się powierzchownie, ale żeby się z nim moralnie zespalały, musi bronić naród przeciw zdobywaniu w nim większego wpływu przez żywioły, które moralnie z nim zespolić się nie mogą, musi je o ile możności eliminować”.

Przyjmijmy jednak, że skoro uznajemy wolność w wyborze narodowości, to bliższe nam powinny być słowa Jana Baudouin de Courtenay – kandydata mniejszości narodowych na stanowisko Prezydenta RP w 1922 r.

Co wynika z bycia Ślązakiem?

Przyjęcie, że możliwa i naturalna jest wielonarodowość, a dodatkowo założenie, iż opcja narodowa nie zwalnia żadnego obywatela Rzeczpospolitej z bycia członkiem wspólnoty konstytucyjnej; otwiera tu różne perspektywy. Można być Ślązakiem, można być Ślązakiem i Polakiem, można być Ślązakiem Niemcem lub Czechem; a w każdym z tych przypadków można być lojalnym obywatelem Rzeczpospolitej. Lojalność obywatelska jest stanem opisanym prawem; tak jak nie podejrzewamy z góry każdego o bycie przestępcą, tak nie możemy bez dowodów obwiniać, że przynależność narodowa równa się nielojalności wobec państwa.

Mamy szereg doświadczeń pozytywnych. Umożliwienie udziału w życiu politycznym mniejszości niemieckiej skutkowało umocnieniem lojalności propaństwowej tej grupy społecznej. Dobrze ocenić można aktywność mniejszości w zarządzaniu sprawami wspólnymi gmin, powiatów i województwa opolskiego; lojalne wobec interesów państwa jest także zachowanie posłów z mniejszości w Sejmie RP.

Ustawa o mniejszościach narodowych jest tworem prawnym dalekim od doskonałości. Według niej mniejszością narodową są tylko grupy utożsamiające się z narodem posiadającym własne państwo i legitymujące się zamieszkiwaniem na ziemiach Polski od 100 lat, wyliczając konkretnie dziewięć takich narodowości. Jako mniejszość etniczną wskazuje się narody nie posiadające własnego państwa, a żyjące w Polsce od 100 lat: Karaimowie, Łemkowie, Tatarzy i Romowie. Dodatkowo art. 19 wprowadza pojęcie języka regionalnego, „mniejszościowego”, uznając takowym język kaszubski.

Ustawa jednak nie definiuje narodu, określa jedynie prawa dla pewnych wybranych grup narodowościowych. Nie można na bazie tej ustawy dowodzić, że w Polsce nie ma innych narodowości (Francuzów, Wietnamczyków, Hiszpanów itd.). Ustawa nie zmienia więc i nie ogranicza kardynalnego prawa wyboru przynależności narodowej, daje tylko – z różnych względów – przywileje wybranym grupom: większe mniejszościom narodowym, mniejsze mniejszościom etnicznym. Dotyczą one możliwości posługiwania się językiem narodowym (w tym traktowania go jako język pomocniczy w gminach z mniejszością lub umieszczania dwujęzycznych tablic z nazwami obiektów i miejscowości), prawa do oświaty i kultury oraz – na mocy ordynacji wyborczej – pewnej preferencji (zniesienie progu wyborczego) w wyborach do Sejmu. Ten ostatni przywilej – kierowany wyłącznie do mniejszości narodowych – wydaje się najbardziej dyskusyjny, narusza on zasadę równych praw wyborczych. Nie ma też zbyt wiele przekonujących argumentów, by go utrzymać w przyszłości.

W świetle ustawy, przyjmując dobrowolny wybór opcji narodowej, Ślązacy (ponad 800 tys. ludzi wg ostatniego spisu powszechnego), mają prawo czuć się pokrzywdzeni. Nie korzystają z przywilejów przysługującym Karaimom, Romom, Łemkom i Tatarom, mimo że spełniają wszelkie wskazane w ustawie warunki. Nawet ich język nie został uznany za chroniony artykułem 19. Krzywda jest więc ewidentna i racjonalnie niewytłumaczalna. Czy bowiem zniewagą byłoby umieszczenie dwujęzycznych nazw miejscowości Bojszowy lub Ruda Chebzie? Czy uszczerbkiem byłoby wprowadzenie dodatkowych lekcji języka i kultury śląskiej lub dotowanie wydawnictw i zespołów artystycznych? To już i tak się dzieje. Dotacje z budżetu województwa otrzymuje „Jaskółka śląska” i konkurs mowy śląskiej. Są audycje śląskie w telewizji i radiu. Wpisanie do ustawy o mniejszościach narodowościowych uprawnień Ślązaków nie wprowadza nowej rzeczywistości, potwierdza tylko to, co już jest.

Czy uznanie śląskości dezintegruje nasze państwo?

Przytoczę tu gorzkie słowa Jana Baudouin de Courtenay: „Polacy rozproszeni po całym świecie i tęskniący do straconej ojczyzny mieli prawo wołać: Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy… , a z pewnością znaczna większość dzisiejszych Polaków, którzy się doczekali ‘wskrzeszenia ojczyzny’, może co najwyżej powiedzieć: Jeszcze Polska nie zginęła, chociaż my żyjemy. Dziś, po odzyskaniu niepodległości państwowej, nie umieją uszanować tej Polski zmartwychwstałej, urządzają na nią zamachy, zagrażające jej bytowi:
1. szkalują i obryzgują jadowitą śliną tych, co położyli największe zasługi w sprawie stworzenia państwa polskiego;
2. podkopują się pod podwaliny bytu niepodległego przez urządzanie zamachów na najwyższych dostojników i przedstawicieli państwa, wybranych zgodnie z prawem, zgodnie z konstytucją, zgodnie z sumieniem;
3. wychowują młodzież, tj. przyszłych czynnych obywateli, w bezprawiu i w pogardzie do ustaw zasadniczych;
4.  starają się stwarzać jak najwięcej wrogów Polski zarówno na zewnątrz państwa, jako też wewnątrz przez potęgowanie, a nawet wywoływanie w „mniejszościach narodowych” dążności odśrodkowych”.

Dodajmy do tego słowa krakowskiego konserwatysty Jana Bobrzyńskiego: „Szowinizm aroguje sobie monopol doskonałości, patriotyzmu, moralności, odmawiając ich innym, piętnując wszystkich, którzy mu ślepo nie ulegną, zarzutem zdrady narodowej i wszelkich innych występków. Nie ma oszczerstwa, przed którym by się cofnął. Płodzi przez to zawiść i walkę narodowościową, religijną i społeczną, rozżarza nienawiści w łonie samego narodu, godząc tym samym w jego żywotne podstawy, których chciałby być jednym i niezawodnym obrońcą”.

Krzywdzenie jakiejkolwiek grupy społecznej jest szkodliwe dla państwa, osłabia je i dezintegruje. Wartość Rzeczpospolitej zawiera się w jej nazwie: jest sprawą wspólną wszystkich obywateli –  więc także Ślązaków, także Żydów, także Ukraińców, także Romów… Czy można wymagać lojalności od obywatela, któremu odmawia się prawa kultywowania rodzinnego języka, tradycji, kultury czy religii? Z niewolnika nie ma obywatela. A bez świadomych obywateli nasza Rzeczpospolita będzie pustym tworem administracyjnym.

Jeżeli coś jest szkodliwym i grożącym Polsce dezintegracją, to jest tym odmowa uznania kardynalnych praw ludzi uznających się z Ślązaków.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do nas!

Zapisz się do Newsletera

Udało się zasubskrybować! Ups! Coś poszło nie tak...
Archiwum gazety
Edit Template
Materiały audio
Materiały wideo

Kontakt

Tygodnik Regionalny 7 dni

Al. Wolności 22 lok. 12
42-200 Częstochowa

Biuro reklamy

tel. 34 374 05 02
kom. 512 044 894
e-mail: marketing7dni@gmail.com
e-mail: redakcja7dni@interia.pl

 
Redakcja

tel. 34 374 05 02
e-mail: redakcja@7dni.com.pl
e-mail: redakcja7dni@interia.pl

Wydawca 7 dni

NEWS PRESS RENATA KLUCZNA
Al. Wolności 22 lok. 12
42-200 Częstochowa
NIP: 949-163-85-14
tel. 34/374-05-02
mail: redakcja@7dni.com.pl

Media społecznościowe

© 2023 Tygodnik Regionalny 7 dni
Skip to content