Na wtorkowej sesji Rady Powiatu kłobuckiego wybrano nowe władze. Starostą został młody wiekiem Maciej Biernacki – dotychczas pełniący funkcję sekretarza.
Ostatnie wydarzenia – rezygnacja Władysława Serafina z fotela przewodniczącego Rady, dymisja starosty Garncarka i zarządu – przemeblowała scenę polityczną. Z koalicji wyszła Samoobrona, której przedstawiciel w ustępującym Zarządzie złożył jeszcze przed rozpoczęciem poprzedniej sesji pisemne oświadczenie, w którym dystansował się od działań członków z PSL i SLD w gremium Zarządu. Radzie przewodzić zaczęła Iwona Sadek, szefowa powiatowych struktur PO. Dwaj pozostali radni opozycyjnej Platformy przyjęli jej decyzję ze zdumieniem. Do składu Rady dokooptowano też wiceprzewodniczącego PO w powiecie, Bogusława Rysiewicza, który nie zdobył mandatu radnego w swoim okręgu wyborczym. W tym dziwnym szpagacie politycznym – jedną nogą w koalicji, drugą w opozycji, Platforma w kłobuckim musi wytrwać do wyborów.
Zmiana pokoleniowa
Do wyborów na starostę klub PiS zgłosił 32-letniego radnego Piotra Derejczyka. PSL do boju wysłał 36-letniego Macieja Biernackiego. Rywalizację młodych polityków wygrał, co nie dziwi, wychowanek Serafina i Garncarka. Absolwent Politechniki Częstochowskiej, z zawodu inżynier informatyk pokonał w głosowaniu tajnym kandydata opozycji, politologa i sekretarza gminy Miedźno stosunkiem głosów12:9 – Czy w PSL nie ma już człowieka nieskazitelnego? – retorycznie pytała opozycja. Przypomnijmy: w ubiegłym roku Tygodnik 7 Dni wielokrotnie pisał o sprawie niezłożenia partyjnej legitymacji przez sekretarza Rady Powiatu. Zgodnie z ustawą o pracownikach samorządowych od 1 stycznia 2009 sekretarze gmin i powiatów nie mogą należeć do partii politycznych. Dopiero po publikacjach naszego tygodnika Biernackiemu „udało się” poprawnie wylogować z partii. Przez blisko rok de facto łamał prawo. Odpowiedzialności z tego tytułu nie poniósł ani on, ani Stanisław Garncarek, który powinien rozwiązać z sekretarzem Biernackim umowę o pracę, gdy ten nie wystąpił z szeregów ludowców. Skonfliktowany z resztą partyjnych kolegów Serafin gorąco wsparł i rekomendował, podobnie jak były starosta, kandydaturę Biernackiego. Obwinia za całą aferę prezesa PSL w powiecie Henryka Kiepurę, który zdaniem byłego przewodniczącego, przetrzymał i zataił dokumenty złożone przed upływem wymaganego terminu przez Biernackiego. Przestępstwo jest przestępstwem – powtarzał często na sesjach doświadczony ludowiec. Wymagający od towarzyszy praworządności, zapomina o niej w przypadku nowo wybranego starosty, który może i jest (jak określił Biernackiego Serafin) „kolejną ofiarą matactw Kiepury”, lecz odium spada na osobę dorosłą, odpowiadającą za to co robi i za to co robić powinna.
Dobra kasa na start
Wybranemu do końca kadencji staroście radni ustalili następnie pobory na przyszłe 2 miesiące pracy. Spornym punktem była kwota uposażenia zasadniczego, które mogło wynosić od 4,5 tys. do 6 tys. brutto. Biernacki, pracownik starostwa od blisko 12 lat, będący najpierw naczelnikiem biura Rady Powiatu, potem naczelnikiem Wydziału Organizacyjnego, a w obecnej kadencji sekretarz powiatu, na wniosek poprzedniego Zarządu otrzymywać będzie 5 340 złotych zasadniczego (w sumie 9 515 zł miesięcznie). Radni opozycji bezskutecznie wnioskowali o najniższą stawkę z uwagi na małe doświadczenie polityczne nowego starosty.
Na kolejnej sesji nastąpi wybór wicestarosty i jednego z członków Zarządu. Większości nie uzyskali bowiem Henryk Kiepura i Roman Minkina. Do zarządu wszedł wspomniany Bogusław Rysiewicz, a funkcję nieetatowego członka zachował jedynie Tadeusz Wieczorek.
Od autora:
Maciej Biernacki przyjął swoją kandydaturę na stanowisko starosty kłobuckiego „z zaszczytem, ale i świadomością ciążącej odpowiedzialności.” Widać było również, że z ciężkim sercem… Mówił także o potrzebie „zapewnienia ciągłości władzy”. Wydaje się, że przez krótki okres, jaki pozostał do nowego rozdania i czasu rozliczeń, peeselowskie władze powiatu kłobuckiego chcą dociągnąć do końca. Ciekawe co? Korzystny rezultat? Schodząc na ławkę rezerwowych i mając na koncie żółte kartki, wpuszczają na ostatnie minuty „młodego zdolnego”, choć nieotrzaskanego w bojach politycznego gracza. Zmiana to, czy faul taktyczny – rozstrzygną wyborcy.