„Bez historii i kultury trudno, by społeczeństwo wokół czegoś się integrowało…W zamierzchłych czasach kultura w Częstochowie miała się nie najgorzej. W muzeum były wartościowe wystawy, teatr jeździł na festiwale i bywał zapraszany na sceny całego kraju, filharmonicy swymi koncertami uczyli i kreowali gusta muzyczne lokalnego społeczeństwa – funkcjonowało wiele inicjatyw kulturalnych. Władze miejskie wspierały lokalnych twórców – artyści byli grupą można rzec kochaną i szanowaną. Co się zmieniło wraz ze zmianami władz w mieście? Wiele…
Zacznijmy od wydziału kultury, który miał dawniej 4 osoby na etacie, a jego pracownicy byli wsparciem dla instytucji i ludzi kultury. Obecnie jest ponad 40 osób i trudno powiedzieć, czym się zajmują. Obecne władze poprzez swoje decyzje związane z finansowaniem instytucji, doprowadziły do zapaści w kulturze. Muzycy, aktorzy, muzealnicy itp. żyją w naszym mieście, mając pensje na poziomie minimalnej krajowej.
Co w tej sytuacji robią władze miasta? Inwestują miejskie pieniądze na imprezy masowe często o wątpliwej jakości, ale mogącej za to służyć jako tuba propagandowa włodarzy miasta… (propaganda PRL-u nie jest im obca).
Wiceprezydent, którego ego jest rozdęte do granic absurdu tworzy zespół, w którym aktywnie realizuje swoje niespełnione marzenia, w instytucjach kultury pojawiają się dyrektorzy, którzy nie muszą mieć doświadczenia ani wykształcenia kierunkowego – ważne, że są wierni i bierni.
Czy to aura klasztoru sprawiła, że nasi urzędnicy organizują i kreują mieszkańcom rozrywki kulturalne? Tworzą zespoły muzyczne, piszą wiersze i je wydają, dzielą się przeżyciami i fotografiami z wakacyjnych egzotycznych eskapad. Toż to prawdziwa śmietanka kulturalna, odnoszę wrażenie, że instytucje mające w statucie i w nazwie słowo artystyczny/a przestają im być potrzebne, generują tylko niepotrzebne koszty. Przecież te pieniądze można podzielić wśród wszechstronnie uzdolnionych urzędników z ich szefami na czele. Smutne jest to, że społeczeństwo od lat indoktrynowane przez władze SLD, nie widzi tego, że upadek kulturalny miasta jest początkiem końca dla miasta, które kiedyś miało wielkie aspiracje, a po odebraniu nam województwa miasto skapcaniało i oklapło.
Prognozy są przygnębiające, w niedługim czasie Częstochowa będzie prowincjonalnym miasteczkiem, z którego się ucieka. Miasto wymiera, nie zapewnia wielu atrakcji, ani szans rozwoju.
W badaniach dotyczących szczęścia mieszkańców, Częstochowa jest na niechlubnym końcu. Najczęściej wymienianym problemem jest ograniczony dostęp do rozrywki i atrakcji kulturalnych. W przypadku Częstochowy na drodze do szczęścia stoją także wysokie koszty życia oraz utrudniony dostęp do służby zdrowia.
Nasze miasto jest szarym smutnym i betonowym cmentarzyskiem niewykorzystanych szans, w którym ludzie przestali marzyć.
Obecna sytuacja w teatrze z powołaniem dyrektora Olafa Lubaszenki pokazuje niekompetencje i nonszalancję urzędników. Wszelkie próby wykaraskania się z marazmu i artystycznego niebytu są niszczone w zalążku. Ktoś powiedział, że miernoty lubią się otaczać podobnymi sobie, coś w tym jest…
Tli się we mnie iskierka nadziei, uważam że jeszcze nie wszystko stracone. Niedługo wybory. W rękach mieszkańców są losy miasta. A teraz co nam zostało? #murem za Olafem.
Panowie prezydenci idźcie tam, gdzie rosyjski okręt wojenny. Prowincja to nie określenie geograficzne, tylko stan umysłu.
Czytelnik”.
1 Komentarz
Zgadam się …
Zgadam się …