Czy przy al. Niepodległości 14 powstanie kolejny market? Jakie plany ma miasto względem budynku likwidowanej spółdzielni Anka? Sprawa likwidowanej obecnie Spółdzielni Inwalidów Przemysłu Dziewiarskiego Anka (pisaliśmy o tym kilka tygodni temu) z pozoru wydaje się zagmatwana, a niektórzy wręcz uważają, że mamy do czynienia z sytuacją bez wyjścia. Co do pierwszej tezy – zgoda, druga jest wynikiem rozgrywek sprzecznych grup interesu. Niezmiennie jednak wiadomo, o co chodzi…
Spróbujmy problem rozłożyć na czynniki pierwsze.
Jedną ze stron toczącego się postępowania likwidacyjnego jest sama spółdzielnia Anka, a w zasadzie jej byli pracownicy, gdyż to oni są właścicielami udziałów członkowskich. W większości są to osoby w podeszłym wieku z przyznanym stopniem niepełnosprawności (Anka była spółdzielnią inwalidów). Spośród kilkuset osobowej załogi, którą dysponowała Anka w latach swojej świetności, dziś “spadkobierców” udziałów spółdzielni zostało zaledwie 30 osób. Każdy z tych pracowników wyłożył w przeszłości konkretną kwotę (najczęściej przez lata odciąganą z pensji). Dzisiaj właściciele udziałów chcą odebrać swoje pieniądze.
W ich interesie jest więc sprzedaż nieruchomości (budynku wraz z gruntem, na którym stoi), niezależnie od tego, kto byłby kupcem, gdyż to jedyna droga do odzyskania przez nich wartości udziałów.
Drugą grupą interesu jest likwidator. Tego niełatwego zadania zbycia nieruchomości zadłużonej spółdzielni podjęło się Biuro Doradztwa i Usług Hera Sp. z o.o. z siedzibą w Sosnowcu. Od trzech lat toczy się postępowanie likwidacyjne i wyprzedaż majątku Anki. Byli pracownicy spółdzielni oskarżają likwidatora o celowe przedłużanie procesu, gdyż jak twierdzą – “każdy miesiąc to zarobek dla likwidatora, a jednocześnie strata dla spółdzielni stawiająca pod znakiem zapytania szanse na wypłatę udziałów”. Gdyby jednak zakończył postępowanie likwidacyjne działał by wbrew swojemu interesowi,. Właściciele udziałów posądzają Herę także o brak sprecyzowanego planu zbycia nieruchomości Anki. Prawdą jest, że likwidator znalazł nabywcę pozostałego majątku – firmę Sigma Group DK Sp. z o.o. z siedzibą w Katowicach, ale o postępach rozmów kupującego z władzami miasta Częstochowy Hera wie niewiele, a jeszcze mniej informacji przekazuje zdezorientowanym właścicielom udziałów. Podczas ostatniej sesji rady miasta wyszło na jaw, że likwidator otrzymał już część kwoty wynikającej z podpisania z Sigmą przedwstępnej umowy. Tę informację przekazał nad wyraz dobrze zorientowany prezydent Matyjaszczyk. Redakcja „7 dni” ustaliła, że potencjalny nabywca wpłacał likwidatorowi kwotę 10 tys. zł miesięcznie przez okres około 15 miesięcy. Likwidator nie podzielił się tą wiedzą z posiadaczami udziałów, nie wyjaśnił też co stało się z pieniędzmi wpłaconymi przez Sigmę? Byli pracownicy nie mają pojęcia o innych przychodach likwidatora, nie znają też jego wydatków. W ogóle niewiele wiedzą.
Kolejną grupą interesu jest nabywca, firma Sigma. Ewentualny zakup nieruchomości spółdzielni Anka nie jest dla Sigmy pierwszą przygodą biznesową w Częstochowie. Firma postawiła przy ul. Botanicznej market Aldi. Redakcja „7 dni” ustaliła, że sigma z Katowic zajmuje się pośrednictwem nieruchomościami, zwłaszcza pod markety, a więc nawet jeśli zostanie właścicielem nieruchomości przy al. Niepodległości, to nie ostatecznym. Właścicieli udziałów spółdzielni Anka wciąż dręczy to samo pytanie: skoro jest kupiec, to dlaczego ten temat wciąż się wlecze? Po pierwsze firmie Sigma nigdzie się nie spieszy. Zapłaciła likwidatorowi prawie 200 tys. zł, więc ten bez znalezienia kolejnego nabywcy nie może zerwać umowy przedwstępnej, bo z własnej kieszeni musiałby oddać pobrane od Sigmy pieniądze, a nie wiadomo, czy Hera je jeszcze ma. Po drugie, Sigma zamierza nabyć majątek Anki w konkretnym celu, wyburzenia obecnie stojącego budynku i postawienia wielkopowierzchniowego obiektu usługowego. Kupujący wystąpił do urzędu miasta o stosowne zezwolenia. I tu pojawił się problem. Sigma domaga się zmiany układu komunikacyjnego przy al. Niepodległości, wprowadzenia dodatkowego pasa do skrętu w lewo oraz sygnalizacji świetlnej z przejściem dla pieszych naprzeciw marketu. Miejski zarząd dróg i transportu w Częstochowie odmówił. Pojawiła się propozycja budowy przez firmę Sigma kładki nad ulicą i linią tramwajową, po to by mieszkańcy przeciwległych bloków mogli bezpośrednio z kładki wchodzić do marketu. Nabywca przeliczył jednak koszty owej inwestycji i doszedł do wniosku, że są one zbyt wysokie. Kładki więc budował nie będzie. Miesiące mijają, a sprawa utknęła w martwym punkcie. Sigma najwyraźniej czeka aż magistrat i zarząd dróg skruszeją. Liczy, że na lewoskręt i pasy w końcu zgoda będzie.
Grupą interesu, o której nie wolno zapomnieć jest urząd miasta. Na ostatniej sesji rady padały ze strony radnych, szczególnie Jacka Krawczyka (PO), ostre słowa pod adresem władz Częstochowy. Radny pytał: Chyba nie o taką przestrzeń miejską chodzi, jak powstanie kolejnego blaszaka? Pytał także o możliwość przejęcia nieruchomości Anki przez miasto i zagospodarowaniu jej na potrzeby miejskie. Niestety, przynajmniej na razie, radni nie uzyskali od prezydenta Matyjaszczyka odpowiedzi. Postawa urzędu miasta nie zadowala pozostałych stron i mieszkańców dzielnicy Ostatni Grosz, którzy z oczywistych powodów kolejnego marketu przy al. Niepodległości nie chcą. Malkontenci twierdzą nawet, że przewlekłość tej sprawy wynika z braku interesu miasta.
W przypadku Anki każda z grup ciągnie kołdrę w swoją stronę. Co prawda zdarza się, że gdy ścierają się różne grupy interesu, niejednokrotnie – dzięki kompromisowi – rodzi się coś pozytywnego, tym razem będzie o to trudno.