Sytuację z klubem AZS Częstochowa (pełna nazwa: Klub Uczelniany Akademickiego Związku Sportowego Politechniki Częstochowskiej) – pisaliśmy o tym jako pierwsi – trudno nazwać zwyczajnym skandalem. To coś znacznie więcej, bo za pieniędzmi i poklaskiem kryją się wyższe intencje: aktywność psychofizyczna, zdrowa rywalizacja, wartościowa pasja i cel jako sposób spędzania wolnego czasu, rozwój stosunków społecznych – kibicowskich. To powinien dawać sport, zwłaszcza młodym ludziom. A co się ostało? Z AZS Politechniki Częstochowskiej mamy AZS NKS Start Namysłów. I dostaliśmy coś jeszcze: zaskoczenie, zawód, poczucie bezsilności, a wręcz posmak łgarstwa, obłudy i nieuczciwości. Taki obraz częstochowskiego AZS-u wyłania się z wypowiedzi byłych już zawodników i fanów. Teraz jeszcze do grona oszukanych dołączył główny sponsor AZS Częstochowa (w poprzednim sezonie), który – za pośrednictwem – ujawnia fakty i dzieli się przemyśleniami.
– Pan nie jest z Częstochowy, a mieszka pan i pracuje w jednym z dużych miast na Śląsku. Jak to się stało, że zainteresował się pan AZS-em Częstochowa?
– Spowodował to syn przede wszystkim, bo jest czynnym zawodnikiem. Grał w tej drużynie, w AZS-ie Częstochowa w tamtym sezonie. Zawsze byłem przy tym klubie, gdzie grał syn.
– Niech mi pan wyjaśni sprawę nazwy, bo z ogólnodostępnych informacji trudno się zorientować, o który częstochowski AZS chodzi?
– Są dwa AZS. Jeden, właściwy AZS jest spółką w upadłości chyba od 2019 roku i ten twór jest martwy – można by rzec: gdzieś tam „wisi”. Drugi AZS to jest Adam Stępniak i środowisko, tylko on tym zarządza i tylko on ma prawo do używania logotypu.
Ze względu na kibiców, chcieliśmy podtrzymać, reaktywować nazwę, bo ją wszyscy kojarzą. Nie każdego interesuje, że coś tam jest w upadłości. Jest AZS i koniec. Naprawdę dużo osób się cieszyło z naszego zespołu. Nawet nie marzyliśmy o tym, że w pierwszym sezonie, z zespołu skonstruowanego w ostatniej chwili, trafimy do turnieju półfinałowego o awans do I. ligi. Udało się osiągnąć tak dużo. Byliśmy dumni. Ale niestety prezes zrobił wszystko, żeby tę dobrą passę przerwać i podciąć wszystkim skrzydła. Sam tego nie rozumiem.
– W wielu rozmowach w Częstochowie w związku z „upadkiem” waszego AZS-u, przewija się pana nazwisko. Stąd moje pytanie: dlaczego do takiej sytuacji doszło?
– Jedynym winnym jest osoba prezesa, który nie dość, że bezpodstawnie wyrobił mnie i mojej firmie złą opinię, bo był „niedysponowany” prawie na każdym meczu, to jeszcze doprowadził środowisko AZS do takiego konfliktu, wprowadzając osoby niezorientowane w błąd. Osobiście czuję się wręcz oszukany finansowo.
– Konkretnie, w jaki sposób został pan oszukany?
– Długo trwało rozliczenie finansowe za poprzedni sezon. Miało być zrobione w czerwcu 2022 roku. Mieliśmy już przyrzeczone umowy od potencjalnych sponsorów, by rozpocząć sezon z większym rozmachem, a prezes nam to uniemożliwił. Rozliczył się dopiero w sierpniu, gdzie sponsorzy się już wycofali i nie chcieli rozmawiać o sponsorowaniu zespołu.
Przedstawię to nieco szczegółowiej. Pod koniec maja wpłaciłem pieniądze i czekałem na jakiekolwiek faktury, żeby mi prezes przedstawił kosztorys. Doczekałem się dopiero w sierpniu, a zawodników spłaciłem już w maju. Założyliśmy nawet spółkę A.Z.S. Sp. z o.o. (w rozwinięciu Ambitny Zespół Siatkarski) i przez nią miały iść wszystkie finanse. Spółka została stworzona zasadniczo po to, by zbierać pieniądze od sponsorów i finansować zespół. Dążyliśmy do tego, żeby był jeden podmiot przeznaczony do jednego celu, by wszystko było przejrzyste. Każdy sponsor mówił „super, w taki sposób to pieniądze wpłacamy”. Każdy sponsor ceni transparentność, która w tym biznesie jest kluczowa. Każdy miał wgląd w operacje finansowe, żadnej innej działalności nie mieliśmy prowadzić, tylko i wyłącznie finansować zespół. Umowa z prezesem zakładała, że po rozliczeniu się ze sponsorami ze poprzedni sezon, prezes przekaże spółce licencję. Miało to wyglądać prosto. Spółka przejmuje licencję, do spółki wpływają pieniądze od sponsorów i przejrzyście finansujemy zespół. Prezes natomiast zostaje odsunięty od finansów i wtedy wszyscy chętnie przechodzą do takiego tworu. No i niestety prezes zrobił wszystko, żeby nam to uniemożliwić.
Poza tym, każdy ze sponsorów stawiał jeden warunek – tak, będziemy sponsorować zespół siatkarski AZS, ale jeżeli nie będzie w nim osoby prezesa. W środowisku ma straszną ksywę, ale nie będę jej przytaczał, bo jest obraźliwa.
Podam pani przykład, a dodam, że działalność gospodarczą prowadzę od dwudziestu kilku lat. Prezes wyliczył sobie, że gdy dostał ode mnie, dajmy na to 120 złotych, a miał kosztów 60 złotych, to różnica w VAT należnym i do zapłaty, oznacza powiedzmy 20 złotych VAT do zapłaty i napisał do mnie maila, że ja mu muszę to zapłacić. Powiedziałem mu, że to jest proste – VAT on powinien odprowadzić do Urzędu Skarbowego, a nie żebym ja mu jeszcze raz płacił. I proszę sobie wyobrazić, że przez dwa tygodnie nie dopuszczał do żadnych rozmów, tylko mnie nękał, że ja mu muszę ten VAT zapłacić. Podam kolejny przykład. Na każdy mecz prezes robił mi preliminarz wydatków i tam było za każdym razem 4 tysiące złotych. Pytam go: „na co te 4 tysiące?”. Mówił „bo wiesz, sędziów trzeba zapłacić, kawę, herbatę…”. Ok, to liczymy: sędziowie tyle, kawa, herbata, woda – nie ma problemu. A on, że jeszcze catering i wódka. To go pytam „czy ja mam finansować bankiet na każdym meczu? Czy my o sporcie mówimy czy o pijaństwie?” To, że mnie stać, to nie znaczy, że mam pieniądze wyrzucać.
I jeszcze jeden przykład. Pokryłem zakup piłek dla zespołu, a po pewnym czasie dotarły do mnie informacje, iż prezes zakupił te piłki z jakiejś dotacji, czy projektu obywatelskiego. I jeszcze jedna kwestia – notorycznie przy każdym etapie rozliczenia usiłował wymóc, abym pokrył wydatki, chyba dla jego potrzeb domowych.
Podczas rozmów o rozliczeniu bardzo ciężko się z nim dyskutowało. I to trwało 3-4 miesiące, aż się sponsorzy powycofywali. Ja nie miałem szans już czegokolwiek zrobić. A zresztą, współpraca z prezesem przez kolejny sezon…? Nie, to było nierealne. Nie tylko z mojego punktu widzenia.
– Poniósł pan jakieś straty finansowe w związku z tą sytuacją?
– Zainwestowałem w ten zespół ze swoich środków ponad pół miliona złotych, w jeden sezon. Przychodzą do mnie różne inne kluby, ale już trochę wyleczyłem się ze sponsoringu. Pluję sobie w brodę. A przecież uprzedzałem pana prezesa przed sezonem, że jeżeli cokolwiek będzie nie tak, jakiekolwiek wątpliwości, to od razu się wycofuję. Zarzekał się, że wszystko będzie robione uczciwie. No to wiadomo – wyszło jak wyszło.
– Finalnie licencję, która została przyznana częstochowskiemu AZS-owi, prezes przekazał komuś innemu… (AZS NKS Start Namysłów)
– Nie wiem czy sprzedał, czy wypożyczył, nie mam takiej wiedzy, bo to może być na zasadzie porozumienia, że przekazuje na sezon. Teoretycznie nie można sprzedawać licencji. PZPS nie zezwala na to. Skoro zostawił AZS w nazwie to wygląda na to, że raczej nie sprzedał, tylko jakby wypożyczył.
– Wytłumaczył się jakkolwiek przed panem, co zrobił z tą licencją?
– Nie rozmawia ze mną. Nie odbiera ode mnie telefonów i nie będzie odbierał. Na maile też nie odpowiada. Dałem już sobie spokój.
– Porozmawiajmy o zawodnikach… Z licznych komentarzy w internecie wynika, że zawodnicy zostali „wystawieni do wiatru” w sprawie bieżącego sezonu, bo zbyt późno dowiedzieli się o „zamknięciu” AZS-u, więc nie mogli przejść do innych klubów. A czy poprzedni został z nimi rozliczony?
– Ja wszystkim za tamten sezon zapłaciłem, zgodnie z umową. A teraz, przez tę sytuację, którą prezes nam zafundował, było tak krótko przed sezonem, że oni faktycznie zostali z niczym, na lodzie. Przez to, że on tak długo przeciągał rozliczenie, to niestety ja już nie mogłem nic zrobić. Jeszcze w lipcu wspólnie z kolegami próbowaliśmy rozmawiać z prezesem „daj nam licencję, a my zaczniemy działać”. Była jeszcze mała szansa, że jakiś jeden czy drugi sponsor by przyszedł. Ale usłyszeliśmy „nie”.
– Innym słowy, prezes może dziś powiedzieć „musiałem licencję wypożyczyć komuś innemu – być może za pieniądze, bo wycofali się sponsorzy”. Brzmi to, jakby to była pana wina…?
– No tak. Wiele osób mi mówi, że prezes może te kłamstwa powtarzać i to ja będę winny. Kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą. Chciałbym, liczę na to, że kiedyś to wszystko zostanie wyjaśnione.
– Osoba prezesa zapewne nie wzięła się znikąd. Czy możemy mówić o powiązaniach, na przykład z miastem…?
– Powiązania? Proszę pani… Tu można by bardzo dużo opowiadać. Proszę się skontaktować z moimi znajomymi z Częstochowy. Oni się obracają w środowisku miejskim i sportowym Częstochowy. Polecam rozmowę z nimi, bo to otworzy pani oczy na wiele spraw.
Prezes jest prezesem od wielu lat i on działa tak, jak się działało za komuny: „to nie moje pieniądze, więc mogę je wydawać na prawo i lewo. Jak coś, to się napisze wniosek o dofinansowanie i dosypią kasy.” I on został w tamtej epoce. Typowy przedstawiciel słusznie minionych czasów. Zna się dobrze z parlamentarzystami oraz władzami z Częstochowy – tyle mogę powiedzieć.
W lipcu był turniej w siatkówce plażowej pod Galerią Jurajską w Częstochowie. Postanowiłem przyjechać, a nie zawsze przecież bywam w Częstochowie. Pomyślałem, że to doskonała okazja, by podjąć kolejną próbę rozmowy z prezesem w sprawie rozliczeń. No niestety nie zdążyłem, bo w ciągu dwóch, trzech godzin prezes stał się „niedysponowany, przez co niedostępny”. Usłyszałem tylko: „Nie wiesz jakie mam tu kontakty, jaki jestem mocny” – mówił do mnie prezes. Słyszało to wiele osób, które dookoła stały i patrzyły z wybałuszonymi oczami, co on opowiada.
Tak w Polsce jest, że niektórzy zawsze potrafią się jakoś wyłgać i wymigać. Całe środowisko sportowe na tym jednak cierpi.
– Dziękuję za rozmowę i… odwagę.
***
Skoro tyle już o działalności AZS Częstochowa (Klub Uczelniany Akademickiego Związku Sportowego Politechniki Częstochowskiej) mówimy, to dopełnijmy też informacji o władzach klubu (z KRS).
Zarząd:
Adam Stępniak – prezes
Marcin Dobrzański – v-ce prezes ds. organizacyjnych
Rafał Muskała – v-ce prezes ds. sportu
Juliusz Sętowski – v-ce prezes ds. sportu
Piotr Zawada – członek
Sebastian Nieradkiewicz – członek
Bartosz Czaja – członek
Andrzej Szklarzyk – członek
Komisja Rewizyjna:
Agnieszka Ulfik
Konrad Rubin
Łukasz Mruszczyk
Poprosiliśmy Wydział Sportu Urzędu Miasta Częstochowy o udostępnienie nam numeru telefonu do prezesa AZS Częstochowa, by nie być posądzonym o stronniczość – odmówiono.
6 komentarzy
Brawo Panie Grzesiu!
Cała prawda bez owijania w bawełnę!
Brawo Panie Grzesiu!
Cała prawda bez owijania w bawełnę!
Same misie lubisie, mój ty przyjacielu! A Pani Redaktor jak szuka kontaktu z prezesem, to prezes jest na Facebooku i wystarczy do niego napisać. Co więcej prezes zna wszystkich ludzi czerwonego układu, nie wierzę, że nie potrafi redakcja pozyskać numeru do Adasia!
Same misie lubisie, mój ty przyjacielu! A Pani Redaktor jak szuka kontaktu z prezesem, to prezes jest na Facebooku i wystarczy do niego napisać. Co więcej prezes zna wszystkich ludzi czerwonego układu, nie wierzę, że nie potrafi redakcja pozyskać numeru do Adasia!
Ta władza wszystko co weźmie w swoje łapy, zamienia w g..no. Przybłędy z okolicznych powiatów, intelektualne miernoty i psychopaci. I jeszcze ten co odznaki bardzo lubi, mundurowy kiep.
Ta władza wszystko co weźmie w swoje łapy, zamienia w g..no. Przybłędy z okolicznych powiatów, intelektualne miernoty i psychopaci. I jeszcze ten co odznaki bardzo lubi, mundurowy kiep.
Same orły z SLD lub zsp
Same orły z SLD lub zsp
NISZCZENIE AZS ROZPOCZĄŁ SZEWINSKI I SPÓŁKA, Z POLECENIA U.MIASTA, .
I SUPERPREZYDENTA
NISZCZENIE AZS ROZPOCZĄŁ SZEWINSKI I SPÓŁKA, Z POLECENIA U.MIASTA, .
I SUPERPREZYDENTA
Mamerciku, masz jakieś dowody?
Mamerciku, masz jakieś dowody?