Ubiegłotygodniowa sesja rady miasta (29 grudnia) miała dość nietypowy charakter. Uczestniczyli w niej „kolędnicy” – nauczyciele, dyrekcja, związkowcy, rodzice i uczniowie szkół przeznaczonych do likwidacji i łączenia.
Mimo że temat ten nie znalazł się w programie czwartkowej (29 grudnia) sesji, to zainteresowani postanowili zabrać głos w kwestii, która od kilku tygodni wywołuje gorączkę wśród uczniów i pracowników częstochowskiej oświaty. Przybyli z transparentami, szopką i własnymi wersjami kilku kolęd. – Panie prezydencie, miastowy włodarzu, zamiast kopać doły, pozostaw nam szkoły. Panie prezydencie, miastowy włodarzu, zamiast zwiedzać Chiny, daj pomoc dla gminy. Hej kolęda, kolęda – śpiewali. Obecność „kolędników” wywołała dyskusję wśród radnych i przybyłych specjalnie w celu zabrania głosu w tej sprawie posłanek Jadwigi Wiśniewskiej i Izabeli Leszczyny. Sprawę usilnie, wykorzystując swe poczucie humoru, próbował wyciszyć przewodniczący rady miasta, Zdzisław Wolski. Nie zostało to bez komentarza poseł Leszczyny. – Trudno prowadzić sesję, udając, że nic się nie dzieje – powiedziała. Mówi pan, panie prezydencie, że na oświacie się nie zna, dlatego ma od tego najlepszych ludzi. Najwidoczniej tak jest – mówiła Leszczyna. – Nie nazywajmy reformą likwidacji szkół. Musi pan obiecać, że to pan osobiście spotka się z przedstawicielami szkół przeznaczonymi do likwidacji. Nie naczelnik Wydziału Edukacji, ale pan prezydent powinien zrobić to osobiście. Mam nadzieję, że na sesji poświęconej edukacji przedstawiciele oświaty zostaną dopuszczenie do głosu i odbędzie się rzeczowa debata – mówiła posłanka. Głos w sprawie zabrała również Jadwiga Wiśniewska. – Z niepokojem obserwuję zapowiedzi zmian w częstochowskiej edukacji. Nie widzę myśli wspólnej, która nazywa się logika. Proszę pana, panie prezydencie, żeby zaczął pan rozmawiać bez pośrednictwa naczelnika. Jeżeli będziecie rozmawiać, uda się wypracować porozumienie. Mając lewicowe sumienie i wiceprzewodniczącą Związku Nauczycieli Polskich w radzie (Elżbieta Kunicka – przyp. red.) powinien pan usiąść z ludźmi przy okrągłym oświatowym stole. Ja też jestem nauczycielem, chwilowo pełniącym rolę parlamentarzysty. Z przyjemnością wezmę udział w dyskusji. Deklaruję chęć współpracy i wsparcia – mówiła Wiśniewska. – Nie trzeba mnie namawiać, żebym spotkał się z ludźmi. Deklarowałem to na początku sesji. Troszkę dziwi mnie dzisiejsza sytuacja, bo tych szkół nie ma w programie dzisiejszej sesji. Ciągle dyskutujemy, konsultujemy nowe pomysły. Z przyjemnością spotkam się, wysłucham, rozważę siłę argumentów – przekonywał prezydent Krzysztof Matyjaszczyk. Głos w sprawie zabrał też Mirosław Kowalik, przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” – W jednej z telewizji internetowych widziałem wywiad z posłem Markiem Baltem: „my już wszystko z panem prezydentem ustaliliśmy”, mówił. Po co państwo męczycie na tej sesji, kiedy wszystko zostało już ustalone. Mam nadzieję, ze pan Balt nie będzie się zasłaniał immunitetem i przeprosi za swoje słowa – Kowalik.
Wystąpienie „kolędników” skutecznie uniemożliwiło na pewien czas pracę radnych. Mimo że tematu nie było w programie sesji, to nie został bez komentarza wielu radnych. – Kiedy skończy się chaos, wysyłanie maili do szkól bez podawania koncepcji? Brakuje panu, panie prezydencie pomysłu na tworzenie miejsc pracy. Proszę zrobić coś z rynkiem pracy, a później wprowadzać reformy w edukacji. Dokąd pójdą zwolnieni pracownicy szkół, gdzie znajdą pracę – pytał radny Konrad Głębocki ze Wspólnoty. – Czy wprowadzenie dwuzmianowych szkół nie wpłynie na jakość kształcenia? Te szkoły mają swoją tożsamość, pozyskują zewnętrzne środki – od rodziców, z Unii Europejskiej. Co z tymi pieniędzmi? Kiedy skończy się sytuacja, w której to naczelnik z prezydentem decydują o liczbie szkół i uczniów? – dociekał. Nie doczekał się jednak konkretów. – Odpowiedzi na wszystkie pytania udzielę pisemnie – zakończył prezydent Matyjaszczyk.