/ J. Kapsa „Jej Opowieści. Rzecz o równouprawnieniu kobiet”. Wydawnictwo Towarzystwa Galeria Literacka w Częstochowie/„W średnich wiekach, w czasach rozkwitu tak zwanej scholastycznej nauki, rozmaici uczeni zastanawiali się głęboko nad pytaniem: czy kobieta ma duszę, Czy jest w ogóle człowiekiem? Dziś, na tak postawione pytanie, już nie uczeni, ale zupełnie prości ludzie odpowiadają śmiechem. Pojawiły się natomiast pytania inne, ot chociażby takie, jakie się w tytule niniejszej książeczki znajduje, a mianowicie: „czy kobieta powinna mieć te same prawa co mężczyzna ?“ Właściwie, pytanie to w treści swej nie różni się niczem od owego średniowiecznego pytania. Zmieniły się tylko czasy, sposób myślenia i sposób formułowania zagadnień branych pod rozwagę. Dawniej zastanawiano się poważnie nad kwestyą: ile dyabłów pomieścić się może na ostrzu szpilki, tak samo i kwestya kobieca streszczać się musiała w pytaniu: czy kobieta ma duszę?/../” – tym cytatem z książki Kazimiery Bujwidowej, wydanej w Krakowie w 1909 r., nasz felietonista rozpoczyna opowieść o uzyskaniu przez kobiety w Polsce, 100 lat temu, praw wyborczych.
Autor, znamy z licznych publikacji poświęconych lokalnej historii, tym razem zaskakuje. Częstochowa nie pojawia się na kartkach nowej książki, tłem jej są inne miasta: Warszawa, Kraków, Lwów. Tam bowiem, w pierwszym rzędzie, uwypuklała się aktywność kobiet walczących o równouprawnienie. Książka nie jest opracowaniem naukowym, to zgodnie z tytułem opowieści nasycone ogromną ilością cytatów z literatury źródłowej, tak by możliwie najpełniej oddać głos uczestniczkom historycznych wydarzeń.
Impulsem powstania „rzeczy o równouprawnieniu kobiet” było poczucie swoistej niesprawiedliwości. Pamięć zbiorowa przechowała nazwiska wielu pierwszo- i drugoplanowych bohaterów męskich, ukazywała historyczne przełomy z ich punktu widzenia. Nazwiska kobiet zostały zatarte. Autor wydobywa z niepamięci jednostki wybitne: Józefę Joteyko, pierwszą kobietę zaproszoną do wygłaszania wykładów w paryskim College de France (była po Mickiewiczu drugim naukowcem z Polski, który dostąpił tego zaszczytu), prekursorkę nowych dróg w pedagogice i psychologii; Zofię Daszyńską-Golińską, cenioną na uczelniach europejskich ekonomistkę, twórczynie nowoczesnych form tworzenia polityki społecznej; kobiety pierwsze lekarki w Królestwie Polskim i Galicji, kobiety zdobywające pozycję zawodową równą mężczyznom…
Ta krzywdząca niepamięć dotyczy także początków polskiego ruchu feministycznego. Nawet w środowiskach współczesnych aktywistek bardziej znane są nazwiska angielskich sufrażystek; kursuje opinia o braku w Polsce spektakularnych akcji i spójnego „kobiecego programu”. Autor w oparciu o źródła przedstawia inny obraz.
Przypomina emigrantkę z Polski Marię Szeligę (Marię Loevy) jako prekursorkę europejskiego feminizmu, uwypukla znaczenie twórczości literackiej i publicystycznej E. Orzeszkowej i M. Konopnickiej w tworzeniu świadomości kobiecej. Opisuje kolejne fazy samoorganizowania się kobiet, aż po powołanie przez Paulinę Kuczalską–Reischmit Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich i przyjęcie w 1907 r. programu „w kwestii kobiecej”, domagającego się nie tylko równych praw wyborczych, ale także równouprawnienia w prawach cywilnych, wprowadzenia ochrony pracy kobiet i małoletnich, ochrony macierzyństwa, ochrony godności kobiecej.
Opowieść o tym programie uzupełniona została kolejnymi, informującymi o sytuacji kobiet w okresie zaborów w świetle przepisów kodeksu cywilnego i małżeńskiego, o trudnej drodze do uzyskania prawa do studiów i dobrej edukacji, o sytuacji kobiet na rynku pracy oraz o „piekle kobiet” w życiu prywatnym.
Mit o bierności kobiet autor niszczy kolejnymi opowieściami. Znajdziemy w niej niepokorną Kazimierę Bujwidową, walczącą z krakowskim konserwatyzmem, organizującą w Galicji szkoły dla dziewcząt. Przeczytamy o lekarce Justynie Budzińskiej-Tylickiej, żądającej poprawy warunków pracy kobiet i wprowadzenia form chroniących macierzyństwo. Opowieść o Marii Dulębiance wprowadza nas w atmosferę pierwszej kobiecej kampanii wyborczej w Galicji, a dalej w czasy bohaterskiej obrony Lwowa w 1918 r., toczonej przez kobiety także z bronią w ręku. Przypomina, że Dulębiankę, znaną dziś jedynie w kontekście przyjaźni z Konopnicką, społeczność Lwowa uhonorowała nazwą ulicy i przeniesieniem prochów na cmentarz Orląt.
Heroizm kobiet w trudnym okresie I wojny światowej uwypuklony jest także w opowieści o masowym ruchu, jakim była Liga Kobiet Pogotowia Wojennego. Dorobek Ligi sprawił, że w 1918 r., u świtu Niepodległości, dla ogółu polityków, sprawa praw wyborczych dla pań była rzeczą bezdyskusyjną. Obraz emancypacji kobiet kończy opowieść o kampaniach wyborczych i aktywności 8 pań, pierwszych polskich parlamentarzystek. Pochodziły z różnych obozów politycznych, ale w Sejmie w sprawach kobiecych mówiły jednym głosem, dążąc do realizacji programu przyjętego w 1907 r.
Historia dziś jest przedmiotem intensywnie uprawianej polityki historycznej. Bliżej jej do mitotwórstwa niż do poszukiwania prawdy. Na tle rytualnego świętowania 100-lecia Niepodległości, tych obchodów w duchu sojuszu sutanny z mundurem, opowieść o kobietach nabiera istotnego znaczenia. Przywrócenie pamięci o nich, jest przywróceniem godności wraz z prawem do dumy.
Polecamy więc książkę Jarosława Kapsy, jako formę odtrutki dla zniesmaczonych męskim, patriotycznym frazesem.