Abstrakcyjne rozważania o kandydatach na prezydenta naszego miastaNajbliższe wybory samorządowe zapowiadają się nad wyraz ciekawie. Powodem są zmiany w ordynacji wyborczej (w prawie wyborczym, regulującym sposób przeprowadzania wyborów), które zapowiada rząd Prawa i Sprawiedliwości. Co prawda nie ma jeszcze „gotowego” dokumentu, ale wypowiedzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego sugerują kierunek zmian.Można więc dziś powiedzieć, że najbliższe wybory na prezydenta miasta Częstochowy należeć będą do najciekawszych i z pewnością do najbardziej zaciętych. Przeanalizujmy – kto będzie kandydował i kto ostatecznie zostanie prezydentem na lata 2018 – 2023.
Obecny prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk (SLD), podobnie jak wielu samorządowców w Polsce, ostro krytykuje pomysł planowanych zmian wyborczych, które zamierza wprowadzić Prawo i Sprawiedliwość. Matyjaszczyk nie chce rozmawiać o wariantach i – jak twierdzi w wywiadach – dziś scenariusza pisał nie będzie.
Skoro nie on, to my spróbujmy nakreślić ewentualny przebieg zdarzeń najbliższych wyborów samorządowych.
Wyborczy kij i marchewka
Aktualny kalendarz wyborczy zakłada, że wybory na najniższym szczeblu, czyli na prezydentów, burmistrzów i wójtów, a także radnych, odbędą się jesienią 2018 roku. Co prawda z Warszawy przywiała plotka, że jakoby PiS chciałby przyspieszyć wybory na jesień bieżącego roku, ale – z powodu zmian w ordynacji, które PiS zamierza wprowadzić – najprawdopodobniej do tego nie dojdzie. Gdyby się jednak na moment zatrzymać przy tym pomyśle, to wcale nie jest on pozbawiony sensu. PiS – co wynika z sondaży (34–37 proc.) – ma ogromną przewagę nad pozostałymi partiami politycznymi. Niesiony więc na fali ogólnokrajowego poparcia, mógłby dziś stosunkowo łatwo przejąć większość samorządów w Polsce. A za rok… nie wiadomo, co się może wydarzyć i jakie będą notowania? Mając taką wiedzę, że wybory w miastach i gminach odbędą się wcześniej, terenowi działacze Prawa i Sprawiedliwości otrzymują w prezencie od prezesa Kaczyńskiego przewagę nad rywalami politycznymi o co najmniej kilka kroków, chociażby w przygotowaniach do kampanii wyborczej.
A jeśli nie wcześniej, to…? Przy założeniu, że termin wyborów samorządowych będzie jednak zgodny z obowiązującym dziś kalendarzem wyborczym, pod koniec 2018 roku pójdziemy do lokali wyborczych. Wybierzemy tych, którzy przez następne 5 lat będą rządzić, w naszym imieniu powiatami, miastami, wsiami (zmiany w ordynacji – jeśli wejdą w życie – dotyczą m.in. zmiany długości trwania kadencji z 4 lat na 5).
Kto w Częstochowie chce dzierżyć berło władzy?
Sojusz Lewicy Demokratycznej
Krzysztof Matyjaszczyk (SLD) jest prezydentem Częstochowy drugą kadencję. Jeśli PiS zmieni prawo wyborcze, które zabronić ma kandydowania obecnym samorządowcom po raz trzeci (prezydentem, burmistrzem, wójtem będzie można być tylko dwa razy z rzędu), to Matyjaszczyk nie wystartuje w najbliższych wyborach. Nawet zmiana barw obecnego prezydenta, o których głośno mówi się od dawna – z SLD na własny komitet wyborczy – nic Matyjaszczykowi nie da. Zresztą byłby to zabieg zbyteczny, bo to, że Krzysztof Matyjaszczyk jest człowiekiem lewicy ma wyryte na czole od 1999 roku.
Skoro nie Matyjaszczyk to kto?
Częstochowa jest jednym z ostatnich przyczółków SLD w Polsce. W zasadzie nie ma miejskiej instytucji, która nie miałaby swoich ludzi z SLD. Przykładem ekspansji Sojuszu jest „świeże” przejęcie większości rad dzielnic. Okopani w całym mieście, kontrolują praktycznie wszystko. W żadnym więc razie lokalna lewica nie odpuści władzy w Częstochowie. Siła lokalnego SLD nie wynika jednak wcale z ich „genialnych” poczynań na rzecz miasta, ale ze słabości konkurencji, której w zasadzie w Częstochowie nie ma. Słusznie więc Krzysztof Matyjaszczyk twierdzi, że „miasta nie odda”. On sam jednak z gry wypada.
W rankingu następców obecnego prezydenta przewija się kilka nazwisk. Podobno raz za razem strukturami SLD wstrząsają utarczki o to, kto ma być skutecznym kandydatem lewicy, zapewniającym kontynuację władzy w mieście. Wśród wymienianych osób pojawia się nazwisko radnej Małgorzaty Iżyńskiej, która w ostatnim czasie nie odstępuje prezydenta na krok. Sceptycy, nawet z SLD, wątpią jednak, by Iżyńska choćby z poparciem Matyjaszczyka miała szansę na fotel prezydenta miasta. Mówi się o niej: ładna, umie się promować, ale to „burza w szklance wody”.
Naturalnym kandydatem lewicy wydaje się szef wojewódzkich i miejskich struktur SLD, były poseł Marek Balt. Nie wszystkim jednak działaczom Sojuszu podoba się ta kandydatura. Z punktu widzenia Balta, zbliżające się wybory samorządowe są idealną okazją do przypomnienia o sobie. Poza tym, ambitny Balt z pewnością nie zamierza swojej kariery zakończyć na częstochowskim wysypisku śmieci czy w wodnych pieleszach Górnośląskich Wodociągów. Godność prezydenta to jedyne, po co dziś eksposeł może sięgnąć. Niskie notowania SLD w kraju, nie dają mu gwarancji ponownego zasiadania w ławie poselskiej w 2019 roku. Jednak bez poparcia Matyjaszczyka Marek Balt raczej prezydentem Częstochowy nie zostanie. I tu mści się strategia SLD, przyjęta w poprzednich wyborach samorządowych (tak w 2010, jak i w 2014 roku) – grania na jednego człowieka. Twarzą lokalnych władz miasta jest Krzysztof Matyjaszczyk i to on dziś rozdaje karty. Jego poparcie dla kandydata lewicy będzie zwiastowało sukces. Konkurenci polityczni nie mają jednak co liczyć na rozłam w szeregach Sojuszu. Lojalność i jedność w chwilach kryzysu pod hasłem: „murem za swoim”, to coś, czego można rodzimej lewicy zazdrościć i co nie występuje u innych lokalnych ugrupowań.
Prawo i Sprawiedliwość
W wybitnie trudnej sytuacji będzie lider lokalnych struktur PiS poseł Szymon Giżyński. Spodziewać się należy, iż prezes Jarosław Kaczyński wyśle jasny przekaz do terenowych działaczy swojej partii: „my na górze zmieniamy ordynację wyborczą po to, abyście wy na dole przejęli wszystkie samorządy”. Skończy się więc dla lokalnego PiS-u lanksum, lanksum i stwarzanie pozorów zaciekłej walki politycznej. W argumenty, że jakoby „Częstochowa jest czerwona” tym razem nikt nie uwierzy, bo wystarczy spojrzeć na krajowe sondaże i ostatni rezultat PiS-u w wyborach do parlamentu (zagłosowało ok. 84 tys. wyborców) w porównaniu z wynikiem SLD (Sojusz uzyskał ponad 26 tys. głosów). Nikt też nie będzie słuchać o triumfie lokalnego PiS, „wprowadzenia” do rady miasta największej liczby radnych (10), skoro i tak za mało, by załoga posła Giżyńskiego mogła narzucać SLD własną wizję miasta (14 radnych koalicyjnych SLD-PO) . Raptem kilku radnych PiS-u na 28 zasiadających w radzie miasta, nie jest w stanie przeforsować żadnej uchwały. Dla prezesa Kaczyńskiego zapewne liczyć się będzie realne przejęcie władzy w Duchowej Stolicy Polski.
Poważnym problemem częstochowskiego PiS-u jest krótka ławka. W zasadzie nie ma idealnego kandydata z logiem PiS-u na piersiach. Przykładem jest raczej nietrafiona kandydatura Jerzego Łodzińskiego, który w 2014 roku znalazł się na liście PiS-u do rady miasta. Dziś pełni mandat radnego, ale nierzadko głosuje inaczej niż jego koledzy z klubu. Wystawienie kandydata, który w przyszłości mógłby sprzeniewierzać się woli posła Szymona Giżyńskiego oznaczałoby klęskę nie tylko lidera, ale całego lokalnego PiS-u.
Kto wobec tego w naszym mieście będzie reprezentantem największej partii w kraju? Wśród kandydatów na prezydenta Częstochowy przewijają się dwaj senatorowie: Ryszard Majer i Artur Warzocha. Dziś trudno powiedzieć, który lepszy. Majer bardziej niż w Częstochowie udziela się w gminach ościennych, a przecież wybory będą dotyczyć prezydenta miasta. Artur Warzocha natomiast, już tyle razy przegrał walkę o prezydenturę, że aż wstyd. Analiza poprzednich wyborów jest prosta: „to tak, jakby ktoś na siłę wpraszał się do naszego domu”. Poza tym, ani Majerowi, ani Warzosze nie uśmiecha się zamienić zacisznego fotela senatora na ryzykowny taboret prezydenta – pieniądze mniejsze, a roboty więcej i to pod stałą kontrolą mieszkańców.
Zwolennicy PiS-u typują zupełnie inaczej. Ich zdaniem są trzy żelazne i – co ważne – trafne kandydatury: Jadwigi Wiśniewskiej (europosłanki PiS-u), radnego Artura Gawrońskiego oraz samego lidera Szymona Giżyńskiego (posła PiS). Oczywiście są to propozycje życzeniowe, bo ani Wiśniewska, ani Giżyński nie szykują się do wyborów samorządowych, a Gawroński i tak nie ma szans się przebić.
Na kogo więc postawi lokalny PiS? Ot, jest to zagwozdka dla lokalnego lidera posła Szymona Giżyńskiego, bo to na nim spocznie odpowiedzialność za wybór kandydata i za ewentualną przegraną.
Platforma Obywatelska
PO w Częstochowie istnieje w zasadzie tylko w teorii. Czołowi działacze tej partii Izabela Leszczyna i Andrzej Szewiński, zawiązali w imieniu struktur lokalnych koalicję z rządzącym miastem SLD. Ten manewr ułatwił ludziom PO zmaganie się z codziennością – po prostu spora grupa działaczy Platformy dostała pracę w miejskich jednostkach. Przykładem jest były senator Andrzej Szewiński, któremu tak dalece nie wiodło się w wyborczym wyścigu, aż został bezrobotny. Na ratunek przyszli koalicjanci i dziś Szewiński jest wiceprezydentem Częstochowy. Z drugiej jednak strony, lokalna lewica wchłonęła bezpowrotnie rodzimą PO. Zresztą sami członkowie przyznają, że „program Platformy jest spójny z polityką SLD”. Tylko od czasu do czasu jakiś młody gniewny z Platformy rzuca propozycję pod tytułem: tramwaj na Parkitkę albo mobilny punkt stomatologiczny. Te działania można skwitować: jesteście u władzy, to nie gadać tylko robić. Wielu sympatyków krajowej Platformy nie identyfikuje się z działaczami lokalnymi. Wychodzą z założenia, że jeśli zmieniać ekipę rządzącą miastem, to na lepszą, a skoro ma zostać tak jak jest, to niech pozostanie SLD.
Niezależnie od kondycji częstochowskiej PO, polecenie wystawienia własnego kandydata na prezydenta miasta, zapewne przyjdzie z góry. I tu pojawiają się trzy nazwiska: posłanki Izabeli Leszczyny, wiceprezydenta Andrzeja Szewińskiego oraz radnej sejmiku wojewódzkiego Marty Salwierak. Obiektywizm nakazuje oznajmić, że żadna z tych osób nie ma raczej większych szans zwycięstwa w wyborach. Posłanka Leszczyna w niewielkim stopniu angażuje się w sprawy lokalne, za to błyszczy na marszach KOD-u i na kobiecych pochodach. Na ławce przegranych zasiadła po bezwzględnej kampanii Krzysztofa Matyjaszczyka w 2010 roku, po której przylgnęło do niej miano „Fiony”. Z całej trójki ewentualnych kandydatów, najpoważniejszą klęskę poniósł Andrzej Szewiński. Stając w szranki wyborczej rywalizacji na prezydenta Częstochowy w 2014 roku, zdobył dopiero 4. pozycję, za Matyjaszczykiem, Warzochą, a nawet Marandą. Porażką także zakończył się dla niego start do parlamentu w 2015 roku. O Marcie Salwierak natomiast nie można zbyt wiele powiedzieć: młoda, ambitna, ale niewidoczna w sprawach Częstochowy.
Niewątpliwie szansą utrzymania się na szczycie władzy przez lokalną PO jest zawiązanie koalicji wyborczej z SLD. Gdyby obydwa ugrupowania doszły do porozumienia i wystawiły jednego kandydata na prezydenta Częstochowy, zwycięstwo miałyby prawie pewne. Tak się jednak raczej nie stanie. Ambicje, ambicyjki i wybujałe ego…
Kukiz’15
Na lokalnej scenie politycznej w 2015 roku pojawił się nowy gracz. Na fali popularności ruchu Kukiz’15 do Sejmu dostał się Tomasz Jaskóła. Oddając sprawiedliwość posłowi, jest on jednym z najbardziej zaangażowanych w częstochowskie sprawy reprezentantem naszej ziemi w Sejmie. Czy lokalne struktury Kukiz’15 są jednak w stanie wystawić takiego kandydata, który znalazłby się w czołówce walczących o fotel prezydenta? Jeśli ktoś nim będzie, to tylko poseł Jaskóła, a to dlatego, że prócz niego samego nikt specjalnie się nie wyróżnia. I tu tkwi sedno problemu. Niby Jaskóła odgraża się w mediach, że „szykuje załogę, która jest w stanie pokrzyżować plany prezydentowi Matyjaszczykowi” i że jego „środowisko jest jedyne, które może naprawdę, realnie zagrozić wszystkim w Częstochowie politykom”, ale żeby „idąc za ciosem” sam nie dostał lewym sierpowym, bo ośmieszy się przed kolejnymi wyborami, parlamentarnymi. Bez oddanych i aktywnych struktur lokalnych, sam Jaskóła nic nie zdziała, zwłaszcza że przeciwnicy polityczni (SLD i PiS) dysponują armią działaczy i sympatyków, dlatego dopóki nic się w tej kwestii nie zmieni, Jaskóła skazany jest raczej na niepowodzenie. Zresztą mieliśmy w Częstochowie już wielu posłów – polityków jednej kadencji.
Poza tym, decyzją Pawła Kukiza i jego kolegów, ruch Kukiz’15 zrezygnował z państwowej subwencji, co oznacza, że kampanię wyborczą na prezydenta miasta poseł Jaskóła będzie musiał sfinansować z własnych pieniędzy. A zabawa w politykę nie jest tania.
Mieszkańcy Częstochowy
Marcin Maranda, startujący w poprzednich wyborach samorządowych (2014 rok), zapowiadał się bardzo obiecująco. Wielu wyborców uwierzyło mu, że jako pierwszy i jedyny stanie się twardą opozycją wobec urzędującego prezydenta Matyjaszczyka (SLD). Maranda miał być alternatywą dla tych mieszkańców, którzy nie zgadzają się z rządami Matyjaszczyka. Życie pisze jednak własne scenariusze i „marandowcy” (w radzie miasta zasiada czterech radnych komitetu „Mieszkańcy Częstochowy”), już na pierwszej sesji pokazali, że polityka SLD nie jest wcale dla nich taka okropna. To zdarzenie i kilka innych głosowań stawiają ugrupowanie Marcina Marandy w nader trudnej sytuacji przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Wyborcy, którzy zawiedli się postawą lidera, po raz drugi nie dadzą się nabrać, jeśli kandydatem na prezydenta Częstochowy będzie Maranda. Co prawda jest wśród „marandowców” ciekawa osobowość – Krzysztof Świerczyński, ale mało prawdopodobne, by lider zechciał odstąpić przywilej kandydowania na prezydenta, młodszemu koledze.
Poza tym, przed Mieszkańcami Częstochowy rośnie inna przeszkoda. Z zapowiedzi prezesa Kaczyńskiego wynika, że szanse wyborcze będą miały wyłącznie duże ugrupowania polityczne. Ten sygnał może oznaczać koniec kariery politycznej dla grupy „marandowców”, przynajmniej pod szyldem „Mieszkańcy Częstochowy”.
Inni
Prócz znanych ugrupowań politycznych, fotel prezydenta miasta Częstochowy marzy się „małym”. Swoją kandydaturę ogłosił już – choć jeszcze nieoficjalnie – radny Łukasz Wabnic (SLD). A tak na marginesie, ciekawe co na to koledzy z partii…?
Zapewne pojawią się również kandydaci o korzeniach narodowościowych. Niewykluczone, że ludowcom i nowoczesnym też zapachnie władza w mieście. Poza tym krążą pogłoski o „czarnym koniu” z zewnątrz.
Tak czy inaczej najbliższe wybory samorządowe zapowiadają się bardzo ciekawie. Dla wielu ugrupowań i kandydatów będzie to sprawdzian ich popularności i rzeczywistego poparcia, a że są tacy, co mają sporo do stracenia, kampania wyborcza będzie ostra i bez zbędnych ceregieli.
8 komentarzy
Nikt z nich nie ma szans. Jednak fakty są takie, że o fotel Prezydenta Częstochowy zawalczy jeden z najbogatszych częstochowian, znany, szanowany i czysty jak kryształ. Tam gdzie partyjne tuzy są mało wydaje, biznes da radę i będzie to realne zagrożenie dla Matyjaszczyka. Z moich informacji wynika, że ów czarny koń Częstochowy już planuje kampanię prezydencką przy pomocy zewnętrznej agencji pijarowskiej. Żadne Wabice i inne kandydatury nie dadzą szans, a KM będzie przystawką.
Nikt z nich nie ma szans. Jednak fakty są takie, że o fotel Prezydenta Częstochowy zawalczy jeden z najbogatszych częstochowian, znany, szanowany i czysty jak kryształ. Tam gdzie partyjne tuzy są mało wydaje, biznes da radę i będzie to realne zagrożenie dla Matyjaszczyka. Z moich informacji wynika, że ów czarny koń Częstochowy już planuje kampanię prezydencką przy pomocy zewnętrznej agencji pijarowskiej. Żadne Wabice i inne kandydatury nie dadzą szans, a KM będzie przystawką.
Wabnic? Haha, świetnym kandydatem byłby Grzybowski od funduszy UE, ale nie Wabnic.
Wabnic? Haha, świetnym kandydatem byłby Grzybowski od funduszy UE, ale nie Wabnic.
Zapomnieliście o Głebocki z Pisu. Żeby w tym mieście się coś zmieniło to Jaskóła musi się dogadać z PiSem, żeby oni go wystawili na prezydenta.
Zapomnieliście o Głebocki z Pisu. Żeby w tym mieście się coś zmieniło to Jaskóła musi się dogadać z PiSem, żeby oni go wystawili na prezydenta.
Każde dziecko w Częstochowie wie że kandydatem z ramienia SLD zostanie ZDZISŁAW WOLSKI. Będzie on tak samo ,,dobrym” prezydentem jak Matyjaszczyk, zapewniając jednocześnie zachowanie dotychczasowej władzy w rękach Marszałka.
Każde dziecko w Częstochowie wie że kandydatem z ramienia SLD zostanie ZDZISŁAW WOLSKI. Będzie on tak samo ,,dobrym” prezydentem jak Matyjaszczyk, zapewniając jednocześnie zachowanie dotychczasowej władzy w rękach Marszałka.
Ktoś wspominał o kandydaturze posła Głębockiego , to dla przypomnienia jego kretyńska wypowiedź po wypadku premier Szydło, cyt. ;
….za chwilę będziemy mieli wielu szaleńców, którzy będą uderzali w kolumnę, ponieważ PO chce im pomóc….
https://twitter.com/tvp_info/status/835952232440938496
Kaczyzm szkodzi zdrowiu psychicznemu ?
Ktoś wspominał o kandydaturze posła Głębockiego , to dla przypomnienia jego kretyńska wypowiedź po wypadku premier Szydło, cyt. ;
….za chwilę będziemy mieli wielu szaleńców, którzy będą uderzali w kolumnę, ponieważ PO chce im pomóc….
https://twitter.com/tvp_info/status/835952232440938496
Kaczyzm szkodzi zdrowiu psychicznemu ?
Pojawia się nazwisko superradnego Kapinosa. Ale to chyba inna kategoria intelektualna. A czy Pan Paweł Bilski tez zamierza kandydowac?
Pojawia się nazwisko superradnego Kapinosa. Ale to chyba inna kategoria intelektualna. A czy Pan Paweł Bilski tez zamierza kandydowac?
Kapinos i Wolski to panowie od afery z podpisami zbieranymi na listach na stanowisko ławnika,dziękuje za takich kandydatów na prezydenta miasta.To może od razu wybierzmy Sebastiana M.który niebawem zawita do Częstochowy z angielskiego więzienia.
Kapinos i Wolski to panowie od afery z podpisami zbieranymi na listach na stanowisko ławnika,dziękuje za takich kandydatów na prezydenta miasta.To może od razu wybierzmy Sebastiana M.który niebawem zawita do Częstochowy z angielskiego więzienia.
A propos Głębockiego i Jaskóły. Pierwszy nie ma szans. Giżyński nigdy nie da mu takiej fuchy. Drugiego też PIS nie wystawi, bo muszą udowodnić prezesowi, że mają swoich.
A propos Głębockiego i Jaskóły. Pierwszy nie ma szans. Giżyński nigdy nie da mu takiej fuchy. Drugiego też PIS nie wystawi, bo muszą udowodnić prezesowi, że mają swoich.