Gdybym ja wiedział jak się robi piniądz, to bym leżał, pachniał i pił drinka z palemką. Należę jednak to tych 99,99% globalnej populacji, która nie wie i nie leży. Mogę jedynie bacznie obserwować tych co wiedzą, może ta wiedza okaże mi się kiedyś użyteczna.
Koncern pieszczotliwie nazywany fejsbukiem (fejsem) planuje w najbliższym czasie przychody bliskie 1 miliardowi dolarów z tytułu kampanii reklamowej kierowanej przeciw antyszczepionkowcom. Miliard dolarów, taki złoty deszczyk z nieba, dostaną tylko dlatego, że antyszczepionkowcy są. A są dzięki fejsbukowi, bo ten dał im instrument odszukania się, skrzyknięcia i prowadzenia własnej antyszczepionkowej kampanii opartej na fejk-niusach (czyli kłamstwach) upowszechnianych też przez fejsbuka. Czy to nie jest genialne? Zarobić miliard na rozwiązywaniu problemu, który się samemu stworzyło.
Dawniej ś.p. Stefan Kisielewski zauważył, że socjalizm boryka się z rozwiązywaniem problemów, które nie występują w innym ustroju. Faktycznie, obecnie także istniejący państwowy socjalizm boryka się, by ogromnym kosztem rozwiązywać problemy, które sam stworzył. Kapitalizm, ten fejsbukowy, jest efektywniejszy: zamiast dokładać – zarabia, zamiast iść w deficyt ma superatę z każdego własnoręcznie wyprodukowanego problemu. W dodatku w tym systemie zachodzi humanitarna rewolucja. Dawniej, by sprzedać towar absolutnie niechodliwy i niepotrzebny, taki jak czołg T-54, trzeba było jakąś wojnę wymyślić i zabić z tej okazji z tysiąc ludzi. Teraz wystarczy wymyślić pandemię i szczepionkę, by zarabiać na strachu przed pandemią i szczepionką.
Niestety, Polska jako kraj prowincjonalny, nie wymyślała wojen i pandemii, nie zarabiała ani na sprzedaży czołgów, ani szczepionek. Mój kraj jest podobny do mnie, ktoś wymyśla problemy, a ja za to płacę. W ten sposób ani ja, ani moja Ojczyzna na drinki z palemką nie zarobimy. Może chociaż, skoro nie ja i nie moja Ojczyzna, to jest jakaś grupa w Polsce, która na tym bałaganie zarabia. Z analiz skarg, pism, demonstracji, wynika, że takowej grupy nie ma. Nawet koncerny farmaceutyczne liczą na pomoc państwa, a specjalnym podatkiem podtrzymuje się energetykę.
Problemy finansowe przewiduje także perła gospodarki – Orlen, ratować się musi zakupem „Dziennika Zachodniego”. A skoro się tego „Dziennika…” chce pozbyć Niemiec to i prognozy ratowania naszej produkcji ropopochodnej brzmią ponuro. Może nasz ratunek w bankach? Z analizy wzrostu cen usług w ostatnim roku wynika, że banki są liderem w wyścigu zarabiania na nas. Ceny ich usług wzrosły średnio 46%, ceny usług gastronomicznych 13%, dentystycznych 11%, ceny żywności 18%, ceny towarów przemysłowych 2-3%, a parowozy potaniały.
Jeśli jednak nadzieja w bankach, to dlaczego bank naczelny podwoił kapitał i nazywa się dziś Narodowy Bank Pomocy Narodowym Bankom Polskim (NBP-NBP)?
Już nie wystarczy być mądrym, trzeba być mądrzejszym. Jak chcemy przeżyć na tym świecie, musimy sobie wymyślić prawdziwie poważny problem, na rozwiązaniu którego zarobimy prawdziwie poważne pieniądze.