W naszym cyklu spróbujemy odpowiedzieć na pytanie: kogo i za jaką cenę spośród radnych kupił prezydent Matyjaszczyk?
Podczas wyborów, teoretycznie, wybieramy radnych z różnych opcji politycznych. W interesie ekipy rządzącej jest przekonanie do siebie tzw. radnych opozycyjnych. Dzięki ich głosom władza może przeforsować każdy swój pomysł. W dość nieskomplikowany i bezbolesny sposób prezydent eliminuje opozycję, tworząc własne koalicje. Dziś trudno powiedzieć, który radny reprezentuje jaką opcję.
Dziwnym trafem w Polsce nie ma zakazu łączenia mandatu radnego, z pracą w spółkach należących do samorządu. I chociaż większość częstochowian nie ma pewności jutra, rajcowie prócz diety korzystają z licznych przywilejów finansowych niedanych pospólstwu. Sprawa dotyczy nie tylko radnych, ale także członków ich rodzin, dla których z łatwością znajdują się wolne wakaty lub tworzone są nowe stanowiska w instytucjach samorządowych i pokrewnych.
Znana to prawda – w czasach kryzysu miejskie etaty są na wagę złota, a raczej… głosu radnego.
Jerzy Zając (Platforma Obywatelska)
Wiek: 66 lat.
Wykształcenie: wyższe (inżynier).
Stan cywilny: żonaty.
Języki: angielski, rosyjski.
Radny z okręgu: Stare Miasto, Śródmieście, Trzech Wieszczów.
Źródło utrzymania (z oświadczenia majątkowego za 2012 r.): praca w TAURON – DYSTRYBUCJA S.A. (zatrudniony do 20.04.2012) – 82 152,83 zł, emerytura (od 21.04.2012) – 43 325,32 zł.
Dodatkowe dochody: dieta radnego: 28 616,64 zł, dochód majątkowy: 6 340, 31 zł.
Kadencja: trzecia (1990-1994, 1994-1998, 2010-2014).
Członek komisji: Komisja Praworządności i Samorządu (przewodniczący), Komisja Rozwoju Regionalnego i Gospodarki.
***
Radny Jerzy Zając w szeregach Platformy znalazł się raptem 8 lat temu, choć w polityce i samorządzie jest od początku lat 90, a nawet wcześniej, bo był prężnie działającym członkiem Solidarności. Koledzy z PO nie traktują go jednak jak swojego. Być może za to, że Zając wywodzi się z Unii Wolności i to ona była mu ideologicznie najbliższa. Na miano trędowatego w Platformie sam także zapracował. Jako radny wielokrotnie chwali się publicznie ciekawymi pomysłami bez konsultacji z kolegami z klubu. Jerzy Zając to taki trochę kot dachowiec – zawsze podąża własną drogą.
Czarną kartą w jego karierze parlamentarzysty zapisała się walka, a raczej jej brak, o województwo częstochowskie. Radny Zając, a wówczas poseł, nie krył, że bliżej mu do Katowic niż do Częstochowy („bo jest DK1”).
Dziś radny Zając to wyluzowany emeryt i wolny strzelec, który szafuje pomysłami, ale nie potrafi zdobyć dla nich poparcia wśród kolegów z klubu. Ekipa Krzysztofa Matyjaszczyka nie adoruje radnego i vice versa. Między nimi brakuje chemii, jest tylko obojętność. Żadna ze stron nie jest zainteresowana współpracą, być może przez wzgląd na solidarnościową przeszłość radnego lub jego zażyłe relacje z Tadeuszem Wroną, którego skutecznie wypromował w latach 90.
Jerzy Zając od lipca 2010 do stycznia 2011 zasiadał w Radzie Nadzorczej Oczyszczalni Ścieków „Warta”. O tym, czy zrezygnował ze stanowiska z własnej woli, czy raczej został objęty SLD-owskimi czystkami w spółkach miejskich, trudno powiedzieć, bo radny odmówił rozmowy – przez wzgląd na tytuł naszego cyklu. Nie od dziś wiadomo, że radny jest bardzo wrażliwy na wszelkie podejrzenia o korupcję. Swego czasu pozwał innego znanego lokalnego polityka, Władysława Serafina za to, że ten go oskarżył o lobbowanie za budową hipermarketów. Sprawę wygrał Jerzy Zając.
2 komentarzy
Panie radny Zając, zawiódł mnie pan swoją odmową wywiadu kompletnie. A przecież nawet Fibak „odpowiedział” na zadane mu pytanie?! Obrażanie się na pytanie zawarte w cyklu artykułów prasowych przystoi, excusez le mot, gówniarzom, ale nie „kombatantom”, którzy zaprawieni w bojach o wolność naszą, o wolność wypowiedzi, o wolną prasę i inne media, nie powinni z byle powodu rezygnować z możliwości przedstawienia swoich poglądów i racji. Stracił pan szansę publicznej wypowiedzi objaśniającej, mnie słabo poinformowanemu obserwatorowi częstochowskiej scenki pseudopolitycznej, sytuację w radzie miasta VI kadencji (2010-2014) – wielu twierdzi, że to najsłabszy pod każdym względem „garniturek” wybrańców, bez merytorycznych kompetencji, doświadczenia, kultury i charakteru, i trudno z tą hipotezą polemizować. Miał pan rzadką okazję publicznej wypowiedzi na temat przyczyn nieudolnego zarządzania miastem, zaniku kultury myślenia strategicznego o naszym mieście w dłuższej perspektywie czasu oraz bezkarnego plenienia się folwarcznej kultury organizacji Urzędu i jednostek mu podległych, zdominowanych przez kolesiostwo i nepotyzm. Mógł nam pan opowiedzieć o wielu interesujących mieszkańca/wyborcę/podatnika sprawach nurtujących naszą społeczność i coraz częściej zdegustowaną treścią i formą zarządzania rozwojem miasta przez ekipę Matyjaszczyka, przy aprobacie większości rady miasta. Miasta staczającego się na prowincjonalne peryferie bez perspektyw i znaczenia. Mógł też pan coś powiedzieć mnie/nam o oportunizmie, małych kompromisach w częstochowskim samorządzie, o odejściu od ideałów obywatelskiego samorządu, o przyczynach spadających notowań Platformy Obywatelskiej… Mógł pan wreszcie opowiedzieć mnie/nam pyszną anegdotę albo bajkę – potwierdzając swoją klasę, wiedzę i dystans do doczesności… Nie, nic z tych rzeczy. Odmawiając odpowiedzi na pytania stworzył pan przestrzeń dla niedomówień i podejrzeń. A może pan nie jest taki wielki, jak się panu wydaje? A może pan ma coś do ukrycia albo się wstydzi? A może zwyczajnie pękł pan ze strachu przed konfrontacją z niewygodnymi tematami i pytaniami – chociaż nie, to niemożliwe – pan znany z kontrowersyjnych, ale zawsze odważnych wypowiedzi, pan się tylko nieco zbłaźnił…
Zwyczajnie szkoda.
Panie radny Zając, zawiódł mnie pan swoją odmową wywiadu kompletnie. A przecież nawet Fibak „odpowiedział” na zadane mu pytanie?! Obrażanie się na pytanie zawarte w cyklu artykułów prasowych przystoi, excusez le mot, gówniarzom, ale nie „kombatantom”, którzy zaprawieni w bojach o wolność naszą, o wolność wypowiedzi, o wolną prasę i inne media, nie powinni z byle powodu rezygnować z możliwości przedstawienia swoich poglądów i racji. Stracił pan szansę publicznej wypowiedzi objaśniającej, mnie słabo poinformowanemu obserwatorowi częstochowskiej scenki pseudopolitycznej, sytuację w radzie miasta VI kadencji (2010-2014) – wielu twierdzi, że to najsłabszy pod każdym względem „garniturek” wybrańców, bez merytorycznych kompetencji, doświadczenia, kultury i charakteru, i trudno z tą hipotezą polemizować. Miał pan rzadką okazję publicznej wypowiedzi na temat przyczyn nieudolnego zarządzania miastem, zaniku kultury myślenia strategicznego o naszym mieście w dłuższej perspektywie czasu oraz bezkarnego plenienia się folwarcznej kultury organizacji Urzędu i jednostek mu podległych, zdominowanych przez kolesiostwo i nepotyzm. Mógł nam pan opowiedzieć o wielu interesujących mieszkańca/wyborcę/podatnika sprawach nurtujących naszą społeczność i coraz częściej zdegustowaną treścią i formą zarządzania rozwojem miasta przez ekipę Matyjaszczyka, przy aprobacie większości rady miasta. Miasta staczającego się na prowincjonalne peryferie bez perspektyw i znaczenia. Mógł też pan coś powiedzieć mnie/nam o oportunizmie, małych kompromisach w częstochowskim samorządzie, o odejściu od ideałów obywatelskiego samorządu, o przyczynach spadających notowań Platformy Obywatelskiej… Mógł pan wreszcie opowiedzieć mnie/nam pyszną anegdotę albo bajkę – potwierdzając swoją klasę, wiedzę i dystans do doczesności… Nie, nic z tych rzeczy. Odmawiając odpowiedzi na pytania stworzył pan przestrzeń dla niedomówień i podejrzeń. A może pan nie jest taki wielki, jak się panu wydaje? A może pan ma coś do ukrycia albo się wstydzi? A może zwyczajnie pękł pan ze strachu przed konfrontacją z niewygodnymi tematami i pytaniami – chociaż nie, to niemożliwe – pan znany z kontrowersyjnych, ale zawsze odważnych wypowiedzi, pan się tylko nieco zbłaźnił…
Zwyczajnie szkoda.