W najnowszym cyklu Tygodnika „” spróbujemy odpowiedzieć na pytanie: kogo i za jaką cenę spośród radnych kupił prezydent Matyjaszczyk?
Podczas wyborów, teoretycznie, wybieramy radnych z różnych opcji politycznych. W interesie ekipy rządzącej jest przekonanie do siebie tzw. radnych opozycyjnych. Dzięki ich głosom władza może przeforsować każdy swój pomysł. W dość nieskomplikowany i bezbolesny sposób prezydent eliminuje opozycję, tworząc własne koalicje. Dziś trudno powiedzieć, który radny reprezentuje jaką opcję.
Dziwnym trafem w Polsce nie ma zakazu łączenia mandatu radnego, z pracą w spółkach należących do samorządu. I chociaż większość częstochowian nie ma pewności jutra, rajcowie prócz diety korzystają z licznych przywilejów finansowych niedanych pospólstwu. Sprawa dotyczy nie tylko radnych, ale także członków ich rodzin, dla których z łatwością znajdują się wolne wakaty lub tworzone są nowe stanowiska w instytucjach samorządowych i pokrewnych.
Znana to prawda – w czasach kryzysu miejskie etaty są na wagę złota, a raczej… głosu radnego.
KONRAD GŁĘBOCKI (WSPÓLNOTA SAMORZĄDOWA)
Wiek: 40 lat.
Wykształcenie: – Wyższe prawnicze, doktorat i habilitacja z zarządzania (nauki ekonomiczne).
Stan cywilny: – Żonaty.
Zawód małżonka: – Lekarz – nie pracuje w jednostkach miejskich.
Radny z okręgu: – Lisiniec, Grabówka, dz. Podjasnogórska, Gnaszyn-Kawodrza, Stradom. Dźbów, Stare Błeszno.
Miejsce zamieszkania: Częstochowa.
Skąd zainteresowanie polityką? – Chcę działać dla dobra Częstochowian.
Zainteresowania: – Siatkówka, piłka nożna, pływanie.
POZA RADĄ
Gdyby nie był radnym…: – Działalność w szkolnictwie wyższym, doradztwo w przygotowywaniu projektów o dofinansowanie z funduszy UE.
Źródło utrzymania: – Zatrudnienie w Politechnice Częstochowskiej.
Dodatkowe dochody: – Dieta radnego i dodatkowe wykłady.
Organizacje pozarządowe: – Stowarzyszenie LOGiS, Lokalna Odnowa Gospodarcza i Samorządowa.
Awans zawodowy, społeczny podczas kadencji: – Bez związku z działalnością w Radzie Miasta osiągnąłem stopień doktora habilitowanego z zarządzania w naukach ekonomicznych.
Języki obce: – Biegle angielski i włoski, średniozaawansowany niemiecki.
Doświadczenie: – Kierownik zespołów opracowujących wnioski o finansowanie z funduszy strukturalnych Unii Europejskiej – największy opracowany projekt spowodował pozyskanie środków na remont i modernizację Biblioteki Głównej Politechniki Częstochowskiej (kierowany zespół miał charakter międzywydziałowy – członkowie pochodzili z kilku wydziałów Politechniki Częstochowskiej). Duże doświadczenie międzynarodowe: absolwent studiów podyplomowych z zakresu prawnych i ekonomicznych aspektów Unii Europejskiej na uniwersytecie Sussex w Brighton (Wielka Brytania) w 2001, w ramach stypendium rządu brytyjskiego. Studia obejmowały także praktyki w organach Unii Europejskiej oraz ministerstwach brytyjskich.
W RADZIE
Kadencja: trzecia (2002-2006, 2006-2010, 2010-2014).
Członek komisji: Rozwoju Regionalnego i Gospodarki oraz Infrastruktury i Ochrony Środowiska.
Działania dla swojej dzielnicy: – Różne interpelacje i zapytania w tym np. o brak realizacji inwestycji, które mają wykonane projekty jak np. modernizacja skrzyżowania Rocha i Ikara z chodnikiem na Ikara (obecne władze podjęły tylko budowę chodnika w części ulicy Ikara po dwóch latach błagań) czy też domaganie się budowy ulicy Gdańskiej, Noskowskiego, Mozarta, Wagnera i innych, popieranie wniosków budżetowych dot. głównie infrastruktury w dzielnicach peryferyjnych.
Spotkania z mieszkańcami: – Każdy czwartek, godz. 14 w Urzędzie Miasta, pok. 110.
Najważniejsze zadanie wyborcze radnego: – Domaganie się realizacji priorytetu gospodarczego w strategicznym rozwoju miasta – wskazałem ponad 20 kierunków, które powinny być moim zdaniem realizowane, aby w Częstochowie zaczęło przybywać miejsc pracy, a nie ubywać, jak to jest w tej chwili – w połowie zeszłego roku stopa bezrobocia w Częstochowie przekroczyła tę w całej Polsce (odkąd pamiętam, zawsze parę procent było u nas lepiej, choć nigdy nie było bardzo dobrze).
Czego nie udało się zrobić?: – Zmusić prezydenta do dużego zaangażowania w tworzenie miejsc pracy oraz do inwestowania w dzielnicach peryferyjnych, gdzie nie dzieje się od dwóch lat prawie nic.
Wady i zalety prezydenta Matyjaszczyka: – Wadą jest to, że prezydent zwyczajnie nie przejmuje się fatalnym stanem częstochowskich dróg. Kolejna wada to lekka ręka w dokonywaniu dużych podwyżek kosztem mieszkańców – np. radykalna podwyżka cen biletów MPK, skokowe podwyższanie czynszów w blokach komunalnych, czy przedstawione projekty uchwał śmieciowych, zakładające drogi system z olbrzymim wzrostem opłat za odbiór śmieci. Wadą też są ciągłe zapędy likwidacyjne – ostatnio Młodzieżowy Dom Kultury padł ofiarą tych zapędów, choć stracimy przez to część subwencji oświatowej. Zamiast być likwidatorem, prezydent powinien być kreatorem rozwoju, ale z tym jest bardzo kiepsko…
Koalicja, zależności, układy…: – Każdy, kto przyjdzie na sesję Rady Miasta łatwo zauważy, że jedynym klubem, który stanowi opozycję, jest klub Wspólnoty Samorządowej – setki dowodów w protokołach z sesji rady miasta i w głosowaniach, np. jesteśmy jedynym klubem, który nie głosuje za absolutorium dla prezydenta, ponieważ te rządy są bardzo słabe. Za swoją opozycyjność wiele razy spotykałem się z brutalnymi atakami ze strony SLD, szczytem były sesje, na których „omawiano” mój biuletyn wysłany do mieszkańców Północy i Tysiąclecia, co do zagrożenia wjazdu olbrzymiej liczby tirów po otwarciu łącznika z wiaduktem na Makuszyńskiego – żeby się o wszystkim przekonać wystarczy poczytać protokoły z sesji. Wolałbym, uniknąć takich ataków na mnie, jednak przy tak słabych rządach muszę podnosić wiele kwestii bez względu na konsekwencje.
*
Nasza współpraca z radnym Głębockim od początku nie układała się zbyt pomyślnie. Radny co chwilę zmieniał zdanie: raz godził się udzielać informacji, by niebawem odmówić.
Wtorek, godz.12:00
– Czy to jest ten cykl co do tych radnych uzależnionych od prezydenta? A jaki jest tytuł, ciągle taki sam? Pani redaktor, jak ja mogę wystąpić w cyklu „Jak kupić radnego?”? Pani redaktor, ja poproszę przesłać na mojego maila pytania do tego cyklu i ja się zastanowię.
Środa, godz. 11:00
– Jednak nie mogę odnieść się do tych pytań w cyklu o tym tytule. Mnie nie można kupić. Radni lewicy, gdyby mogli, utopili by mnie w łyżce wody. Powtarzam, mnie się nie da kupić, jestem radnym opozycyjnym, co widać na każdej sesji.
Godz. 14:30
– Pani redaktor, ja jednak odpowiem na te pytania, ale teraz nie mam czasu, ponieważ jestem na uczelni. Prześlę odpowiedzi wieczorem.
Godz. 15:00
– Pani redaktor, już piszę do pani maila.
Konrad Głębocki początkowo „strzelił focha”. Wszystko wskazywało na to, że będzie pierwszym radnym, który odmówi nam odpowiedzi na pytania, a tym samym pozbawi się własnej linii obrony, zostawiając nam swobodę komentowania wedle redakcyjnego „widzimisię”. Ostatecznie Tygodnik „7dni” dostąpił zaszczytu opublikowania wypowiedzi radnego.
Konrad Głębocki od zawsze kojarzony jest z częstochowską Wspólnotą Samorządową Tadeusza Wrony. Zresztą ten ostatni, po swojej rezygnacji z lokalnej działalności politycznej, namaścił go na szefa struktur Wspólnoty. Niestety, Głębocki nawet do pięt nie dorasta swojemu poprzednikowi. Bo choć z Tadeuszem Wroną można się nie zgadzać, to nie można odmówić mu silnej osobowości i charyzmy. Oceniając poczynania radnego Głębockiego, doszukać się można jedynie niemrawych gestów słabiutkiej opozycji. Radny od czasu do czasu krzyknie podczas sesji, czasami zdarzy mu się wywołać dyskusję wśród rajców, ale o skuteczności i silnym uderzeniu opozycji możemy zapomnieć.
Podeprzyjmy się faktami. Na ostatniej, styczniowej sesji Rady Miasta, radni podejmowali decyzje 30 razy. Konrad Głębocki pięciokrotnie zagłosował na „tak”, czterokrotnie na „nie”, 14 razy wstrzymał się od głosu i aż na 7 głosowaniach go nie było. Tym samym stał się rekordzistą w absencji oraz w wymigiwaniu się od podejmowania uchwał, a minimalistą w zakresie podejmowania decyzji.
Czy taki opozycyjny radny stanowi realne zagrożenie dla rządzącej lewicy? Nie, bowiem jego pozycja we Wspólnocie Samorządowej wiąże się wyłącznie z tytułem szefa. Analizując głosowania widać, że Konrad Głębocki nie ma posłuchu nawet wśród radnych z własnego ugrupowania. Tym bardziej nie liczy się z nim lewica. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że SLD-owcy uznają go wprawdzie za zło konieczne, ale niegroźne – porównywalne do natrętnej muchy, która brzęczeniem nieustannym irytuje, jednak ani nie wzleci za wysoko, ani ugryź porządnie nie potrafi.
Jeden ze znaczących polityków naszego miasta stanął w obronie radnego. Że jakoby redakcja powinna docenić uczciwość, że zadaniem dziennikarza jest oddzielenie plew od ziarna. Nie sposób nie zgodzić się z tezą politologa. I właśnie dlatego cykl składa się z identycznych pytań i to właśnie dlatego daje radnym pełną swobodę wypowiedzi. Członkowie Rady Miasta mogą wyrazić swoje opinie, poglądy, a nawet ideały, którymi kierują się w swojej pracy na rzecz mieszkańców. Redakcja nie narzuca radnym żadnych ograniczeń, dzięki czemu każdy może wyjść obronną ręką z hipotezy zawartej w tytule cyklu. Konrad Głębocki uchodzi za człowieka uczciwego i nieprzekupnego, to prawda. Jednak głos jego rządzącą lewicę ni ziębi, ni parzy. Więc SLD nie ma powodów, by go „kupować”.
1 Komentarz
To klasyczny przykład wynaturzenia funkcjonowania samorządu miasta, budującego jakieś fałszywe zideologizowane opozycje, ograniczające harmonijną współpracę na rzecz rozwoju miasta. Oto przykład, jak w środowisku obecnej rady miasta zdominowanym przez osobników o wątłych kompetencjach do współrządzenia, żadna inność się nie przebije, ba, nie zostanie nawet wysłuchana. To przykład sitwy broniącej swych zdobyczy i pozycji, ignorującej inne punkty widzenia i propozycje rozwiązań miejskich problemów. Radny Głębocki nie jest osobą publiczną z mojej bajki, niczym szczególnym nie zapisał się w działalności samorządowej, a wręcz przeciwnie, sadząc po jego wypowiedziach, wywiadach (np. TV Orion), jego poglądy na rozwój miasta grzeszą schematyzmem i wręcz brakiem aktualnej wiedzy na temat realistycznych możliwości oddziaływania samorządu na procesy rozwojowe miasta (vide przywoływane tu jakieś mityczne 20. kierunków, które wg niego powinny być realizowane). Mści się zapewne perspektywa przyuczonego „teoretyka” w dziedzinie zarządzania rozwojem miast – dzisiaj tytuł naukowy niestety nie wystarcza. Wyższe szkoły bezwstydu zapadają się same w sobie, pod ciężarem zszarganej reputacji, bylejakości, nieistotności i pozoranctwa badań naukowych i kształcenia. Gość sprawia wrażenie, że jednak nie czuje realnej gry sił: możliwości-bariery w procesach podejmowania roztropnych decyzji zarządczych w sterowaniu rozwojem miasta. Ale cokolwiek by nie powiedzieć, na tle intelektualnej mizerii reszty radnych, to jednak indywiduum z gatunku myślących raczej, nawet jeśli tylko „teoretycznie” i stereotypowo. Wracając do odpowiedzi radnego Głębockiego na pytania „ankiety” 7.dni – jednak zawód – nic szczególnego, a nawet wstyd. Mówić w odpowiedzi na pytanie „czego nie udało się zrobić?”, że nie udało się „zmusić prezydenta do dużego zaangażowania w tworzenie miejsc pracy oraz do inwestowania w dzielnicach peryferyjnych, gdzie nie dzieje się od dwóch lat prawie nic” – to obraz i dowód nieporozumienia i niezrozumienia roli prezydenta miasta i zadań gminy. Nie tu miejsce na głębsze polemiki. Krytyka indolencji prezydenta Matyjaszczyka i jego ekipy ma zupełnie inne uzasadnienia m.in.: kompletny zanik długofalowego myślenia o przyszłości miasta, bezprogramowość i folwarczna kultura organizacji pracy administracji (m.in. kolesiostwo).
Argument, że „jesteśmy jedynym klubem, który nie głosuje za absolutorium dla prezydenta, ponieważ te rządy są bardzo słabe”, choć prawdziwy, niewiele znaczy, to jedynie kolejny dowód, że Matyjaszczyk podporządkował sobie większość radnych i robi co chce. A ten patologiczny stan rzeczy winien ulec zmianie. Zarządzanie miastem to poważna sprawa by ją zostawić nomenklaturze partyjnych funkcjonariuszy.
To klasyczny przykład wynaturzenia funkcjonowania samorządu miasta, budującego jakieś fałszywe zideologizowane opozycje, ograniczające harmonijną współpracę na rzecz rozwoju miasta. Oto przykład, jak w środowisku obecnej rady miasta zdominowanym przez osobników o wątłych kompetencjach do współrządzenia, żadna inność się nie przebije, ba, nie zostanie nawet wysłuchana. To przykład sitwy broniącej swych zdobyczy i pozycji, ignorującej inne punkty widzenia i propozycje rozwiązań miejskich problemów. Radny Głębocki nie jest osobą publiczną z mojej bajki, niczym szczególnym nie zapisał się w działalności samorządowej, a wręcz przeciwnie, sadząc po jego wypowiedziach, wywiadach (np. TV Orion), jego poglądy na rozwój miasta grzeszą schematyzmem i wręcz brakiem aktualnej wiedzy na temat realistycznych możliwości oddziaływania samorządu na procesy rozwojowe miasta (vide przywoływane tu jakieś mityczne 20. kierunków, które wg niego powinny być realizowane). Mści się zapewne perspektywa przyuczonego „teoretyka” w dziedzinie zarządzania rozwojem miast – dzisiaj tytuł naukowy niestety nie wystarcza. Wyższe szkoły bezwstydu zapadają się same w sobie, pod ciężarem zszarganej reputacji, bylejakości, nieistotności i pozoranctwa badań naukowych i kształcenia. Gość sprawia wrażenie, że jednak nie czuje realnej gry sił: możliwości-bariery w procesach podejmowania roztropnych decyzji zarządczych w sterowaniu rozwojem miasta. Ale cokolwiek by nie powiedzieć, na tle intelektualnej mizerii reszty radnych, to jednak indywiduum z gatunku myślących raczej, nawet jeśli tylko „teoretycznie” i stereotypowo. Wracając do odpowiedzi radnego Głębockiego na pytania „ankiety” 7.dni – jednak zawód – nic szczególnego, a nawet wstyd. Mówić w odpowiedzi na pytanie „czego nie udało się zrobić?”, że nie udało się „zmusić prezydenta do dużego zaangażowania w tworzenie miejsc pracy oraz do inwestowania w dzielnicach peryferyjnych, gdzie nie dzieje się od dwóch lat prawie nic” – to obraz i dowód nieporozumienia i niezrozumienia roli prezydenta miasta i zadań gminy. Nie tu miejsce na głębsze polemiki. Krytyka indolencji prezydenta Matyjaszczyka i jego ekipy ma zupełnie inne uzasadnienia m.in.: kompletny zanik długofalowego myślenia o przyszłości miasta, bezprogramowość i folwarczna kultura organizacji pracy administracji (m.in. kolesiostwo).
Argument, że „jesteśmy jedynym klubem, który nie głosuje za absolutorium dla prezydenta, ponieważ te rządy są bardzo słabe”, choć prawdziwy, niewiele znaczy, to jedynie kolejny dowód, że Matyjaszczyk podporządkował sobie większość radnych i robi co chce. A ten patologiczny stan rzeczy winien ulec zmianie. Zarządzanie miastem to poważna sprawa by ją zostawić nomenklaturze partyjnych funkcjonariuszy.