…nawet najgorszemu wrogowi takiego schyłku życia… Od 8 lat Halina Rospondek toczy boje z urzędem miasta, który za wszelką cenę próbują ją wymeldować z mieszkania przy ul. Worcella w Częstochowie. Co roku kobieta ma do czynienia z taką samą sytuacją: urzędnik orzeka o pozbawieniu jej meldunku, od czego pani Halina skutecznie się odwołuje. Historia naszej bohaterki jest nie tylko przykra, ale przytłaczająca, co wynika z bezsilności osoby starszej.
Kto raz wpadnie w spiralę sądowniczą lub urzędniczą, tego aparat władzy wciągnie bez reszty.
Halina Rospondek jako wdowa, w 1983 roku wyszła ponownie za mąż. „Młoda para” przez wiele lat cieszyła się szczęściem małżeńskim, jednocześnie nie utrzymując bliższych kontaktów z rodzinami, w tym z dziećmi, z poprzednich związków. W 2002 roku, po długiej chorobie, małżonek pani Haliny zmarł. Sześć lat po śmierci dziadka na horyzoncie pojawił się wnuk nieżyjącego mężczyzny, z pretensjami do mieszkania, do którego pani Halina wprowadziła się po zawarciu związku małżeńskiego. Kontakty kobiety z wnuczkiem męża nie należały do wzorowych. Wnuk nie polubił starszej pani, a powodem było… mieszkanie. Zdaniem pani Haliny wolą zmarłego męża było przekazanie wnukowi mieszkania własnościowego, jednak z istotnym warunkiem – w kawalerce miała mieć prawo mieszkać do swojej śmierci. Balast przypisany do mieszkania w osobie obcej kobiety nie był wnukowi na rękę. Po kilku miesiącach uprzykrzania staruszce życia, młodzian podczas nieobecności kobiety wymienił zamki w drzwiach. W 2009 roku Prokuratura Rejonowa w Częstochowie złożyła do sądu akt oskarżenia przeciwko „wnukowi” o znęcanie się nad starszą panią z narażeniem jej na utratę życia lub zdrowia oraz zniszczenie jej mienia. Pani Halina już nigdy nie dostała się do mieszkania, nigdy też nie miała okazji zabrać swoich prywatnych rzeczy, chociażby zdjęć zmarłego jedynaka, własnych ubrań czy dokumentów. Spała na dworcu, trochę u znajomych, kątem w wynajętym lokalu przy ulicy Teresy.
O mieszkanie po zmarłym toczono przed sądem zaciekłe boje. Pierwsza rozprawa zakończyła się na niekorzyść pani Haliny. Sąd nakazał jej opuszczenie mieszkania, jednocześnie wstrzymując ten obowiązek do czasu otrzymania przez staruszkę mieszkania socjalnego od miasta Częstochowa, o które ubiega się do dziś. Po dwóch latach sąd zmienił zdanie i nakazał wnukowi zmarłego męża przywrócić kobiecie posiadanie lokalu mieszkalnego poprzez wydanie kluczy do drzwi oraz umożliwienie wejścia do domu. Wnuk dobrowolnie nie wykonał nakazu sądu, sprawa trafiła więc do komornika. Nim ten jednak podjął jakiekolwiek czynności, młodzieniec mieszkanie sprzedał młodemu adwokatowi z Częstochowy po superatrakcyjnej cenie. Szczwany nabywca, nie tylko szybko zakupił mieszkanie ze staruszką, ale równie szybko złożył pozew przeciwko wnukowi o oszustwo. Nie sposób polemizować z wymiarem sprawiedliwości, ale co najmniej zastanawiający wydaje się wyrok sądu, stwierdzający iż kupiec „dochował należytej staranności przy nabyciu lokalu”, chociaż adwokat nawet nie sprawdził stanu prawnego mieszkania przed jego zakupem. Kupił kawalerkę wprawdzie po atrakcyjnej cenie, ale z zameldowaną lokatorką.
Od kilku lat adwokat zabiega o wymeldowanie staruszki, bo chce mieszkanie sprzedać, ale niełatwo znaleźć nabywcę lokalu…z babcią. Urząd Miasta śle więc decyzje orzekające o wymeldowaniu pani Haliny z mieszkania zmarłego męża. Z upoważnienia prezydenta naczelnik wydziału spraw obywatelskich Jolanta Włodarkiewicz-Piątek z uporem maniaka argumentuje swoją decyzję o wymeldowaniu pani Haliny „faktycznym opuszczeniem przez nią lokalu” i stwierdza, że jakoby pani Halina wyprowadziła się dobrowolnie. Kobieta odwołuje się do wojewody śląskiego, który uchyla decyzje prezydenta i przekazuje sprawę do ponownego jej rozpatrzenia. I tak w koło Macieju.
Żaden z urzędników prezydenta nie zbadał gruntownie historii pani Haliny i rzeczywistego powodu, dla którego staruszka w kawalerce mieszkać nie może. Począwszy od wnuka, nabywcy, po sędziów i urzędników – wszyscy wykazali złą wolę i doprowadzili do tego, że dziś schorowana, wiekowa staruszka mieszka w wynajętym pokoju o powierzchni 6m2, bez kuchenki, pralki, lodówki…
Renata R. Kluczna
2 komentarzy
Przez chwilę pomyślałem nawet, że może taki los spotkał naszą częstochowską peowiankę Halinę Rozpondek. Jedna literka w nazwisku, a taka różnica w komforcie życia. Los przewrotny jednych pieści, a innych kopie ile wlezie. A miasto z miliardowym budżetem nie jest w stanie pomóc w rozwiązaniu ludzkiej sprawy. Syty głodnego nie zrozumie
Przez chwilę pomyślałem nawet, że może taki los spotkał naszą częstochowską peowiankę Halinę Rozpondek. Jedna literka w nazwisku, a taka różnica w komforcie życia. Los przewrotny jednych pieści, a innych kopie ile wlezie. A miasto z miliardowym budżetem nie jest w stanie pomóc w rozwiązaniu ludzkiej sprawy. Syty głodnego nie zrozumie