Arcyksiężna Alicja Honor, duma, odwaga nie są tylko rodzaju męskiego. A więc czas na kolejną opowieść o wspaniałych kobietach. Alicja pochodziła ze szwedzkiej rodziny arystokratycznej Ankarcrona. Jej przodkowie sławę i majątek zdobywali przy boku królów Wazów (w tym, co tu kryć – podczas wielkiego rabunku Rzeczypospolitej w XVII w.).
Urodzona w 1889 r księżniczka, na dworze króla Gustawa III poznawała wielki świat, a na tym świecie swą pierwszą miłość – Ludwika, syna namiestnika Galicji i premiera CiK rządu Austro-Węgier Kazimierza Badeniego. Z miłości do wybranego Alicja przyjęła wyznanie katolickie, po ślubie w 1911 r. przeniosła się z chłodnej Szwecji do wielobarwnego państwa Habsburgów, do majątku męża w Busku pod Lwowem.
Niestety, były to ostatnie lata pięknej epoki, ostatnie bale arystokratów, ostatnie audiencje u dobrotliwego Cesarza Franciszka Józefa. Strzały w Sarajewie zamknęły epokę XIX w., zniszczyły świat… Miliony ludzi mordowało się wzajemnie na różnych wojennych frontach, bomby niszczyły pałace i chłopskie chaty, arystokratki zamiast na balach bywały w szpitalach, by samarytańską posługą łagodzić cierpienia żołnierzy. Zmarł w czasie wojny Ludwik Badeni. Alicja samodzielnie doglądała majątku, opiekując się i chroniąc mieszkających w jej dobrach ludzi. Z czasem połączyła ją najpierw przyjaźń, a potem miłość z młodym oficerem CiK artylerii Karolem Olbrachtem z arcyksiążęcego rodu żywieckich Habsburgów.
Przeżyła w Wiedniu upadek cesarstwa. Rok 1919 spędziła pod Lwowem, broniąc swojego dobytku przed zawirowaniami wojny polsko-ukraińskiej, ukraińsko-bolszewickiej, polsko-bolszewickiej itd. Już wówczas czuła się Polką, ale Polką lojalną wobec ukraińskich sąsiadów. Ślub z Karolem Olbrachtem wpisał ją jeszcze mocniej w polską tradycję. Jej teść Karol Stefan, niedoszły król Polski, w dawnym zamku Komorowskim wprowadzał ją w świat malarstwa Matejki i Kossaka, w świat znany z kart Sienkiewicza, z pieśni Mickiewicza. Rządy polskie mogły odebrać Habsburgom prawo do używania arcyksiążęcych tytułów, mogły próbować konfiskować majątek, ale nikt nie mógł pozbawić ich serc, miłości do wybranej, polskiej ojczyzny.
We wrześniu 1939 r. Karol Habsburg na ochotnika poszedł walczyć w polskim wojsku. Trafił do niewoli. Do sierpnia 1941 r. uwieziony był w cieszyńskim areszcie, poddawany torturom. Z arystokratyczną pogardą odrzucić propozycję podpisania volkslisty i złożenia przysięgi lojalności wobec Hitlera. Zresztą Hitler nienawidził Habsburgów, tylko naciski zagranicznych dworów i interwencje Mussoliniego uchroniły ród austriackich władców przed zagładą. Majątek żywiecki został skonfiskowany. Alicję z dziećmi wyrzucono do drewnianego baraku w Wiśle. Lecz nawet tam pilnowała, by wychowanie dzieci odpowiadało królewskim dworom. Tak jak i mąż wybrała Polskę, stając się w 1939 r. zaprzysiężonym żołnierzem ZWZ. Z narażeniem życie prowadziła nasłuch radiowy, wypełniała misję kurierską, dostarczała partyzantom broń i „lewe” dokumenty. Za odwagę otrzymała odznakę honorową od komendanta AK Bora-Komorowskiego i Krzyż Walecznych od rządu „lubelskiej” Polski. W 1942 r. po interwencjach króla włoskiego zwolniono Karola, lecz wkrótce całą rodzinę wywieziono na roboty pod Berlin. Tam fizycznie pracując, tak jak ogół „niewolników” przywiezionych przez SS z Polski, arcyksiążęca rodzina doczekała wyzwolenia. Niestety, szczęśliwego finału nie było. Polska wyzwolona z jednego szaleństwa totalitarnego wpadła w szpony kolejnego totalitaryzmu. Habsburgowie nie odzyskali prawa powrotu do domu, pozbawiono ich tego co kochali: Polski i Żywca.
Alicja Habsburg zmarła w Sztokholmie w 1985 r. Do końca swoich dni, spędzonych w pensjonacie dla starców, z uwagą śledziła sytuację w swojej dawnej Ojczyźnie, w miarę możliwości wspomagając opozycję demokratyczną. Do Polski wróciła jej córka Maria Krystyna.