Kubuś Puchatek, miś o małym rozumku, ale wielkim serduszku, zrodził się dla nas dzięki Irenie Tuwim. To ona spolszczyła postać z książki A. Milnego, noszącą piękne imię Winnie the Pooh (co pewna współczesna translatorka odczytała jako Fredzia Puf-puf). To dzięki pani Irenie Puchatek jest Puchatkiem (a nie dziewczynką-misiulką), Prosiaczek – Prosiaczkiem, a osioł – Osłem Kłapouchym.
Prawdziwy Polak, ten z łysinką, może się wkurzać, ale mistrzostwo polszczyzny należało do ludzi posiadających domieszkę krwi żydowskiej. Jeżeli to boli p. Polaków, to niech się uczą i poznają zasób słów w swoim języku oraz używania znaków interpunkcyjnych, bez akcentowania ich wyrazem na „k..”. Wracając do Kubusia; ten, który do wyobraźni dzieci spłynął z kart książeczki wydanej w 1938 r., był dalece niepodobny do owej chińskiej podróby, którą karmi się współczesną dziatwę. Miś był misiem. Miał burawo-brązowawe futerko uciaplane miodem i dżemem truskawkowym, naderwane uszko i szramy po zszywaniu; był wygnieciony przytulaniem i obśliniony całuskami, a jego cały wygląd zaświadczał o kombatanctwie w służbie maluchów. Taki miś był kochany. I tej swojej miłości nie sprzedawał na targowisku reklamodawców. Nie handlował swoim tyłkiem w zamian za udział w dochodach od soczków, zeszytów, piórników, tenisówek. Był własnością wszystkich, a nie zastrzeżonym dobrem koncernu medialnego, który kupił prawa do dziedzictwa pana Disneya.
Tak jak Święty Mikołaj nie jest własnością Coca-Coli, tak i bronić musimy praw każdego dziecka do przytulania swojego Puchatka. A jak ktoś powie, że dla takowym pogiętych, uciapanych i pocerowanych misiów nie ma miejsca w porządnym domu, to powiedzmy otwarcie: dom może porządny, ale jego gospodarze porąbani. Pluszaki są do przytulania, a nie po to, by dziecko lepszym gadżetem udowadniało swoją wyższość nad drugim dzieckiem. Z takich dzieci rosną potem dojrzałe palanty, kupujące każdą modną nowość, by przez jej okazanie podkreślać swoją pozycję w stadzie ludzkim.
Jeżeli Czytelnik się obruszy, że na koniec roku zajmuję się bzdurami, to… ma rację, bo Czytelnik ma mieć rację z natury rzeczy. Ale z drugiej strony uderzę go patriotyczną struną. Kocham Polskę taką, jaka jest, a nie za to, że chwilami i gdzieniegdzie przypomina coś, czym nie jest: Hiszpanię, Stany Zjednoczone, Rosję czy Niemcy. Malwy w ogródku i kilimki z jeleniem mnie cieszą bardziej niż lśniący gazon z tujami i reprodukcja Andy Warhola. Chcę, by przetrwało w rzeczywistości coś, dzięki czemu czuję się, że jestem u siebie. Chcę, by zostało coś z moich marzeń, zanim zabiją to obrazki z reklamy. Chciałbym, by ludzie wciąż na nowo, wciąż z pierwszą radością, odkrywali swój świat, wiedząc, że jest w nim miejsce dla starego poczciwego Puchatka, dla wszystkich wartości, których nie pozwoliliśmy wyrzucić na śmietnik.
I tego mi nie zastąpi żadna, najładniejsza chińska podróbka.
Życzę więc tradycyjnie: drodzy Czytelnicy, kochajcie i bądźcie kochani. I idźcie spokojnie przez świat, targając na plecach fortepian Chopina.
2 komentarzy
W konfrontacji z rzeczywistością ta tęsknota za oryginalnymi „puchatkami” to naiwne, anachroniczne mrzonki. Niestety. Tylko niewielu z nas – rozwijając swoje wrażliwości – miało szanse poznać, bawić się i tęsknić za „starym poczciwym misiem Puchatkiem”. Dzisiejsza „dziatwa karmiona jest” inną – obok chińskich podróbek – strawą. Oto, możemy przeczytać, że zaniepokojona mama prosi o radę psychologa, co robić, bo „mój 9-letni syn ogląda gejowskie filmy pornograficzne”, a inna pani psycholog – specjalistka o europejskiej renomie – stwierdza autorytatywnie: „Moi pacjenci? 8-letnie dzieci są uzależnione od porno. Od twardej pornografii… i problem rośnie… z niedawnych badań wynika, że jedna trzecia brytyjskich dzieci przyznaje się do przeglądania stron pornograficznych, w tym takich z brutalną pornografią ”. Wydaje się, że czasy niewinnego przytulania pluszaków minęły, dzisiaj inne obrazy i inne obiekty pieszczą oczy młodego obywatelstwa. I można by zadać pytanie parafrazując zdanie Autora ”… z takich dzieci rosną potem dojrzałe palanty”: a co wyrośnie z obecnych dzieci internetowego pokolenia?
PS
Nie ma zgody – czytelnik nie ma racji z natury rzeczy, ale nie chciałbym być „uderzony patriotyczną struną” – natomiast nie mam nic przeciwko by Autor, w swoich felietonach, uderzał w moją czułą strunę patriotyzmu czy też uderzał w patriotyczny ton czy nutę…
W konfrontacji z rzeczywistością ta tęsknota za oryginalnymi „puchatkami” to naiwne, anachroniczne mrzonki. Niestety. Tylko niewielu z nas – rozwijając swoje wrażliwości – miało szanse poznać, bawić się i tęsknić za „starym poczciwym misiem Puchatkiem”. Dzisiejsza „dziatwa karmiona jest” inną – obok chińskich podróbek – strawą. Oto, możemy przeczytać, że zaniepokojona mama prosi o radę psychologa, co robić, bo „mój 9-letni syn ogląda gejowskie filmy pornograficzne”, a inna pani psycholog – specjalistka o europejskiej renomie – stwierdza autorytatywnie: „Moi pacjenci? 8-letnie dzieci są uzależnione od porno. Od twardej pornografii… i problem rośnie… z niedawnych badań wynika, że jedna trzecia brytyjskich dzieci przyznaje się do przeglądania stron pornograficznych, w tym takich z brutalną pornografią ”. Wydaje się, że czasy niewinnego przytulania pluszaków minęły, dzisiaj inne obrazy i inne obiekty pieszczą oczy młodego obywatelstwa. I można by zadać pytanie parafrazując zdanie Autora ”… z takich dzieci rosną potem dojrzałe palanty”: a co wyrośnie z obecnych dzieci internetowego pokolenia?
PS
Nie ma zgody – czytelnik nie ma racji z natury rzeczy, ale nie chciałbym być „uderzony patriotyczną struną” – natomiast nie mam nic przeciwko by Autor, w swoich felietonach, uderzał w moją czułą strunę patriotyzmu czy też uderzał w patriotyczny ton czy nutę…