– Prezydent Matyjaszczyk nie liczy się z naszym zdaniem. W sprawie in vitro zdecydował bez naszego udziału, w sprawie maszynek do głosowania ma problem – mówi Artur Gawroński, radny. A chodzi o urządzenie, którym powinni posługiwać się nasi radni, o nazwie „elektroniczny system imiennego głosowania”.
O tej sprawie pisaliśmy w roku ubiegłym. Wówczas to (po naszej publikacji) opozycyjni radni wystąpili z wnioskiem o wprowadzenie do budżetu miasta pozycji wydatku w wysokości 40 tysięcy złotych na maszynkę do liczenia głosów. A wszystko po to, by nareszcie mieszkańcy Częstochowy mogli dowiedzieć się, który radny jak głosuje. Wkrótce minie rok, a urządzenia jak nie było, tak nie ma.
Jak głosowania odbywają się dziś?
Niczym za króla Ćwieczka. Na sesji Rady Miasta przewodniczący zarządza głosowanie. Radni podnoszą ręce jak w szkole, sekretarze liczą i podają wyniki przewodniczącemu, który ogłasza, ilu radnych było „za”, ilu „przeciw”, a ilu „wstrzymało się” od głosu. Innym słowy, znana jest ogólna liczba oddanych głosów, ale nie wiadomo, kto jak głosował. Radni pytani dziś o swoje decyzje sprzed lat czy miesięcy wypierają się ich w żywe oczy. Indywidualną odpowiedzialność zastępuje zbiorowa nieodpowiedzialność.
Rażącym przykładem jest podjęta większością głosów w 2010 roku decyzja o współpracy miasta Częstochowy ze Stowarzyszeniem Kobiet z Burkina Faso [państwo w Afryce Zachodniej – przyp. red.]. Przyjemność współpracy Częstochowy z Burkina Faso to koszt – po stronie naszego miasta – 120 tysięcy złotych, m.in. na umożliwienie dostępu mieszkańcom Afryki do źródeł wody pitnej. Dziś pytani o Burkina Faso radni, nawet nie znają położenia państwa, na które przeznaczyli nasze publiczne środki. Nie pamiętaj jak wówczas głosowali – „za” czy „przeciw”.
Co zmienia urządzenie do głosowania?
Radni podczas sesji – prócz podniesienia ręki – wybierają na urządzeniu przymocowanym do stolika, przycisk „za” lub „przeciw”. System rejestruje wszystkie odpowiedzi i podaje ogólny wynik głosowania oraz każdego radnego z osobna – imiennie. A wszystko po to, by mieszkańcy mogli rajców skontrolować i w następnych wyborach ocenić. System ten wymusza na radnych publiczne przyznanie się do zaakceptowanej bądź nie – decyzji.
Zapytaliśmy w Urzędzie Miasta Częstochowy i radnych, dlaczego dotąd nie ma urządzenia?
– Pieniądze na ten cel są w budżecie miasta zarezerwowane. Odbyły się nawet trzy prezentacje różnych producentów. Przewodniczący poprosił radnych o stanowisko – jakie chcą urządzenie. Nie odpowiedzieli, więc nie ma decyzji – informuje Tomasz Nowak, naczelnik Biura Rady Miasta Częstochowy.
– W takiej sprawie nas pytają? W poważniejszych jesteśmy lekceważeni. Poza tym przewodniczący Rady Miasta zadaje absurdalne pytania, np. czy chcielibyśmy, aby urządzenie było mobilne, to znaczy, by radny nie musiał być podczas głosowania na sali sesyjnej. To szukanie dziury w całym – mówi radny Artur Gawroński (PiS).
– Poczekajmy jeszcze. Jest wprawdzie zbieżność opinii radnych w sprawie zakupu urządzenia do liczenia głosów, ale nie ma jednomyślności. Spróbujemy jeszcze doprecyzować tę kwestię – mówi przewodniczący Rady, Zdzisław Wolski (SLD).
– Władze miasta jako ciało wykonawcze powinny sprostać wyzwaniu i zakupić urządzenie, bez zbędnej zwłoki. Oczekujemy od pana prezydenta, że wykonana zadanie – mówi radny Jacek Krawczyk (PO).
– Mnie nie podoba się ten pomysł z urządzeniem do liczenia głosów radnych. Ta sprawa ma dwa aspekty: populistyczny i transparentności. Z tego co wiem, pierwsze kroki zostały jednak podjęte. Potrzebujemy więcej czasu, bo chcemy wybrać najlepsze urządzenie – mówi radny Łukasz Wabnic (SLD).
– Uważam, że urządzenie powinno być już od dawna, ale nasza siła przebicia – opozycji – jest zbyt mała. Jesteśmy zdani na większość w Radzie – mówi radny Lech Małagowski (Wspólnota).
Radosna twórczości radnych opiera się na zasadzie – co potwierdza radny Wabnic – „głosujemy, jak koledzy z partii” lub „jak wszyscy”.
Urządzenia nie ma dlatego, że nie daj Boże mieszkańcy dowiedzieliby się, że ich reprezentant z dzielnicy nie chce nowego chodnika czy placu zabaw dla dzieci, przez co w kolejnych wyborach pozbawiłby się szans lukratywnej funkcji. A tak, łatwo zgonić na innych. Nikt nie jest w stanie udowodnić, jak dziś głosują poszczególni radni.
1 Komentarz
O tym, że radnych mamy “dzielnych” i kumatych wiemy nie od dzisiaj. A jednak, gdy pozwolić im na swobodną wypowiedź to zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć o ich kwalifikacjach mentalnych i językowych…
Ot, cytowany tu niejaki Wabnic: “…Ta sprawa ma dwa aspekty: populistyczny i transparentności (…) potrzebujemy więcej czasu, bo chcemy wybrać najlepsze urządzenie”. Rżnie głupa, czy nim jest w istocie? Są jednak granice, po przekroczeniu których brnie się w autokompromitację…
O tym, że radnych mamy “dzielnych” i kumatych wiemy nie od dzisiaj. A jednak, gdy pozwolić im na swobodną wypowiedź to zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć o ich kwalifikacjach mentalnych i językowych…
Ot, cytowany tu niejaki Wabnic: “…Ta sprawa ma dwa aspekty: populistyczny i transparentności (…) potrzebujemy więcej czasu, bo chcemy wybrać najlepsze urządzenie”. Rżnie głupa, czy nim jest w istocie? Są jednak granice, po przekroczeniu których brnie się w autokompromitację…