W ostatnią niedzielę w sali widowiskowej MOK w Kłobucku odbył się jubileuszowy koncert z okazji 40-lecia działalności nestora polskiego bluesa Ryśka Kadziaka i 20-lecia działalności formacji „MURPHY BLUES”.
A jest co wspominać: gitarzysta, autor tekstów i muzyki — rozpoczął swoją muzyczną działalność w rodzinnym Kłobucku, o którym nie zapominał nadmieniać, niezależnie od miejsca, w którym bywał. Dzięki niezwykłemu uporowi i autentycznej, szczerej miłości dla ukochanego bluesa, ani na chwilę nie zerwał swojego romansu z muzyką.Benefis był ukoronowaniem jego dotychczasowym osiągnięć. Zaczęło się od życzeń, od „Kapeli u Andrzeja”, grupy muzyków z Maćkiem Klaklikiem oraz od publiki.
Najważniejszą imprezę muzyczną Kłobucka rozpoczęło trio z formacji „BREAK MASZYNA” z Częstochowy z diabolicznym liderem, wokalistą. Publika szybko się rozgrzała, a temperaturę podniósł jeszcze bardziej kłobucki team bluesowy „SKL BLUES”, wykonując szaleńczo, kompozycje Tadeusza Nalepy, bluesmanów amerykańskich i własne. Szczególnie teksty „Nałogu” oraz „Miłości i Nienawiści” przemówiły do publiki. Przejmujące teksty tych utworów przywodziły w pamięci Ryśka Riedla i jego „Dżem”, szczególnie że głęboki, przejmująco męski głos Witka Dominika, poparty wirtuozerią na harmonijce Staśka Rubika oraz maestrią pozostałej trójki muzyków – pozwoliły publiczności delektować się bluesem.
Przeżycia wszystkich na sali sięgnęły zenitu, gdy na scenę wdarli się jubilaci z „Murphy Blues”. Czwórka muzyków z Ryśkiem Kadziakiem wykonała brawurowo wiązankę tematów bluesowych. W połowie koncertu pojawił się zapomniany muzyk z pierwszej formacji Artur „Kobył” Przybylski, przekazując serdeczne pozdrowienia bluesowe z Pomorza.
Gdy wydawało się, że nic większego już się zdarzyć nie może, scenę opanowało trio seniorów bluesa z „EASY RIDER” z Dolnego Śląska, grający bluesa już od 1980 roku. Jacek Gazda – basista grający z Niemenem, Nalepą i innymi gwiazdami, Jarek Wodziński- perkusja, Andrzej Wodziński – wokal, gitara, dali taki popis, że długo będą pamiętani w Kłobucku.
Szkoda tylko, że na tak niepowtarzalną ucztę muzyczną i intelektualną, nie udało się zebrać pełnej widowni. No cóż…, nie ma co wymagać zbyt wiele – to przecież tylko Kłobuck.
Na koniec był szampan, „Sto lat” odśpiewane przy akompaniamencie pianina, świetne sałatki, śledziki, mięsa i tak niepostrzeżenie wybiła północ.
A ja tam byłem, tonic i wódkę też… piłem.
3 komentarzy
“Szkoda tylko, że na tak niepowtarzalną ucztę muzyczną i intelektualną, nie udało się zebrać pełnej widowni”. Tak to jest z wieśniakami, wolą walić łbami w ścianę i narzekać – społeczne kaleki (SKL).
Szkoda, że zabrakło promocji tego wydarzenia. Wybrał bym się chętnie ze znajomymi, z Częstochowy.
Szkoda, że zabrakło promocji tego wydarzenia. Wybrał bym się chętnie ze znajomymi, z Częstochowy.