7dni
Osobę prowadzącą w Polsce działalność gospodarczą ubezpieczenie społeczne kosztuje miesięcznie ponad tysiąc złotych. Zdziwiliśmy się nieco, gdy do naszej redakcji zaczęły napływać maile z propozycją „optymalizacji składki ZUS”. Przyjrzeliśmy się tematowi i okazuje się, że wcale nie chodzi o żadną optymalizację, ani o żaden ZUS. Tytuł maila to tylko chytre zagranie reklamowe. Polska składka na ZUS jest stała, a proponowane mailowo usługi polegają najczęściej na przeniesieniu działalności gospodarczej do innego kraju, gdzie są mniejsze składki.
Usługi polegają na zarejestrowaniu pracownika jako pracownika firmy na przykład słowackiej. Zgodnie z prawem unijnym nie trzeba wtedy płacić składek na ZUS w Polsce. 300 zł zabierze słowacki odpowiednik ZUSu, a 100 złotych zostawi sobie pośrednik. Koszty zostaną obcięte o ponad połowę.
Legalnie dla wybrednych
Chociaż ucieczka przed ZUSem odbywa się najczęściej na południe i na zachód, to jednak najbardziej wybredni i najbardziej wymagający kierują się na północ od Polski. Tam też zakres usług jest najbogatszy. Dla klientów, którzy poszperali po Internecie, zapoznali z przepisami i dokładnie wiedzą czego chcą, spece od zakładania firm na Litwie, Łotwie, czy w Estonii skroją ofertę na miarę.
Na Litwie na przykład obsługa działalności gospodarczej oferuje najbardziej kompleksowe usługi. Kupno gotowej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością wraz z 10 tys euro kapitału zakładowego, rejestracja adresu na rok, opłata notarialna i wyrobienie pieczątki kosztują niecałe 600 euro. Dodatkowa rejestracja kodu VAT w tamtejszej Izbie Skarbowej kosztuje niecałe 300 euro. Rejestracja znaku towarowego na Litwie to koszt niecałych 350 euro. Dodatkowo można wykupić abonament na kompletne usługi księgowe, prawnicze, adwokackie, tłumaczeniowe. Jeśli komuś potrzeba bardziej zaawansowanej pomocy, to za niecałe 900 euro można wszcząć postępowanie w przedmiocie ogłoszenia upadłości, a za reorganizację spółki trzeba zapłacić około 3 tys. euro.
Na Łotwie ceny kupna spółki z ograniczoną odpowiedzialnością zaczynają się od 1200 euro, przy czym cena zależy od liczby akcjonariuszy i członków zarządu. Założenie nowej zamkniętej spółki akcyjnej jest tańsze, można to zrobić już za niecałe 850 euro. Korzystanie z Łotewskiego adresu kosztuje dodatkowych 70 euro. Inne usługi są zazwyczaj negocjowane indywidualnie.
W Estonii natomiast kupno spółki z ograniczoną odpowiedzialnością kosztuje już od nieco ponad 500 euro, ale trzeba liczyć się z dodatkowymi kosztami podatku państwowego, usług notariusza i tłumacza. Podobnie, jak na Łotwie adres rejestracyjny spółki oraz usługi księgowości są traktowane jako usługa dodatkowa.
W Finlandii jest nieco drożej, ale tam usługi są kompleksowe – za cały pakiet, czyli gotową spółkę wraz ze wszystkimi otaczającymi ją usługami trzeba zapłacić około 2,5 tys. euro.
Proces rejestracji spółki trwa od kilku godzin do dwóch dni. Najdłużej trzeba czekać na karty płatnicze, reszta formalności załatwiana jest niemal od ręki.
Nielegalnie dla każdego
Pośrednicy w firmach proponujących jedynie zatrudnianie osób na południe od naszego kraju w rozmowach telefonicznych nie mówią już o „optymalizowaniu kosztów ZUSu”, a otwarcie przyznają, że proponują zatrudnianie za granicą. Nie chcą też rozmawiać o żadnym ZUSie. Mówią, że zatrudniają jedynie osoby fizyczne, a przecież nie mają obowiązku sprawdzać, czy takie osoby nie prowadzą działalności gospodarczej w Polsce. W dobie podsłuchów i nagrywania rozmów przez telefon trudno od kogokolwiek wydobyć potwierdzenie tego, że praca jest fikcyjna. Jeśli jednak przejrzy się strony internetowe tych pośredników, to sytuacja wydaje się całkiem klarowna. Niektórzy piszą całkiem otwarcie, że „proponują (…) zawarcie umowy o pracę za granicą, dzięki której będzie można prowadzić działalność gospodarczą w Polsce bez konieczności opłacania wysokich składek ZUS z ww. tytułu”.
Zatrudniając się na fikcyjną umowę na znikomy ułamek (1/20, czy nawet 1/40) etatu oczywiście nie ma co liczyć na przyszłą emeryturę, ale w Czechach, na Słowacji, czy w Niemczech obowiązuje częściowe ubezpieczenie zdrowotne – gwarantuje ono wizytę u lekarza, ale już nie refundacje leków.
Jeśli chodzi o naszych południowych sąsiadów, to Czechy tracą ostatnio popularność, jako docelowy kraj ucieczki przed ZUSem, a popularność Słowacji wzrasta. Czechy bowiem znalazły wyjście z niewygodnej sytuacji.
Jakoś trzeba to sprawdzić
Polski ZUS próbował z tym zjawiskiem walczyć, ale przegrał. Rzeczpospolita opisała sprawę wrocławianki, która zatrudniłą się na Słowacji za 38 euro miesięcznie i wyrejestrowała się z ZUSu. Ubezpieczyciel domagał się jednak płacenia składek od działalności w Polsce. Spór toczył się trzy lata. W końcu sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który uchylił niekorzystne dla przedsiębiorcy postanowienia. Sąd Najwyzszy uznał, że ZUS nie ma prawa domagać się składek, dopóki nie ustali, czy dana osoba rzeczywiście pracuje na Słowacji. Sędziowie orzekli ponadto, że “osoba prowadząca działalność i wykonująca pracę najemną w różnych państwach UE, nie musi podlegać ustawodawstwu więcej niż jednego państwa, zaś pracownicy w ramach prawa do swobodnego przepływu mają prawo do korzyści z ubezpieczenia społecznego na podstawie przepisów danego kraju. Takie stanowisko jest zgodne z regulacjami unijnymi.
Praca za granicą jest zatem legalna, nawet jeśli płaca wynosi tylko kilka euro. Warunkiem jest oczywiście, że praca jest naprawdę wykonywana, ale ZUS nie ma środków prawnych by to weryfikować. Nasi południowi sąsiedzi natomiast denerwują się, że muszą finansować leczenie Polaków odprowadzających po kilka euro składek miesięcznie. Dlatego Słowacja planuje zastosować rozwiązanie sprawdzone już w Czechach. Tam składka na ubezpieczenie nie jest stała, a zależy od sumy dochodów, więc jeśli ktoś zatrudniony w Czechach prowadzi działalność w Polsce, to musi też zapłacić składki od zagranicznych przychodów. Czesi powołują się tu na przepisy jeszcze z czasów Czechosłowacji, które też wciąż obowiązują na Słowacji,
Inne kraje do których Polacy uciekają przed płaceniem składek też pracują nad wdrożeniem rozwiązań mających zastopować proceder pomysłowych polaków.
KOMENTARZ EKSPERTA:
– Chociaż rozwiązania polegające na rejestrowaniu legalnej działalności gospodarczej są teoretycznie zgodne z prawem, to i tak można wpaść w pułapkę. W Wielkiej Brytanii na przykład służby szukają fikcyjnych pracowników bardzo skrupulatnie i na wiele sposobów. Jeśli ktoś zdecyduje się założyć tam firmę, powinien sprawdzić, czy przypadkiem pod tym samym adresem nie jest zarejestrowanych kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt innych spółek. Może tam być też zameldowanych wiele innych osób. Anglicy sprawdzają więc rachunki za wodę, czy prąd, by ustalić kto rzeczywiście zajmuje lokal, którego adres figuruje w papierach. Dlatego najlepiej stosować metody faktycznej optymalizacji kosztów u fachowego doradcy majątkowego, a nie sugerować się internetowymi reklamami. Nawet, jeśli rozwiązanie jest pozornie legalne, może się wiązać z mnóstwem przykrych niespodzianek – Piotr Siejka, Polskie Doradztwo Majątkowe.